Wczorajszy wieczór był wspaniałą okazją do zacieśnienia relacji polsko-afrykańskich. Czterdzieści metrów od wzburzonego morza, pośród ścian działowych opustoszałego domu, dziewięciu „sztafetowników” założyło camp. Wspólna kolacja, obfitującą w makaron, soczyście grilowaną rybę oraz miks kolorowych, duszonych warzyw, na którą zaprosił nas mistrz patelni i ciętej riposty Fadel Dali, smakowała nam niezwykle.
Rankiem zatrzymaliśmy się pod muzeum starożytnej Ptolemei Po wieczerzy wzięło nas na śpiewanie harcerskich nut. Proszę sobie wyobrazić czterech Polaków, czterech Libijczyków i Mauretańczyka, którzy pośród blasku księżyca w radosnym uniesieniu wspólnie tańczą i śpiewają nad rozżarzonym ogniskiem polsko-ukraińską śpiewkę My Cyganie. Refren tej piosenki („ore ore, szabadabada…”), po raz pierwszy spisany w języku arabskim, sporządzony w dwóch egzemplarzach, szybko zostanie przyswojony przez libijskie hufce. Przy okazji pobiliśmy nieoficjalny rekord w śpiewaniu refrenu – ponad 40 razy!
Rankiem zatrzymaliśmy się pod muzeum starożytnej Ptolemei. Istnieje szczególna zależność między opisami Kazimierza Nowaka miast wykluwających się z wiosek w latach trzydziestych, jak Bengazi, a widokiem wspaniałych, bogatych niegdyś polis, zamienionych na kadafijskie pegeery.
Gdy weszliśmy na teren jednego z pięciu najważniejszych greckich miast, Pentapolis, zaskoczył nas widok trzech pasterzy i setek czarno-biało-brązowych owieczek wśród kolumn z IV wieku przed naszą erą. Widok niecodzienny, tragikomiczny, z upływem czasu jednak coraz bardziej smutny. Turystyka w Jayarahmirze jest niedorozwinięta i choć mieszkańcy są niezwykle serdeczni i gościnni, to władze nie dbają o wzbudzanie popytu na skarby starożytnej architektury. Dzień wcześniej przejeżdżaliśmy koło miejsca, w którym osadzony był mityczny Ogród Hesperyd, zamieniony na kompleks betonowych basenów… Szkoda.
Po wzruszającym pożegnaniu z trzema dzielnymi harcerzami nowakowi rowerzyści zasiedli głęboko w swych siodłach i rączo trzymając brennaborowe kierownice pognali w stronę pasma gór Jebel Al-Akhdar. Góry Zielone – nie tylko z nazwy. Malowane krzakami, drzewami, soczystością traw. Zaraz, zaraz – czy to Libia, czy Irlandia? Przecieramy oczy; widzimy jedyny procent libijskich lasów. Z całą pewnością wiemy, że przeskoczył sztafetowy łańcuch na geograficznej zębatce. Sahara jest już tylko beztroskim, magicznym wspomnieniem wszechogarniającej ciszy. Zaczęliśmy ostro pod górę, a następnie gnaliśmy przez serie mniejszych zjazdów i podjazdów pośród wykutej w skałach drogi otoczonej zielonym krajobrazem.
Między łąkami pasących się owiec, i przydrożnych psów, strzegących pobocza, na środku drogi znaleźliśmy żółwia. Nie był on ani obrzydliwy, ani czarny, jak pisał międzywojenny cyklista . Po sesji zdjęciowej z gadem pognaliśmy dalej i mimo pierwszego afrykańskiego deszczu jechało się nam całkiem dobrze. Po raz pierwszy w Libii obóz rozbijamy na miniłące, w przydrożnym lesie. Ognisko strzela, Ania odnalazła ser feta, więc woda z MSR-owskiej girby zrosiła szczypior i pomidory na sałatkę. Zaraz zasiądziemy do kolacji, a po niej poplotkujemy do rana w naszym arabsko-angielsko-polskim narzeczu…
Jak ubrać się na rower na Saharę, czyli Kącik Miłośnikow Sprzętu
(Dominik Szmajda)
Zacznę od tego, że na Saharę najlepiej wybrać się zimą, czyli w miesiącach listopad – grudzień – styczeń. Wcześniej panują tu upały nie do zniesienia (szczególnie na rowerze), a wczesną wiosną zaczynają się burze piaskowe, powodowane przez słynny wiatr gibli.
Gdy weszliśmy na teren jednego z pięciu najważniejszych greckich miast, Pentapolis, zaskoczył nas widok trzech pasterzy i setek czarno-biało-brązowych owieczek wśród kolumn z IV wieku Zimą w ciągu dnia na pustyni temperatura jest całkiem przyjemna, waha się w zakresie 20–30 st. Odczuwanie ciepła zależy w dużej mierze od wiatru. Im mocniej wieje, tym zimniej (nie dotyczy to gibli, który niesie gorące powietrze). W ciągu blisko dwóch miesięcy spędzonych na Saharze libijskiej mieliśmy raptem kilka dni pochmurnych, tak więc na brak słońca nie można narzekać. Za to noce są w tym okresie stosunkowo chłodne. Temperatura spada do zera, o świcie mogą zdarzyć się przymrozki. Jak zatem przygotować odzież na takie warunki?
Przede wszystkim cyklista powinien zabrać ze sobą możliwie jak najmniej rzeczy, aby mieć jak najlżejszy bagaż. Rzeczy z bawełny są bardzo wygodne i przyjemne, jednak tu nie przydadzą się. Bawełna chłonie wilgoć ze spoconego ciała i schnie bardzo długo. Najlepiej sprawdzają się koszulki z nowoczesnych sztucznych materiałów. Nas firma BMC Nowatex wyposażyła w tzw. bieliznę skinlive – po jednym t-shircie z krótkim i długim rękawem. Nosimy je na okrągło, zarówno w dzień, podczas jazdy, jak i wieczorami, a także śpimy w nich. Faktycznie, szybko schną, nie wydzielają żadnego nieprzyjemnego zapachu, nawet po kilku dniach noszenia non stop.
Sama taka koszulka w wietrzne dni jednak nie wystarcza – trzeba założyć cos jeszcze, aby uchronić się przed nieprzyjemnie chłodnym wiatrem. Polar to za dużo, a zwykła wiatrówka zatrzymuje wilgoć. I tu najlepsze są specjalistyczne kurtki przeciwwiatrowe uszyte z „oddychającego” materiału. Te nasze po złożeniu są tak małe, że mieszczą się w zaciśniętej pięści.
Warto zaopatrzyć się w odpowiednie spodnie. W kulturze saharyjskiej w złym tonie jest jeździć w krótkich spodenkach – dlatego dobrze mieć przewiewne, szybko schnące długie spodnie, najlepiej z elastycznego materiału, który nie krępuje ruchów. Pod nimi obowiązkowe majtki z wkładką, tzw. pieluchą, umożliwiającą komfort przy całodziennej jeździe na rowerowym siodełku.
Na wieczór trzeba ubrać się cieplej. Popularne do niedawna polary ustępują nowoczesnym windstoperom, które zajmują mniej miejsca i lepiej chronią przed wiatrem. Warto mieć także kurtkę z goreteksu. Ostatecznie i tak wszyscy przy ognisku obozowym wskakują do ciepłych śpiworów.
A buty? Ja jeżdżę najczęściej w sandałach, ale często przydają się także półbuty trekingowe, które dostaliśmy od firmy Bergson.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.