W wywiadzie opublikowanym w sobotę w "The Globe and Mail" liberalna deputowana Celina Caesar-Chavannes poskarżyła się na "wrogą reakcję" Justina Trudeau, gdy powiadomiła go, że nie będzie ubiegać się o mandat. To kolejna rewelacja rzucająca cień na premiera.
"Mówił podniesionym głosem. Krzyczał na mnie, że nie doceniam, ile dla mnie zrobił" - wyznała deputowana. "Przeprosił potem, ale to nie pierwszy raz, gdy jego zachowanie było tak nieprzyjazne" - dodała.
W trakcie rozmowy premier kanadyjskiego rządu miał nalegać, żeby Caesar-Chavannes opóźniła poinformowanie opinii publicznej o tym, że nie będzie kandydować, ponieważ media żyją skandalem związanym z dymisją minister sprawiedliwości Jody Wilson-Raybould, jaki przydarzył się rządzącym liberałom na początku roku wyborczego.
Justin Trudeau chciałby uchodzić za polityka, któremu bliskie są prawa kobiet i który troszczy się o przedstawicieli autochtonicznej ludności Kanady - pisze w komentarzu agencja AFP. W wywiadzie dla "The Globe and Mail" Celina Caesar-Chavannes podważyła to. Wyraziła pogląd, że premier zrobi wszystko, by uniknąć złego wrażenia, jakie stwarza "odejście z jego rządu dwóch kolorowych kobiet".
W sobotę biuro prasowe premiera zdementowało informację "The Globe and Mail". że podczas rozmowy z deputowaną wywodzącą się z tego samego ugrupowania Trudeau "manifestował wrogość". "Premier rządu żywi głęboki szacunek wobec Pani Celiny Caesar-Chavannes. Ich rozmowy, jakie miały miejsce w lutym, odbywały się w szczerzej atmosferze, ale nie było w nich niczego nieprzyjacielskiego" - zaznaczono w oświadczeniu dla prasy.
Także w przyszłości, "szef rządu będzie zabiegać o to, by w rządzie, a także w klubie poselskim panowała taka atmosfera, która pozwala członkom ekipy otwarcie wyrażać swoje zatroskanie czy pokazywać, że się z czymś nie zgadzają" - głosi komunikat. Zdaniem rzecznika zaistniały incydent miał związek z takim właśnie podejściem premiera Trudeau do kontaktów ze współpracownikami.
Agresywana reakcja Trudeau - ujawniona przez deputowaną Caesar-Chavannes - wpisuje się w szerszy kontekst. Polityczny skandal wokół firmy SNC-Lavalin i wywołana nim dymisja dwóch członkiń rządu: Jody Wilson-Raybould i Jane Philpott, szefującej Treasury Board (urząd łączący role resortu administracji i częściowo skarbu), przyczyniły się do erozji pozytywnego wizerunku premiera Kanady Justina Trudeau.
Przeciwko SNC-Lavalin, firmie inżynieryjno-budowlanej z siedzibą w Quebecu toczy się postępowanie w sprawie m.in. podejrzeń o łapówki. Może ono skutkować postępowaniem karnym lub zawarciem ugody. W przypadku ugody SNC-Lavalin mogłaby zostać ukarana grzywną, ale nie zostałaby odsunięta na 10 lat od publicznych przetargów. Premier i jego współpracownicy mieli naciskać na Wilson-Raybould, by wpłynęła na departament nadzorujący sprawę. Chodziło o to, by zdecydowano się na ugodę.
SNC-Lavalin na całym świecie zatrudnia ponad 50 tys. osób, w Kanadzie daje pracę prawie 9 tys., przede wszystkim w Quebecu.
Dochodzenie w sprawie nacisków prowadzi parlamentarny komisarz ds. etyki. Równolegle sprawą zajmuje się parlamentarna komisja sprawiedliwości, której posiedzenia są transmitowane. Zgodnie z parlamentarną praktyką zeznający przed tą komisją nie są zaprzysięgani. Relacje świadków dały dwie odmienne wersje wydarzeń.
Tydzień temu wyjaśnienia składała sama Wilson-Raybould. Powiedziała, że między wrześniem a grudniem ub.r. wywierano na nią "intensywne naciski polityczne". Miała być uprzedzona przez premiera o negatywnych konsekwencjach dla miejsc pracy w Quebecu w przypadku wszczęcia postępowania karnego
W styczniu br. w rządzie nastąpiły zmiany na stanowiskach po dymisji szefa jednego z resortów. Wilson-Raybould objęła funkcję ministra ds. weteranów i mówiła w ub. tygodniu, że jej zdaniem powodem odebrania jej teki ministra sprawiedliwości była sprawa SNC-Lavalin.
Philpott w swym oświadczeniu napisała, że podała się do dymisji w związku ze sposobem, w jaki rząd odniósł się do problemu nacisków na byłą minister sprawiedliwości. Jak podawały media, pozostałych 33 ministrów rządu Trudeau zapewniło o swoim poparciu dla premiera.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.