Premier Donald Tusk ocenił, że Jarosław Kaczyński bardzo pragnie odzyskać władzę i - w opinii Tuska - adekwatnym hasłem kandydata PiS na prezydenta byłoby: "władza jest najważniejsza". Tusk stwierdził też, że musi uszanować decyzję PSL o niepoparciu żadnego z kandydatów w II turze wyborów.
Tusk powiedział w sobotę w radiu RMF FM, że nie ma wrażenia, by sztab kandydata PO na prezydenta Bronisława Komorowskiego, koncentrował się na prowokowaniu Jarosława Kaczyńskiego. "Uważam, że jaki Jarosław Kaczyński jest każdy widzi i słyszy, nawet jeśli kandydat PiS przebiera się każdego dnia w jakąś nową owieczkę i coraz to łagodniejszą" - mówił.
Pytany dlaczego odmawia prezesowi PiS możliwości zmiany, premier odparł, że "rola jakiej się podjął wyklucza grzech naiwności".
Stwierdził, że życie zmienia ludzi "szczególnie na takich dramatycznych zakrętach jak ostatnie kilka miesięcy". Natomiast - dodał - "czy to jest zmiana na lepsze, czy na gorsze, niech każdy sam oceni".
"Twierdzę, że każdy człowiek się zmienia szczególnie po takich zdarzeniach, ale nie twierdzę, że każdy na lepsze. I przede wszystkim: ja odbieram dziś Jarosława Kaczyńskiego, jako polityka, który tak bardzo pragnie odzyskać władzę - uważam, że to jest adekwatne hasło jego kampanii: +władza jest najważniejsza+ - że jest gotów być może pojechać nawet na grób Barbary Blidy (była posłanka, b. minister budownictwa za rządów SLD zastrzeliła się w swoim domu 25 kwietnia 2007 r. podczas próby zatrzymania przez ABW w związku z tzw. aferą węglową)" - powiedział Tusk. Hasło kandydata PiS w kampanii wyborczej to "Polska jest najważniejsza".
Tusk stwierdził, że ma prawo wyrażać swój pogląd, a - zaznaczył - "jest to pogląd człowieka, który zna Jarosława Kaczyńskiego bardzo długo i bardzo dobrze".
Premier powiedział też, że wielu ludzi - również on sam - straciło w ostatnich latach, w różnych okolicznościach, swoich najbliższych. "I wiem, jak ludzie, jak ja się zmieniłem też po czymś takim. Ale jak obserwuję dziś polityków PiS, to mam wrażenie, że to nie jest takie refleksyjne dojrzewanie do dobroci i do miłości, tylko jest to raczej używanie tej sytuacji do brutalnej walki o władzę" - powiedział Tusk.
Premier był też pytany o niedawne słowa polityka PO Janusza Palikota. Wiadomości TVP podały w piątek, że Palikot zapytany na wiecu wyborczym Bronisława Komorowskiego przez ekipę programu kabaretowego o myśliwskie hobby kandydata PO i czy "zapoluje on na wilki zjadające owce", odpowiedział: "Jarosława Kaczyńskiego trzeba zastrzelić i wypatroszyć". "Bronisław Komorowski pójdzie na polowanie na wilki i zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż w Europie" - mówił Palikot.
"Wstydzę się takich słów, to głupie słowa" - powiedział premier w sobotę. "Janusz Palikot - zdaje się - ma wrażenie, że jest dobrym artystą kabaretowym, tylko od pewnego czasu jego słowa przestały być śmieszne" - powiedział Tusk.
Pytany, czy straty jakie Palikot przynosi Platformie, nie przekroczyły już korzyści, premier i szef PO odpowiedział: "w tej chwili nie mam w ręku wagi kto więcej przynosi, kto więcej zabiera".
"Ale w przypadku słów Palikota mniej ważne wydaje mi się czy on dodaje, czy zabiera, tylko tak się po prostu nie robi. Tego typu słowa świadczą o zaniku takiego instynktu, ale też - powiedziałbym - etycznego. I dlatego mnie to też rzeczywiście bulwersuje" - powiedział Tusk.
Dopytywany o konsekwencje wobec Palikota odpowiedział, że "gdyby w partiach politycznych, nie tylko w Polsce, wyrzucano za głupotę, to byłyby to bardzo ekskluzywne kluby".
Premier pytany, czy gdyby Komorowski wygrał wybory prezydenckie, to sekretarz generalny PO i szef sejmowego klubu partii Grzegorz Schetyna, zostanie marszałkiem Sejmu, odpowiedział, że "nie ma takiego scenariusza".
Na pytanie, czy jest rozczarowany tym, że władze PSL, w tym wicepremier Waldemar Pawlak, zdecydowały, że Stronnictwo nie udzieli w II turze poparcia ani Komorowskiemu, ani Kaczyńskiemu i pozostawi decyzję w tej kwestii wyborcom PSL, Tusk odpowiedział, że z Waldemarem Pawlakiem "nie umawiali się na wybory prezydenckie".
"Proszę zauważyć, że je też nie poparłem Waldemara Pawlak w I turze, więc nie mam powodu żądać od niego, by opowiadał się za kandydatem Platformy" - powiedział premier. Jak dodał, to jest wybór Pawlaka i on musi to uszanować, chociaż oczywiście wolałby, żeby szef PSL miał inne zdanie w tej kwestii.
Dopytywany, czy PSL - które będzie musiało się teraz odróżniać od PO - nie jest w tej chwili dla niego problemem, Tusk powiedział, że ma wrażenie, że "Waldemar Pawlak bardzo dojrzał jako polityk" i że "potrafi to różnicowanie PSL, to odróżnianie się od koalicjanta, robić dużo bardziej elegancko niż kiedyś bywało w przeszłości".
Premier ocenił, że koalicja PO-PSL dotrwa do końca kadencji. "Jeśli chodzi o mnie nie mam żadnych powodów, żeby robić tutaj jakieś rewolucje" - mówił Tusk. Dodał, że według niego, zadaniem polityków w Polsce jest raczej stabilizowanie sytuacji.
Tusk nie sądzi, żeby elektorat PSL stał się w tej chwili elektoratem PiS. W jego opinii, w pierwszej turze wyborów zwolennicy PSL w stosunkowo niewielkim stopniu oddali głosy na Waldemara Pawlaka "prawdopodobnie kalkulując, że szanse ich - pierwszego jakby - kandydata są niewielkie i dlatego podzielili głosy już wcześniej" między Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego.
"Ale naszym zadaniem jest przekonywać nie Waldemara Pawlaka, tylko każdego mieszkańca polskiej wsi" - dodał Tusk.
Pytany, czy jeśli Komorowski wygra wybory prezydenckie, będzie reforma KRUS, premier odpowiedział, że "do tego potrzebna jest większość". "Zawsze o tym mówiliśmy i - chyba dość otwarcie premier Pawlak o tym mówił - póki jest koalicja z PSL, zasadniczej zmiany w KRUS nie będzie" - powiedział Tusk.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...