Otworzył oczy, spojrzał na nas po raz ostatni i zamknął je na zawsze – tak ostatnie chwile Charliego Garda opisała jego mama. To był ostatni akt dramatu, który obserwował chyba cały świat.
Charlie urodził się z ciężką wada genetyczną. Lekarze z londyńskiego szpitala wbrew woli rodziców Chrisa Garda i Connie Yates postanowili odłączyć go od aparatury podtrzymującej życie. Kolejne sądy, z Europejskim Trybunałem Praw Człowieka włącznie, poparły stanowisko lekarzy. Jednocześnie okazało się, że eksperymentalna terapia u lekarza z USA tez nie ma szans powodzenia. Rodzice dali za wygraną.
Krótko przed śmiercią Charlie’ego rodzice zabrali go na ostatni spacer. – Chris i ja płakaliśmy. Leżeliśmy na łóżku, a Charlie’em między nami i trzymaliśmy się za ręce. Oboje mówiliśmy mu, że jesteśmy, że go kochamy i jesteśmy z niego dumni – opowiadała dziennikowi „Daily Mail” Connie Yates. Pracownik hospicjum wyłączył respirator. – Charlie otworzył oczy, spojrzał na nas po raz ostatni i zamknął je na zawsze. Mówiono nam, że to potrwa 5-6 minut. Ale minęło 12 minut, zanim serce przestało bić – dodała.
Rodzice opuścili hospicjum i zanieśli ciało dziecka do domu.
Szczegóły pogrzebu nie są na razie znane.
Półtora miliona dolarów, jakie zebrano na pomoc Charlie’emu, zostaną przeznaczone na fundację jego imienia, która ma pomagać rodzinom w podobnej sytuacji.
Fox News
Report: Charlie Gard has died
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.