W sprawie mniejszości polskiej Białoruś oczekuje od swoich partnerów "trzeźwej oceny sytuacji, bez zbędnych emocji, w oparciu o obiektywne i wyważone informacje" - napisał ambasador Białorusi w Polsce Wiktor Gajsionek w oświadczeniu przesłanym w środę PAP.
"Z żalem należy stwierdzić, że w ostatnim czasie Republika Białoruś - pełnoprawny i odpowiedzialny członek OBWE - stanęła w obliczu otwartej i bezprecedensowej presji, graniczącej z ingerencją w sprawy wewnętrzne. Oskarżono nas prawie o prześladowanie całej mniejszości polskiej. Dla każdego rozsądnego człowieka absurdalność tych zarzutów jest oczywista" - napisał Gajsionek w oświadczeniu.
"Oczekujemy od naszych partnerów trzeźwej oceny sytuacji, bez zbędnych emocji, w oparciu o obiektywne i wyważone informacje" - zaznaczył. Jak dodał, "takie podejście pozwoliłoby uniknąć pochopnych wniosków i irracjonalnych decyzji, które nie są w interesach mniejszości polskiej na Białorusi".
Zdaniem ambasadora "niektóre zainteresowane grupy próbują sztucznie rozdmuchać sprawę narodową w naszym państwie wyłącznie w celu realizacji swoich aspiracji politycznych". "Starają się one aktywnie zaangażować w ten proces stronnicze media, jak również najważniejsze instytucje europejskie" - czytamy w oświadczeniu.
Gajsionek wyraził ubolewanie, że niektórzy z partnerów zagranicznych Białorusi pozwalają - według niego - wciągać się w "polityczne awantury".
Ambasador napisał, że na Białorusi stworzono "wszystkie niezbędne warunki" do realizacji przez wspólnoty narodowe ich praw do rozwoju narodowego i kulturowego. Dodał, że na te cele Białoruś przeznacza znaczne kwoty wsparcia. "W tym znacząca pomoc jest udzielana w celu wspierania działalności kulturalnej i edukacyjnej białoruskich Polaków" - napisał Gajsionek.
"W całym kraju, w tym w stolicy, działa sieć szkół, klas i kółek nauczania języka polskiego, działa 16 Domów Polskich. Dzięki wsparciu ze strony państwa organizacje mniejszości polskiej organizują liczne wydarzenia o charakterze kulturalnym i edukacyjnym, naukowym i sportowym. Dziesiątki polskich zespołów aktywne uczestniczą w życiu kulturalnym kraju" - wyliczył ambasador w oświadczeniu. "Uważamy, że nawet oficjalna Warszawa nie będzie zaprzeczać temu" - napisał.
Gajsionek dodał, że na Białorusi "stworzone są wszelkie niezbędne warunki dla rozwoju Kościoła katolickiego, do którego w większości należą białoruscy Polacy". "Ten fakt jest potwierdzany zarówno ze strony najwyższych przedstawicieli Watykanu jak i ze strony przedstawicieli Kościoła katolickiego na Białorusi. W naszym kraju główne święta katolickie, wraz z prawosławnymi, są dniami wolnymi od pracy" - oświadczył ambasador.
Gajsionek napisał, że strona polska również przeznacza znaczne fundusze na działalność Polonii na Białorusi. W jego ocenie, nie zawsze dzieje się to w sposób przejrzysty. Zdaniem ambasadora "aspekt finansowy leży u podstaw obecnego konfliktu interesów w największej organizacji mniejszości polskiej - Związku Polaków na Białorusi".
"Jak również czysto osobiste i egoistyczne interesy niektórych z jego byłych działaczy, którzy nie mogli się pogodzić z utratą źródła dochodu i instrumentów wpływy w organizacji po klęsce w regularnych wyborach w Związku Polaków na Białorusi" - napisał.
W ocenie ambasadora zamiast pomagać w zachowaniu i rozwoju kulturowej i językowej tożsamości obywateli Białorusi narodowości polskiej, rozpętali oni "histeryczną kampanię w celu dokonania podziału organizacji i destabilizacji mniejszości polskiej".
"Kierownictwo ZPB samodzielnie i przy pośrednictwie władz wielokrotnie robiło próby przezwyciężenia sprzeczności i rozwiązania tego, ogólnie rzecz biorąc, nieskomplikowanego konfliktu wewnątrz organizacji. Jednak dziesiątki stosownych propozycji, inicjatyw i apeli jak do destrukcyjnej części ZPB, tak i do oficjalnych władz polskich oraz do przedstawicieli struktur międzynarodowych pozostały bez odpowiedzi" - napisała Gajsionek.
Jak czytamy w oświadczeniu ambasadora, "wobec członków ZPB zostały zastosowane w pełnym znaczeniu tego słowa sankcje: setkom Polaków na Białorusi odmówiono wjazdu na terytorium Polski, w tym kombatantom i osobom niepełnosprawnym, posiadającym odznaczenia państwowe Rzeczypospolitej Polskiej".
"Nie przyjmują ich ani w Ambasadzie Rzeczypospolitej Polskiej, ani w urzędach konsularnych. Okazuje się, że strona polska dzieli Polaków na Białorusi na ludzi pierwszej i drugiej kategorii" - napisał Gajsionek. W jego ocenie działanie te nie współgrają z "duchem i zasadami OBWE".
W ocenie ambasadora tym, którzy oskarżają jego kraj o dyskryminację Polaków, brakuje informacji a także chęci zrozumienia rzeczywistej sytuacji w ZPB. "Odbyły się wybory. Wybrano nowe kierownictwo struktury regionalnej ZPB. Jest rzeczą oczywistą, że od tego momentu jego przedstawiciele są uprawnieni do dysponowania wszystkimi aktywami, w tym odpowiednim budynkiem - Domem Polskim - i sprzętem. Ale stało się tak, że byli członkowie ZPB, którzy zostali przyłapani na licznych nadużyciach finansowych, zablokowali przeniesienie mienia, uczynili skandal i postarali się upolitycznić tą kwestię" - czytamy w oświadczeniu.
Jak napisał Gajsionek, "w tej sytuacji władze białoruskie oficjalne działały w sposób, przyjęty we wszystkich cywilizowanych krajach - stanęły po stronie ochrony praw właściciela, który złożył wniosek do sądu". "Jesteśmy przekonani, że u nikogo nie rodzi zapytania decyzja sądu, który po raz kolejny potwierdził uzasadnione prawa i interesy prawowitego właściciela" - napisał ambasador.
Według niego, "nowe kierownictwo regionalnego oddziału ZPB ma na celu nie tylko intensyfikację działalności kulturalnej i edukacyjnej Domu Polskiego, ale nadanie tym działaniom regularnego i przejrzystego charakteru". "Państwo okaże mu w tym stosowną pomoc" - dodał.
Oświadczenie ambasadora wydane zostało po ostatnich wydarzeniach dotyczących Związku Polaków na Białorusi. Białoruskie władze nie uznają Andżeliki Borys za szefową ZPB. Dla Mińska legalne są władze Związku kierowane obecnie przez Stanisława Siemaszkę, a wcześniej przez Józefa Łucznika. Do rozłamu na dwa kierownictwa polskiej organizacji doszło w marcu 2005 r. po zjeździe ZPB, na którym wybrano na prezesa Andżelikę Borys. Władze białoruskie nie uznały tego wyboru; doprowadziły do powtórzenia zjazdu i powierzenia stanowiska prezesa Łucznikowi, czego z kolei nie uznały władze polskie.
Tydzień temu milicja białoruska zatrzymano 40 działaczy ZPB, którzy jechali na wstępną rozprawę sądową dotyczącą Domu Polskiego w Iwieńcu. Borys została skazana na karę grzywny - ponad milion białoruskich rubli (ok. 1 tys. złotych). Trzem innym czołowym działaczom ZBP - wiceprezesowi Związku Mieczysławowi Jaśkiewiczowi, prezesowi Rady Naczelnej Andrzejowi Poczobutowi i rzecznikowi ZPB Igorowi Bancerowi - wymierzono za udział w demonstracji w obronie Domu Polskiego w Iwieńcu po pięć dni aresztu.
W ubiegłą środę sąd w Wołożynie przekazał ostatecznie Dom Polski w Iwieńcu uznawanemu przez Mińsk Związkowi. Jeszcze przed rozprawą znów zatrzymanych zostało 30 działaczy ZPB udających się do Wołożyna, w tym sama Borys, która była przez dyrektor Domu Polskiego Teresę Sobol zgłoszona jako świadek w sprawie.
W sprawie sytuacji mniejszości polskiej na Białorusi list do prezydenta Alaksandra Łukaszenki wysłał prezydent Lech Kaczyński. Wyraził w nim swój "niepokój i zdecydowany sprzeciw wobec nasilających się represji wymierzonych w Związek Polaków na Białorusi". We wtorek do kancelarii Lecha Kaczyńskiego dotarła odpowiedź białoruskiego prezydenta. Według przedstawicieli Lecha Kaczyńskiego, nie przynosi ona przełomu i nie jest satysfakcjonująca. W poniedziałek w Warszawie prezydent spotkał się z Andżeliką Borys i wyraził solidarność z działaczami kierowanego przez nią ZPB.
Zaniepokojenie działaniami białoruskich władz wobec polskiej mniejszości wyrażał też MSZ. Resort spraw zagranicznych zdecydował, że osoby bezpośrednio zaangażowane w represje wobec działaczy ZPB nie będą miały prawa wjazdu do Polski. Z Andżeliką Borys rozmawiał też telefonicznie premier Donald Tusk.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.