Dwie największe armie NATO mogą się wkrótce spotkać w Syrii. I może to nie być przyjazne spotkanie.
Od kilku dni w północno-zachodniej Syrii wojska tureckie prowadzą operację militarną przeciwko miejscowym Kurdom. Turcy chcą wyprzeć oddziały kurdyjskie z przygranicznego regionu Afrin. Jednak operacja turecka może doprowadzić do konfliktu z USA. Celem armii tureckiej mogłoby zostać miasto Manbidż, w którym stacjonują wojska amerykańskie. Obecna sytuacja tylko ilustruje przepaść między dwoma sojusznikami z NATO. W wojnie przeciwko Państwu Islamskiemu Amerykanie wspierali Syryjskie Siły Demokratyczne, których trzon stanowią kurdyjskie oddziały Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG). Turcy uważają YPG za zbrojne ramię uznanej za organizację terrorystyczną Partii Pracujących Kurdystanu.
Problem spięcia na linii Ankara-Waszyngton jest dużo głębszy niż mogłoby się wydawać. Turcja nie może sobie pozwolić na istnienie u jej granic na wpół niepodległego tworu, jakim jest kurdyjska Rożawa. Kurdowie stanowią około 20 proc. mieszkańców Turcji i dominują w jej południowo-wschodnich prowincjach. Istnienie u południowych granic tego państwa samodzielnego bytu kurdyjskiego znacząco wzmacniałoby kurdyjski separatyzm w samej Turcji. Jednocześnie syryjscy Kurdowie są głównym sojusznikiem Amerykanów w Syrii. Wojna domowa w tym kraju wytworzyła niewygodną sytuację dla bliskiego sojusznika USA – Izraela. Poprzez sojusznicze Irak i Syrię Iran miałby swobodny dostęp do tego kraju. W tej chwili drogę Teheranowi przecinają tylko siły kurdyjskie.
Do wojny Turcji z USA raczej nie dojdzie. Ale relacje amerykańsko-tureckie są napięte nie od dzisiaj. Od nieudanego puczu w 2016 r. Turcja mocno dystansuje się od Zachodu. Sytuację komplikuje jeszcze fakt, że oskarżany o kierowanie zamachem Fethullah Gülen korzysta z gościny Amerykanów. W nowej sytuacji politycznej Turcja zwraca się w kierunku Rosji i Iranu. Razem z tymi krajami Ankara uczestniczy w rozmowach na temat przyszłości Syrii po pokonaniu Państwa Islamskiego. Swoją operację w Afrinie Turcy uzgadniali właśnie z Rosjanami, a nie z pozostającymi w jednym sojuszu wojskowym Amerykanami. Jednocześnie Turcja zgodziła się na puszczenie po dnie swojej strefy ekonomicznej na Morzu Czarnym rosyjskiego gazociągu.
Proces reorientacji geopolitycznej Turcji może jeszcze pogłębić dążenie Recepa Erdogana do umacniania swojej władzy. Ambicje tureckiego prezydenta budzą duże obawy wielu zachodnich polityków i komentatorów. A przecież Turcja była dotychczas jednym z ważniejszych sojuszników Europy i Ameryki na Bliskim Wschodzie. Zmiana sojuszy byłaby jeszcze większą porażką Zachodu niż utrata przychylności Iranu 40 lat temu. Turcja ma niesamowicie ważne położenie strategiczne. Co więcej, z Iranem i Rosją więcej ją dzieli, niż łączy. USA i inne państwa NATO będą więc musiały znaleźć sposób, aby w większym stopniu brać pod uwagę państwo, bądź co bądź, sojusznicze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.