Uczestnicy Marszu Śledzia w sobotę 18 sierpnia po raz kolejny pokonali trasę z Kuźnicy do Rewy. W tym roku udało się ustanowić rekord Polski w największej ilości osób jedzących śledzia jednocześnie.
Zaczęło się 16 lat temu od czterech śmiałków. Przeprawiali się wpław przez wody Zatoki Puckiej. Za ich przykładem w ciągu 18. edycji imprezy poszły setki osób.
Do wody wchodzą w Kuźnicy. Jest to etap wiary, bo kiedy stopniowo niknie im grunt pod nogami, przed sobą widzą tylko wodę. Teraz, by pokonać kolejne metry, potrzeba nadziei, że za moment znowu będzie można iść. Kolejny etap nazywają syndromem Mojżesza, kiedy na środku zatoki idą wąskim pasem suchej ziemi, mając po obu stronach morze. Jest to również etap, kiedy mogą dotknąć wystających na tym odcinku wraków, w tym okrętu podwodnego.
Następnie przychodzi etap próby, a na koniec - "walki o życie", kiedy do przeprawy jest tzw. głębinka, czyli sztuczny przekop w mieliznach o szerokości nawet do
W tym roku uczestnicy na Marsz Śledzia zjechali nie tylko z całej Polski, ale i z zagranicy, m.in. z Czech, Niemiec i Białorusi. Największą grupą byli nowicjusze. - W sumie maszerowało 100 osób. Nad bezpieczeństwem uczestników czuwali ratownicy. Nowością 18. edycji Marszu Śledzia było ustanowienie rekordu Polski w... jedzeniu śledzia w niecodziennych warunkach. Rekord na największą liczbę osób, a było ich 121, jednocześnie jedzących rybkę, udało się ustanowić na południowo-zachodnim krańcu Rybitwiej Mielizny, podczas tradycyjnej już części naszego marszu, czyli ceremonii Pasowania na Śledzia - wyjaśnia Radosław Tyślewicz, pomysłodawca i organizator imprezy.
Marsz Śledzia przyciąga ludzi w różnym wieku. Jedni szukają ekstremalnego sposobu na spędzenie czasu, inni chcą się sprawdzić. Ale marsz to nie tylko świetna zabawa. - Chodzi również o to, żeby uczestnicy zapoznali się z zasadami bezpiecznego wypoczynku na wodzie, ratownictwem wodnym, zasadami przetrwania w wodzie i o przełamanie bariery w kontaktach z ratownikami WOPR - wylicza R. Tyślewicz.
Justyna Liptak /Foto Gość
Małgosia i Przemek na marsz przyjechali z Warszawy
Maszerowanie przez wody zatoki to także okazja, by zaznajomić uczestników z ciekawostką przyrodniczo-turystyczną regionu, jaką jest Rybitwia Mielizna. - Tylko świadomość istnienia takich pereł przyrody, jak mielizny między Kuźnicą na Półwyspie Helskim a Rewą, może prowadzić do ich poszanowania, z jednoczesnym podniesieniem walorów turystycznych regionu - dodaje pan Radosław.
Małgosia i Przemek przyjechali z Warszawy. O marszu dowiedzieli się z gazety. Pan Przemek postanowił zgłębić temat. - Poszperałem w internecie, porozmawiałem z żoną i wspólnie postanowiliśmy, że się zgłosimy, bo to może być fajna przygoda - mówi.
Udało się im zakwalifikować we dwoje, rozpoczęli więc przygotowania do ekstremalnego marszu. - Sprawiliśmy sobie sprzęt w postaci odpowiedniego ubioru, czyli pianek, które, co wyszło w praniu, okazały się za słabe, bo było nam bardzo zimno - tłumaczy.
Nie zniechęcili się jednak i trasę pokonali prawie samodzielnie. - Skorzystałam z możliwości podpłynięcia, gdy rozpoczął się etap, kiedy trzeba było trzymać się liny. Okazało się, że mam za mało siły - mówi pani Małgosia. Pan Przemek tylko na chwilę wsiadł do kutra, żeby trochę się ogrzać. - Byłem naprawdę zziębnięty i każda kolejna chwila w wodzie powodowała fizyczny ból - mówi.
Jednak oboje bardzo się cieszą, że zdecydowali się przeżyć tę przygodę. - Warto, choć raz w życiu się na taki marsz wybrać. To wspaniały sprawdzian samego siebie, a także niepowtarzalna okazja, by podziwiać piękne widoki - wyjaśnia pani Małgosia. Małżeństwo nie wyklucza, że na Marsz Śledzia powrócą. - Przeanalizujemy, co należy poprawić, by szło nam się bardziej komfortowo i możliwe, że wrócimy w kolejnej edycji - dodaje pan Przemek.
Po wyczerpującym marszu niedaleko Morskiego Krzyża, stojącego na końcu alei Zasłużonych Ludzi Morza, odbyło się wręczenie okolicznościowych dyplomów i odznak. Uczestnicy i sympatycy marszu mogli się także posilić grochówką oraz skosztować smakowicie przyrządzonego śledzia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.