Słowacka Centralna Komisja Wyborcza otrzymała sygnały o przypadkach kupowania głosów w południowych i wschodnich częściach Słowacji podczas sobotnich wyborów parlamentarnych - poinformowała jej przewodnicząca Tatiana Janeczkova.
Dodała, że incydenty muszą najpierw zostać zbadane, a później ewentualnie będą podjęte dalsze działania.
Na nieprawidłowości skarżył się też słowacki premier Robert Fico: w zestawie kart do głosowania jego żony zabrakło listy rządzącej lewicowo-populistycznej partii Smer, której Fico przewodniczy. Odpowiednią kartę pani Fico otrzymała nieco później od członków komisji. Sam Fico nazwał incydent skandalicznym.
CKW nie zarejestrowała poza tym nieprawidłowości podobnych do tego, który przydarzył się żonie premiera. Zdaniem Komisji wybory przebiegają raczej spokojnie.
Oczekuje się, że sobotnie wybory nie doprowadzą do zasadniczych zmian na słowackiej scenie politycznej.
4,3 mln obywateli uprawnionych do głosowania wybiera 150 deputowanych do jednoizbowego parlamentu spośród 2400 kandydatów z 18 partii.
Według ostatnich sondaży wyborczych największe szanse na zwycięstwo ma właśnie Smer, na który zamierzało głosować 30 proc. wyborców. Drugie miejsce zajmowała opozycyjna Słowacka Unia Demokratyczna i Chrześcijańska (SDKU) poprzedniego szefa rządu Mikulasza Dzurindy z 12 procentami poparcia. Spośród dwóch pozostałych ugrupowań koalicji rządowej nacjonalistyczna Słowacka Partia Narodowa (SNS) miała poparcie od 5 do 9 proc. wyborców, a Partia Ludowa-Ruch na Rzecz Demokratycznej Słowacji (LS-HZDS) byłego autokratycznego premiera Vladimira Mecziara oscylowała wokół mandatowego progu 5 proc. głosów.
Zdaniem władz frekwencja może być wyższa niż w wyborach parlamentarnych z 2006 roku, kiedy głosowało 55 proc. uprawnionych.
Po zamknięciu sześciu tysięcy lokali wyborczych o godzinie 22 znane będą wyniki tzw. exit polls, a oficjalne wyniki wyborów mają być ogłoszone w niedzielę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.