Nigdy nie spotkała kobiety, która żałowała tego, że urodziła dziecko. Jednocześnie spotkała wiele kobiet, które przez całe życie cierpiały, ponieważ dokonały aborcji.
We Włoszech odeszła niecodzienna kobieta. Paola Bonzi. Odeszła po cichu, tak jak całe życie służyła. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w kaplicy kliniki Mangiagalli w Mediolanie, tak jakby jej życie zatoczyło koło. Właśnie przy tej kaplicy 35 lat temu otworzyła pierwsze Centrum Pomocy Życiu. Dokładniej, dzięki pozwoleniu miejscowego kapelana, działało ono w zakrystii, ponieważ w tamtym czasie we włoskich szpitalach nie było zgody na podejmowanie żadnych działań pro-life. Był to czas promowania na ogromną skalę aborcji, która została zalegalizowana w tym kraju w 1978 r. Kiedy nikt się tym jeszcze nie zajmował Paola Bonzi dostrzegła samotność i dramat kobiet „skazanych” na aborcję i postawiła temu przeciwdziałać. Uratowała 22 702. Była też matką dla ich mam.
Z czasem prowadzone przez nią centrum zajęło kilka pomieszczeń na trzecim piętrze szpitala. Na drugim znajduje się oddział, na którym dokonuje się aborcji. Paola wychodziła naprzeciw kobietom, które stawały przed najtrudniejszą decyzją w swym życiu. – Czekała na te matki, by je przytulić i wysłuchać. Nigdy nikogo nie oceniała, nie moralizowała, umiała tylko kochać – mówią jej współpracownicy. Za słowami szły konkretne gesty. Mimo ubogich środków i prawie zerowego wsparcia ze strony państwa Centrum zapewniało matkom dach nad głową, wsparcie finansowe, wyprawkę dla dziecka i wiele innych potrzebnych rzeczy. Nigdy nikomu nie odmówiła pomocy. Jest współpracownicy wspominają, że nikt tak jak ona nie potrafił rozmawiać z kobietami, a niejednokrotnie także ich rodzicami, mężami, czy partnerami. Miała w sobie niesamowitą wrażliwość na to, co ukryte, niewypowiedziane.
Mówiła, że zajęła się matkami w trudnej sytuacji życiowej po tym, jak będąc sama w ciąży doświadczyła osamotnienia, strachu i niepewności jutra. Związane to było z jej chorobą, która sprawiła, że po urodzeniu drugiego dziecka (co jej zdecydowanie odradzano) straciła wzrok. Wkrótce potem doprowadziła do otwarcia pionierskiego Centrum, ponieważ jak powtarzała, aborcja prawie nigdy nie jest wolnym wyborem, bo wynika z poczucia braku innego wyjścia. Paola stała się tym „innym wyjściem”. Sama była matką dwojga dzieci i babcią czworga wnuków. Jednak wszystkie kobiety, które przychodziły do centrum postrzegała, jako córki, którym pomaga stać się matkami.
Patrząc na swe długoletnie doświadczenie powtarzała, że nigdy nie spotkała kobiety, która żałowała tego, że urodziła dziecko. Jednocześnie spotkała wiele kobiet, które przez całe życie cierpiały, ponieważ dokonały aborcji. Była świadkiem godności i świętości życia pomagając najpierw „urodzić się” matkom, ponieważ, jak mawiała, to w sercu kobiety kryje się „tak” dla życia. Dlatego aby urodziło się dziecko, najpierw musi „urodzić się” matka. Przez swe życie Paola nie tylko stawała się „sprawcą” wielu cudów życia. Potrafiła też jednoczyć ludzi o zupełnie odmiennych poglądach. Pod wpływem przykładu jej życia jeden z lekarzy-aborcjonistów, który pracował w mediolańskiej klinice, wprawdzie nie przestał dokonywać aborcji, ale każdą ze swych potencjalnych klientek najpierw odsyłał na rozmowę do Paoli. 90 proc. z nich nigdy już do niego nie wracało.
W swoim ostatnim wpisie w mediach społecznościowych - tuż przed obchodami 35-lecia Centrum Pomocy Życiu - Paola Bonzi napisała słowa, które stały się jej testamentem: „Musimy wciąż znajdować nowe drogi docierania do serc matek. W ciągu tych lat nie tylko się postarzeliśmy, ale i umocniliśmy w przekonaniu, że nie można żyć tylko dla siebie i własnej rodziny, otworzyliśmy swe serca na wrażliwość i czułość, które zdobywa tylko ten, kto dotyka cierpienia drugiego człowieka. Ta przygoda jest czymś wspaniałym i nie może się zakończyć. Życie jest Miłością”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.