Prezydent USA Donald Trump i przywódca Korei Płn. Kim Dzong Un podpisali we wtorek wspólny dokument na zakończenie historycznego szczytu w Singapurze. Tekstu dokumentu na razie nie ujawniono, ale obaj przywódcy podkreślali jego dużą wagę.
Przed podpisaniem dokumentu Trump oświadczył, że jest on "bardzo ważny" i "dość wszechstronny". Zapowiedział przy tym, że proces denuklearyzacji Korei Płn. rozpocznie się "bardzo szybko". "Wypracowaliśmy bardzo specjalną więź. Rozwiążemy bardzo duży, bardzo niebezpieczny problem" - powiedział prezydent USA.
"Odbyliśmy historyczne spotkanie i zdecydowaliśmy się pozostawić przeszłość za sobą (...). Świat zobaczy poważną zmianę" - powiedział Kim, podpisując dokument, który nazwał "historycznym porozumieniem".
Trump nazwał Kim Dzong Una "bardzo utalentowanym człowiekiem", który "bardzo kocha swój kraj". Zapowiedział, że zaprosi go do Białego Domu. Dodał, że po szczycie bardzo zmienią się relacje USA z Koreą Północną i z całym Półwyspem Koreańskim.
Kraj ma ponad 170 mln mieszkańców, z których 90 proc. wyznaje islam. Katolików jest tam 300 tys.
Indie włączyły się w spór między Mauritiusem a W. Brytanią o przynależność wysp Chagos
Rodzina ta została zamordowana przez Niemców 5 stycznia 1943 r.