Dla niektórych błogosławiona od parkowania. Historia mało znanej hiszpańskiej zakonnicy bł. Euzebii Palomino Yenes.
Błogosławiona Euzebia Palomino Yenes pojawiła się w moim życiu znienacka. Akurat jechałam samochodem z moim dobrym kolegą i nie pamiętam dokładnie dlaczego, zapytał mnie czy znam tę błogosławioną salezjankę. Moja odpowiedź była krótka: Nie. Zaczął się śmiać, że we Włoszech, a przede wszystkim w Rzymie, wzywana jest do pomocy przy parkowaniu. W sumie zaparkować w Rzymie nie jest tak prosto. Włoscy salezjanie ułożyli nawet krótką modlitwę. „Eusebia Palomino trovaci un posticino” – co na polski oznacza „Euzebio Palomino znajdź nam miejsce do zaparkowania”. Muszę przyznać, że do tej pory błogosławiona wywiązuje się całkiem nieźle w wyszukiwaniu miejsca, gdy go potrzebuję. Zaczęłam szukać informacji o niej. Szczerze, na polskich stronach za dużo ich nie ma, więc przerzuciłam się na zagraniczne. Dotarłam m.in. do obszernej dokumentacji z jej procesu beatyfikacyjnego. Ponad 800 stron świadectw - jej sióstr ze zgromadzenia, osób, które znały ją mniej lub bardziej osobiście. Znalazłam również na włoskiej Aletei informację o cudownym obrazie.
Zakochana w Jezusie
Siostra Maria Teresa Rampini opisała szczegółowo życie przyszłej błogosławionej. Euzebia urodziła się w 16 grudnia 1899 roku w Cantalpino w bardzo biednej rodzinie Agostina Palomino i Juany Yenes. Podkreślała jednak, że w domu pomimo biedy (wręcz piszczącej) panował pokój i radość. Euzebia wspominała, że gdy mama wieczorem przygotowywała kolacje, jej ojciec brał w dłonie małą książeczkę – katechizm, który zawierał „wiele cudownych rzeczy, wielkość, pokój i mnóstwo miłości, która napełniała duszę Bogiem”. Mając siedem lat zaczęła chodzić do szkoły, jednak z powodu biedy często była nieobecna, ponieważ musiała chodzić z mamą do lasu zbierać chrust. Do tego zdarzało jej się żebrać. Od ósmego roku życia pracowała jako opiekunka do dzieci. Przygotowując się do Pierwszej Komunii katechizmu uczyła się z radością, gdyż czuła, że prowadzi do świata, który był jej tak bliski. Swój dzień przyjęcia Pana po raz pierwszy wspominała: „Gdy myślę o dniu Komunii świętej, moje oczy napełniają się łzami radości, której doświadczyła moja dusza. Gdyby wtedy zaskoczyła mnie śmierć, moja radość byłaby jeszcze większa, ponieważ wszystkie moje życzenia zostały umieszczone w niebie. Pragnęłam umrzeć, aby być bliżej Jezusa, mojej Miłości. Ale On mi powiedział: „Nie, nie teraz. Powinnaś być na tym świecie. Pewnego dnia zostaniesz zakonnicą, będziesz się modlić i poświęcisz się dla dobra młodzieży”. Jej życie było naznaczone dwoma nabożeństwami: do Maryi i świętych ran Chrystusa.
Matka Anna Covi w swoich zeznaniach wspomina, że Euzebia od dziecka miała w sobie pragnienie kochania Pana. Kiedyś wyznała siostrze: „Czułam, że Jezus był ze mnie zadowolony i wiele razy słyszałam Jego słodki głos, zapraszający mnie, bym kochała Go jeszcze bardziej”.
Sny, które ukierunkowały jej życie
Siostra Carmen Moreno wspomina, że Euzebia od dziecka miewała prorocze sny. Pierwszy sen był spotkanie z około 3-letnim Jezusem, który podarował jej różaniec: „Odmawiaj codziennie, a tym ucieszysz moją Matkę” - usłyszała. Drugi sen dotyczył Hiszpanii i krwawej wojny domowej, która miała nadejść. Trzeci sen był spotkaniem ze Teresą z Ávila. Święta zapytała dziewczynkę, czy chce umrzeć. Euzebia odpowiedziała, że jeśli od razu pójdzie do nieba to tak, w przeciwnym razie boi się. Teresa wzięła ją za rękę i wybrały się razem na spacer. Dotarły do pięknego ogrodu. Euzebia zmieniła się w czterolatkę do siebie niepodobną, pełną jakiegoś nieziemskiego blasku. Usłyszała, że taka właśnie ma być. Dotarły również do drzwi prowadzących do Raju. Święta podkreśliła, że Królestwo Niebieskie jest dla dzieci i tych, którzy są do nich podobni.
„Tu cię chcę. Będziesz moją córką”
Choć Euzebia uczęszczała do szkółki niedzielnej Córek Jezusa, pewnego dnia spotkała dziewczynkę, która zaprosiła ją do oratorium sióstr Córek Maryi Wspomożycielki. Wchodząc do kaplicy podeszła do figury Wspomożycielki. Usłyszała głos: „Tu cię chcę. Będziesz moją córką”. U sióstr salezjanek znalazła nową pracę. Pomagała z ochotą, zawsze była gotowa, by coś zrobić. Choć była uboga, wszystkich obdarowywała uśmiechem. Uczennice przybywając do szkoły szukały jej, by zamienić z nią kilka słów.
31 stycznia 1922 roku rozpoczęła bycie postulantką u salezjanek. Jej pisma są pełne żarliwości, widać w nich jak bardzo zakochana była w Jezusie. „Ty, który jesteś więźniem tabernakulum, szalony z miłości do mnie, dlaczego nie uczynisz mnie więźniem miłości dla ciebie?”.
5 sierpnia tego samego roku została przyjęta do nowicjatu. Pewnego dnia siostra mistrzyni nowicjatu zaproponowała jej książkę do rozmyślań. Zdziwiona Euzebia zapytała: „To do rozmyślań potrzebna jest książka?”
W Wielką Sobotę 1924 miała wypadek, wracając z piwnicy w rękach trzymała butelki, wywróciła się. Duże kawałki wbiły jej się w ręce. Następiły krwotoki. Euzebia otrzymała namaszczenie chorych. Przez dwa miesiące walczyła o życie. Lekarz stracił już prawie nadzieję. Siostra Caridad wspomina, że pomimo tego wszystkiego Euzebia była spokojna. Zapytała nawet o to przyszłą błogosławioną. „Tak jestem spokojna. Jeśli taka jest wola Boża. On wie, co jest dla mnie najlepsze.”
5 sierpnia 1924 została salezjanką. Opuszczając dom nowicjatu powiedziała jeszcze siostrze Caridad: „Postarajmy się być świętymi. Reszta to strata czasu”. Udała się do Valverde. Tam zajmowała się kuchnią, portiernią, garderobą i pomagała w oratorium. Znalazła też klucz do serc dzieci. Opowiadała im o ks. Bosko, Matce Mazzarello, misjach, o życiu świętych.
Cuda za życia
Któregoś dnia robotnik kopał u sióstr wyschniętą studnię. Pozostał jeden kamień do usunięcie i nagle strumień wody tak trysnął, że go zalał. Zaczął tonąć, zdążył tylko krzyknąć o pomoc. Euzebia była w pobliżu, podbiegła do studni, a nie mając nic innego pod ręką, zdjęła krzyż z szyi i podała go robotnikowi. Woda zatrzymała się, a przemoczony mężczyzna wydostał się ze studni, dziękując za ratunek.
Innym razem do siostry Euzebii przyszła mała, zrozpaczona Genia. Jej ojciec prowadził restaurację, ale nie pozwalał w niej na niemoralne rozmowy i śpiewy. Obrażeni goście wyszli i nie wrócili więcej, co gorsza podburzyli innych. Więc restauracji groziła ruina. Euzebia ją uspokoiła. Obiecała modlitwę. Restauracja na nowo zaczęła prosperować.
Ofiara z własnego życia
1930 roku Euzebia złożyła śluby wieczyste. Zaproszona przez matkę nowicjatu wygłosiła niesamowity wykład o miłości Boga. Wiele osób, w tym także księży i kleryków przychodziło do niej, by porozmawiać, po rady i rozwiać wątpliwości. Wojna domowa niestety zbliżała się wielkimi krokami. W śnie zobaczyła spalone parafie. Powracały do niej również „wizje krwi”. Ofiarowała Bogu swoje życie, by ratować Hiszpanię. Bóg przyjął jej ofiarę. Astma stała się nie do zniesienia. 24 stycznia 1935 roku Euzebia poczuła się gorzej. Siostry przez moment były przekonane, że nie żyje. Jednak po trzech minutach wróciła do siebie, spokojna, o twarzy anioła, jakby widziała niesamowite rzeczy. Jej stan jednak zaczął się pogarszać. 10 lutego 1935 roku mając 36 lat umiera. Przed śmiercią prosiła siostry, by mówiły jej „o dobrych rzeczach, by ją choć trochę pocieszyć”. Wizje dotyczące rewolucji w Hiszpanii zaczęły się spełniać. Jej dwie siostry ze zgromadzenia zostały rozstrzelane. Po jej śmierci do grobu udawało się wielu ludzi, szli do „swojej świętej”. Wypraszała im potrzebne łaski.
„Z tą twarzą nie wierzę, że możesz mi pomóc” – historia pewnego obrazu
Wśród niezwykłych cudów, z jakimi do czynienia miała Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych, jest obraz. W 1982 r. zaplanowano kanoniczne dochodzenie w sprawie życia i cnót religijnych s. Euzebii w diecezji Huelva, w południowo-zachodniej Hiszpanii. W związku z tą uroczystością przełożona zgromadzenia salezjańskiego, matka María Luisa Aparicio, postanowiła uhonorować swoją siostrę za pomocą obrazu, który utrwaliłby jej pamięć. Poprosiła o wykonanie obrazu miejscowego malarza Manuela Parreño Rivera. Początkowo propozycja schlebiała malarzowi, ale z upływem miesięcy miał coraz więcej wątpliwości. Sam w tym czasie, by raczej mało religijny osobą i nie wierzył w cuda. Zamierzał nawet zrezygnować z malowania obrazu. W tym czasie kuzynka malarza Amalia Becerro Parreño każdej niedzieli odwiedzając cmentarz prosiła s. Euzebię, by oswoiła serca jej kuzyna i by ten zdecydował się namalować obraz. 27 marca 1983 roku zgodził się i obiecał, że prace rozpocznie 31 marca (Wielki Czwartek). 30 marca kolega przyniósł mu ramę na obraz. Płótno idealnie do niej pasowało, ale nawet nie było przygotowane do malowania. Następnego dnia rano, malarz poinformował swoją żonę, że idzie malować obraz zakonnicy i może wreszcie zostawią go w spokoju. „Co prawda nie skończę obrazu na czas, ale przynajmniej go zacznę”.
Malarz stojąc przed czarną białą fotografią, która miała służyć jako model, wypalił: „Nie mam czasu, by cię teraz namalować. Zobaczymy, czy to co mówią o tych twoich cudach jest prawdą i że sprawisz, że cię namaluję. Choć z tą twarzą nie wierzę, że możesz mi pomóc”. Pierwsze dwie godziny malowania przebiegały normalnie. Jednak malarz zdziwił się, gdy warstwa farby którą nałożył wyschła szybciej niż powinna. Normalnie malowałby dalej następnego dnia, ale tym razem mógł kontynuować. Po czterech godzinach obraz był ukończony, a poprawki były niepotrzebne.
W 1997 roku obraz został poddany badaniom. Najpierw radiografii, potem badano barwy rozpuszczalnika, a następnie przeprowadzono próby suszenia czystych i mieszanych pigmentów. Rada Techniczna Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych na spotkaniu 22 listopada 2001 roku stwierdziła, że w normalnych warunkach niemożliwe jest, by w tak krótkim czasie obraz olejny mógł wyschnąć. „Ten przypadek przedstawia zatem wymagania techniczne niewytłumaczalne” – podsumowali.
Papież Jan Paweł II ogłosił Euzebię Palomino Yenes błogosławioną 25 kwietnia 2004 roku.
Teksty, z których korzystałam:
https://centrostudifma.pfse-auxilium.org/it/pdf/csfma/positio-eusebia-palomino.pdf?GENEREDOCUMENTO_ID=8
Ks. Stanisław Szmidt SDB, Święci, błogosławieni, słudzy boży rodziny salezjańskiej, Wydawnictwo Salezjańskie 1997, s. 155-162
http://www.santiebeati.it/dettaglio/90099
https://it.aleteia.org/2015/08/21/il-miracolo-del-quadro-dipinto-in-quattro-ore/
http://www.cgfmanet.org/ita/download/interventi/8.doc
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.