Bywa, że przy wyjaśnianiu spraw związanych z ciężkimi przestępstwami miotamy się między skrajnościami. Tymczasem oba dobra trzeba zachować.
Ojciec Święty postanowił, że jego specjalny wysłannik, abp Charles J. Scicluna uda się do Santiago de Chile, aby wysłuchać osoby oskarżające ordynariusza diecezji Osorno, Juana de la Cruz Barrosa – poinformowało wczoraj Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej. Dodano, że do Stolicy Apostolskiej napłynęły nowe informacje w sprawie oskarżeń wysuwanych pod adresem biskupa.
Trzeba przypomnieć ciąg wydarzeń. Chodzi o sprawę ks. Fernando Karadimy, wpływowego chilijskiego duchownego, oskarżanego o molestowanie seksualne nieletnich. Zanim doszło do procesu, w wyniku którego Watykan uznał go za winnego, przez wiele lat sprawę tuszowano. Ks. Karadima był wychowawcą wielu księży i biskupów, w tym obecnego biskupa diecezji Osorno. Biskup ten – mianowany w roku 2015 – jest oskarżany o ukrywanie faktu molestowania. Ofiary miały mu także zarzucać, że był jego naocznym świadkiem.
Sprawa wypłynęła po raz kolejny podczas papieskiej wizyty w Chile. Krótka wypowiedź papieża "Kiedy zobaczę dowody przeciwko biskupowi Barrosowi, zobaczymy. Dotąd nie widziałem ani jednego", przytoczona w tej formie przez chilijskie media została skrytykowana m.in. przez przewodniczącego Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich kard. Seana Patricka O'Malley'a, który ocenił, że była ona "źródłem wielkiego bólu dla ofiar". Chodziło o słowo “dowód” - wiele ofiar “dowodów” w sensie ścisłym nie ma i mieć nie może. Papież tłumaczył się z niej podczas konferencji prasowej na pokładzie samolotu w drodze powrotnej do Watykanu. Przyznał, że nie było to dobre słowo i lepiej byłoby mówić o “oczywistości winy”. Wspomniał też - co warto zaznaczyć - że zastanawiano się, czy nie lepiej by się stało, gdyby bp Barros złożył dymisję, jednak on odrzucił to rozwiązanie, uznając, że byłoby to przyznaniem się biskupa do winy. Podkreślił, że on sam jest przekonany o jego niewinności.
Takie jest tło obecnej decyzji. Do Watykanu dotarły nowe informacje. Papież wysyła zatem do Chile człowieka, który ma wysłuchać oskarżeń. Nie jest to “byle kto”, ale wieloletni promotor sprawiedliwości w Kongregacji Nauki Wiary i przewodniczący Kolegium ds. Rozpatrywania odwołań w sprawach najcięższych przestępstw, zastrzeżonych dla Stolicy Apostolskiej. To wyraźny sygnał: Kościół sprawę traktuje poważnie. Także wtedy, gdy papież niedawno powiedział wprost, że wierzy w niewinność biskupa Barrosa.
Przekonanie o niewinności to jedno. Konieczność wysłuchania stawianych oskarżeń to drugie. Liczą się fakty, nie przekonania.
Opisuję sprawę, bo działania papieża w tej kwestii wydają mi się modelowe. Proste, jasne, oczywiste i wyważone. Nie ma mowy o bagatelizowaniu sprawy. Ale też nie ma mowy o działaniach, które może wizerunkowo wypadłyby dobrze, ale ich ceną byłoby dobre imię niewinnego człowieka. Bywa, że przy wyjaśnianiu spraw związanych z pedofilią (także innymi ciężkimi przestępstwami) miotamy się między skrajnościami, poświęcając przejrzystość działania, a czasem niestety i prawdę, na rzecz ochrony dobrego imienia człowieka - lub odwrotnie, w imię “ucieczki do przodu”, wobec nacisków i “dla dobra Kościoła” poświęcając godność człowieka. Tymczasem jedno i drugie dobro jest ważne. Jedno i drugie trzeba zachować.
Papież daje dobry przykład, jak można to zrobić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.