- Wszystko chcemy mieć szybko i szybkie: internet, pendolino, samochód i sukces. A po co nam to wszystko, jeśli nie mamy się z kim tym dzielić? - mówiła s. Teresa Pawlak, 38-letnia albertynka z Krakowa, podczas V Diecezjalnego Dnia Kobiet. - Do szczęścia potrzebujemy człowieka.
Siostra Teresa opowiadała, że w III klasie liceum była nieklasyfikowana z powodu 75 proc. nieobecności w szkole. Mama, wychowująca po śmierci męża samotnie 5 dzieci, o niczym nie wiedziała. - Bardzo się wtedy zdenerwowała, ale obiecała, że mnie nie opuści i wspólnie poszukamy sposobu, jak zaradzić temu problemowi - opowiadała albertynka. - To jest siła kobiety. Dla miłości potrafi wszystko.
Siostra przypomniała to, co mówili także inni prelegenci - że człowiekowi do życia koniecznie potrzebna jest relacja. Na przykładzie składników do wypieku chleba opowiadała, co jest ważne, co sprawia, że życie ma smak i odpowiednią „konsystencję”. - Żeby dać życie, trzeba żyć. Czy ty czujesz, że żyjesz? Czy twoje życie to jest tylko bycie? - pytała siostra. - W szukaniu człowieka człowiek się czasem bardzo gubi.
Wie o tym bardzo dobrze, bo zajmuje się osobami mocno poranionymi. - Bycie z człowiekiem, nie tym, którego sami wybraliśmy, jest bardzo trudne - opowiadała. - Patrzę w oczy matek, które przepiły dom, małżeństwo, rodzinę. Nie mogę powiedzieć: "Nic się nie stało". Ale też zawsze jest nadzieja, dopóki człowiek żyje. Kobieta jest w stanie "przejść ponad ból". Potrafi przez 50 lat żyć w związku, gdzie jest trudno. Bo widzi wartość, bo kocha.
S. Teresa mówiła, że w życiu wielu kobiet z jej przytuliska po prostu kogoś zabrakło. Stoczyły się z braku miłości. - Czasem muszą doświadczyć dna, żeby zrozumieć, że nigdy nie żyły w relacji - tłumaczyła. - Niektóre dopiero tu znajdują sens życia, Boga.
Opowiadała o 50-letniej pani profesor, która załamała się po śmierci męża, i o 18-latce z agencji towarzyskiej. - W życiu chodzi o to, by dać człowiekowi nadzieję i tak "rodzić życie"! - wyjaśniła s. Teresa.
- Nasze życie jest jak ołówek. Nieważne jest, jak on wygląda, czy jest żółty, gruby czy cienki. Ważny jest ten rysik w środku, który… trzeba czasem zatemperować - mówiła. - Ołówkiem można komuś wyłupać oko lub napisać: "Kocham cię". Trzeba też pamiętać, że żeby ołówek coś napisał, musi znaleźć się w czyjejś ręce. A mając w ręce ołówek, można go złamać. Z drugiej strony – im ołówek krótszy, tym trudniej go złamać. I nawet gdy ma pół centymetra, dalej można nim pisać.
Siostra zapewniła, że nikt nie potrafi tak "przenieść wzroku" ze złamanego ołówka, żeby ten dalej mógł służyć tylko do pisania, a nie do wyłupywania oczu, jak kobiety. - Mamy taką trochę Boską moc, żeby ochronić życie - mówiła. - A z Bogiem nawet złamany ołówek staje się berłem.
Czytaj także:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak jego poglądy nie zawsze są zgodne z katolickim nauczaniem.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.