Marzył o sakramencie pojednania. Eucharystię sprawował w sposób duchowy. Przez 18 miesięcy niewoli siłę czerpał z modlitwy.
Najpierw dotarła do nas informacja o oswobodzeniu ks. Toma Uzhunnalila, pochodzącego z Indii salezjanina. Został on porwany w Jemenie, po tym jak terroryści zaatakowali dom starców prowadzony przez misjonarki miłości, zabijając cztery z nich oraz dwunastu pracowników i podopiecznych ośrodka. Wtedy właśnie ślad po nim zaginął. Jedyna z ocalałych misjonarek zeznała, że porywacze zgarnęli go w kaplicy, gdy spożywał konsekrowane hostie, by nie doszło do świętokradztwa.
Od marca 2016 r. pojawiało się o salezjaninie wiele niesprawdzonych informacji, m.in. ta, że został ukrzyżowany w Wielki Piątek. Biskup, któremu ks. Tom podlegał na tej niezwykle niebezpiecznej misyjnej placówce zachęcał do roztropności w ocenie pojawiających się wiadomości i wytrwałej modlitwy. Cały czas prowadzono też wysiłki dyplomatyczne, by go uwolnić. Szczegóły rozmów owiane są tajemnicą wiadomo jedynie, że przez swych ludzi zaangażował się w nie papież Franciszek, a starania te znacznie wsparli muzułmanie z Omanu.
Dziś, wolny już kapłan, dzieli się z nami swym świadectwem z niewoli. Świadectwem bardzo potrzebnym w świecie, w którym coraz częściej zapominamy o naszej tożsamości lub przynajmniej ją rozmywamy, a praktyki religijne stają się bardziej ciężarem i zewnętrznym nakazem niż wewnętrznym pragnieniem. Modlitwa, uczestnictwo w niedzielnej mszy, spowiedź... Benedykt XVI w swej analizie świata zauważa, że coraz częściej szukamy sposobów, by się z tych praktyk z czystym sumieniem zdyspensować niż zastanawiamy nad tym dlaczego powinniśmy je wypełniać.
Pierwszą rzeczą o jaką ks. Tom poprosił po uwolnieniu i dotarciu do domu swych współbraci w Watykanie była możliwość modlitwy w kaplicy przed Najświętszym Sakramentem. Od razu chciał też odprawić mszę, bo w niewoli sprawował ją jedynie w sposób duchowy. Gdy okazało się, że najpierw musi przejść podstawowe badania i poczekać na lekarza, by nie marnować czasu poprosił współbrata o spowiedź.
Opowiadając o swym czasie niewoli nie robił z siebie męczennika. Wyznał, że „głęboko wierzył w Bożą Opatrzność i to, że nic mu się nie może stać, jeśli Bóg tego nie chce. Nawet włos z głowy mu nie spadnie”. Trzymał się w tym trudnym czasie mocno Boga i, jak wyznał, to właśnie pozwoliło mu przetrwać okres niewoli. Z tej perspektywy patrzy też na swą przyszłość, bo jak mówi, „jego życie i przyszłość należą do Boga”.
Niby oczywista oczywistość. Ale może z tego świadectwa najbardziej warta przypomnienia w naszym samowystarczalnym świecie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.