Na cały tydzień krakowskie Błonia zamieniły się w podhalańską łąkę z prawdziwego zdarzenia. To za sprawą Wojciecha Czabanowskiego, doktoranta filozofii i jednocześnie juhasa, który pod Wawel sprowadził 27 owiec.
Choć - jak sam mówi - jest prawdziwym krakusem, zakochał się w Podhalu i nie chciał pozostać jedynie "ceprem". Gdy tylko nadarzyła się okazja, wziął udział w kursie pasterskim finansowanym przez Urząd Marszałkowski i został profesjonalnym juhasem.
- Dzisiaj brakuje juhasów, bo choć to jest piękna praca, mimo wszystko ciężka. Oczywiście, kursy pomagają poprawić ten stan, ale przydałaby się zmiana gospodarcza. Niektórzy górale wybierają inną pracę, ponieważ nie wszyscy chcą spędzić na hali pół roku, bez życia towarzyskiego, w dodatku niewiele zarabiając - przyznaje.
Wojciechowi to zajęcie sprawia jednak tak wielką przyjemność, że dziś gorąco zachęca każdego, żeby spróbował prawdziwego góralskiego życia. - Wyzwania są zupełnie inne niż w mieście. Polecam to szczególnie młodym osobom. Mimo że można się nieźle fizycznie namęczyć, jest to prawdziwa psychiczna sielanka - wyjaśnia.
Dobrym początkiem mogą być odwiedziny juhasa i jego stada na krakowskich Błoniach. Zwierzęta są przyjazne i same lgną do ludzi. - Owieczki pochodzą z bacówki na Baligówce w Czarnym Dunajcu. Z całego stada wybraliśmy te najmilsze - opowiada.
Krakowianie tą niecodzienną atrakcją będą mogli cieszyć się do 10 września. Jest to część wydarzenia mającego promować podhalańskie tradycje i nie tylko. - To jest świetna rozrywka dla mieszkańców. Nie ma tu owiec na co dzień, choć dawniej na Błoniach był wypas zwierząt, więc można powiedzieć, że to jest pewien powrót do przeszłości - mówi W. Czabanowski.
Nieopodal stada ustawiono mobilną bacówkę, w której można spróbować prawdziwych oscypków.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.