Problem pozostał. Trzeba, by zajęło się nim i społeczeństwo, i Kościół. Niekoniecznie hierarchiczny, choć ponadpolityczny głos hierarchii wydawałby mi się rzeczą cenną.
Protest niepełnosprawnych i ich rodzin w Sejmie został zawieszony. Decyzję tę uzasadniono obawami, że stworzone w parlamencie warunki mogą zagrozić ich bezpieczeństwu. Cztedziestodniowy protest doprowadził do uchwalenia ustawy podnoszącej wysokość renty socjalnej z 856 do 1029 zł. brutto (oznacza to realny wzrost świadczenia netto o 133 zł.: z 745 do 878 zł.). Weszła także w życie ustawa przyznająca osobom ze znacznym stopniem niepełnosprawności szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych i wyrobów medycznych. Nie spełniono natomiast postulatu wypłacania dorosłym niepełnosprawnym dodatku w wysokości 500 zł. miesięcznie. Dodatek taki otrzymują rodzice na dziecko (każde: zdrowe i niepełnosprawne) i tracą go, gdy dziecko kończy 18 r.ż. Ich sytuacja - niestety - nie zmienia się ani o jotę.
Niespełna 900 zł. na rękę, już po nowelizacji. Na co może wystarczyć? Na co wystarczyłoby nam, zdrowym, w pełni sprawnym, niepotrzebującym leków, rehabilitacji, specjalistycznego sprzętu?
Zasadniczo uważam, że lepiej jest, jeśli państwo nie zabiera człowiekowi pieniędzy, zamiast je zabierać po to, by z gestem rozdać (część wpompowując w struktury rozdające). Niemniej jest wiele takich sytuacji, w których pomoc państwa jest konieczna. Na nią środki znaleźć się muszą. Co więcej: nie chodzi o byle rzucony ochłap. Chodzi o taką pomoc, która pozwoli ludziom żyć w sposób odpowiadający ich ludzkiej godności. To znaczy także: decydując o sobie. W maksymalnym możliwym dla danej osoby stopniu.
Niestety, często można spotkać się z pomocą, która w zamian za środki do życia odbiera człowiekowi wolność decydowania o sobie. Z systemem, który dorosłych traktuje jak małe dzieci, a ludzi chorych jak potencjalnych złodziei, który zamiast przywracać godność upadla. Jeśli kogoś takie stwierdzenie dziwi, niech zastanowi się chwilę, czy chciałby sam w takiej roli funkcjonować. Nie? To czemu fundujemy to innym? Bo nie mają wyjścia?
Już słyszę nieśmiertelny argument, że nie ma pieniędzy. Używa go każda aktualna władza i neguje każda aktualna opozycja. A ja bym bardzo chciała, by ktoś wreszcie policzył, ile pieniędzy wydajemy na różnego rodzaju pomoc i czy na pewno otrzymują ją ci, którzy jej potrzebują? Bardzo bym też chciała, by ktoś zastanowił się, czy na pewno taniej jest zbierać, by później rozdawać? Mam co do tego spore wątpliwości. To, czego potrzebujemy, to nie tyle kolejna wyszarpana danina (która - to prawda - bardzo zmieniłaby sytuację konkretnych ludzi), ale przebudowa całego systemu. Tak, żeby środki przeznaczane na pomoc nie były pulą, z której finansuje się kiełbasę wyborczą, ale rzeczywiście trafiały tam, gdzie są potrzebne.
Owszem, świadczenie 500+ uważałabym za lepsze rozwiązanie niż przyznawanie szczególnych uprawnień. Z prostego powodu: szanuje godność tych, którym chcemy pomóc. To oni (czasem: ich opiekunowie) najlepiej wiedzą, czy potrzebują pieluch, butów czy może książki. Są ludźmi, mają nie tylko biologiczne potrzeby. Niemniej nawet takie rozwiązanie należałoby uznać jedynie za sposób na załatanie bieżącej dziury, na którym nie można poprzestać.
Protest został zawieszony. Zapewne do czasu kolejnej fali determinacji i rozpaczy przemieszanej z nadzieją, że może teraz... Problem pozostał. Politycy się nim raczej dobrowolnie nie zajmą, politycznie to się nie opłaca. Trzeba, by zajęło się nim i społeczeństwo, i Kościół. Niekoniecznie hierarchiczny, choć ponadpolityczny głos hierarchii wydawałby mi się rzeczą cenną. W tej chwili to łatwiejsze...
Nie wystarczy prowadzenie wielu organizacji pomocowych. Trzeba także upomnieć się o prawa tych, którzy naszej bezpośredniej pomocy nie potrzebują. Po to, by jej nie potrzebowali także w przyszłości.
Troska o to, by życie każdego człowieka było życiem godnym musi być naszym priorytetem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.