Zatrucie tlenkiem węgla to już nie prawdopodobna, lecz ustalona przyczyna śmierci ofiar pożaru w escape roomie. Prokuratura ma opinię biegłego z zakresu medycyny sądowej w tej sprawie - powiedział PAP w piątek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.
Jak poinformował Gąsiorowski prokuratura dysponuje opinią biegłego z zakresu medycyny sądowej sporządzoną po badaniach sekcyjnych pięciu 15-letnich dziewcząt, które zginęły 4 stycznia w escape roomie w Koszalinie. "Opinia jednoznacznie wskazuje na to, że przyczyną śmierci pokrzywdzonych było zatrucie tlenkiem węgla. Możemy obecnie mówić już o ustalonej przyczynie ich zgonu" - powiedział Gąsiorowski.
Dodał, że biegły jednoznacznie wykluczył, by pokrzywdzone były pod wpływem alkoholu, narkotyków czy jakichkolwiek środków odurzających.
Według ustaleń prokuratury to 28-letni Miłosz S. z Poznania faktycznie organizował i prowadził escape room w Koszalinie należący do jego babci. Zajmował się zawodowo obsługą tego typu pokoi zagadek. Prokuratura postawiła mu zarzut umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pięciu osób, które w nim zginęły. Podejrzany został aresztowany tymczasowo na trzy miesiące. Grozi mu do 8 lat więzienia.
Do tragicznych wydarzeń doszło 4 stycznia. W escape roomie w Koszalinie zginęło pięć 15-letnich dziewcząt, uczennic klasy 3d Gimnazjum nr 9, obecnie SP nr 18. Według wstępnych ustaleń prokuratury przyczyną pożaru w pomieszczeniu obok tego, w którym przebywały dziewczęta, był ulatniający się gaz z butli gazowej (butle zasilały w paliwo piecyki w budynku). Ogień miał uniemożliwić 25-letniemu pracownikowi escape roomu dotarcie do nastolatek. Mężczyzna został poparzony, nie otworzył dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla. W czwartek odbył się ich pogrzeb. Spoczęły obok siebie na cmentarzu komunalnym w Koszalinie.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.