Do Kościoła w Laosie należy 45 tysięcy osób.
„Nasze ubóstwo, cierpienie i prześladowania są trzema kolumnami, które umacniają Kościół” – powiedział kreowany na ostatnim konsystorzu kardynał z Laosu Louis-Marie Ling Mangkhanekhoun. Zapytany o powody, dla których otrzymał biret kardynalski, przypomniał wizytę ad limina apostolorum biskupów laotańskich. Papież powiedział im wówczas, że siła Kościoła znajduje się we wspólnotach lokalnych, a szczególnie w małych, słabych i prześladowanych. A Kościół w Loasie właśnie takim jest. Należy do niego około 45 tysięcy osób. To nawet mniej niż jeden procent mieszkańców tego kraju. W 218 parafiach posługuje 20 kapłanów oraz 98 zakonników i zakonnic.
Kard. Ling podkreślił także, że tamtejsza wspólnota katolicka doświadcza wiele przeciwności i daje świadectwo wierze pośród wielu problemów. Przypomniał, iż w czasie reżimu komunistycznego Laos musieli opuścić wszyscy zagraniczni misjonarze, a ci, którzy zostali, trafili do więzienia bądź do obozów pracy. On sam spędził w więzieniu trzy lata za to, że głosił Dobrą Nowinę. Dziś sytuacja nieco się zmieniła, choć każdy region czy miasto ma swoje prawo odnośnie do wolności religijnej. Kapłani mogą odprawiać Msze, ale tylko w parafiach i kościołach już istniejących. Nie wolno tego robić w miejscach, gdzie tych struktur brak, a otrzymanie pozwolenia na budowę nowych świątyń jest bardzo trudne.
Kard. Ling zauważył także, iż ma nadzieję, że ta nominacja przyczyni się do polepszenia relacji Stolicy Apostolskiej z rządem laotańskim. Spośród krajów południowo-wschodniej Azji jedynie Laos nie utrzymuje relacji dyplomatycznych z Watykanem. „Musimy zmienić sposób myślenia naszego rządu i przekonać go, że nie jesteśmy wrogami, ale przyjaciółmi” – powiedział pierwszy laotański kardynał.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.