Urząd wiceprezydenta jest zbędny w polskim systemie parlamentarno-gabinetowym - tak konstytucjonaliści komentują pomysł szefa SLD Grzegorza Napieralskiego dotyczący powołania takiego urzędu. Posłowie PO, PiS i PSL są sceptyczni, ale nie wykluczają dyskusji.
W czwartek Napieralski zaproponował wprowadzenie w Polsce urzędu wiceprezydenta - nominowanego przez prezydenta wybranego w wyborach powszechnych - który mógłby jednocześnie być szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Pozwoliłoby to też - zdaniem szefa SLD - na uniknięcie takiej sytuacji, jaka miała miejsce w czwartek, gdy obowiązki prezydenta sprawowały trzy osoby. Rano był to prezydent elekt Bronisław Komorowski, który jako marszałek Sejmu został p.o. prezydenta po śmierci Lecha Kaczyńskiego. Po zrzeczeniu się przez Komorowskiego funkcji marszałka, obowiązki prezydenta przejął marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, a po wyborze nowego marszałka Sejmu - w czwartek wieczorem - p.o. prezydenta został Grzegorz Schetyna.
"To nie jest dobry pomysł" - ocenił w rozmowie z PAP dr Ryszard Balicki z Uniwersytetu Wrocławskiego. "Urząd wiceprezydenta wiąże się raczej z systemem czysto prezydenckim, gdzie prezydent skupia całą władzę wykonawczą, stąd tam jest bardzo potrzebny wiceprezydent, gdyby coś się stało z prezydentem" - zaznaczył konstytucjonalista.
Jego zdaniem w polskim systemie - parlamentarno-gabinetowym - powołanie urzędu wiceprezydenta mijałoby się z celem. "To niepotrzebne tworzenie kolejnego urzędu, wysoko postawionej osoby, która tak naprawdę nie miałaby konkretnych zadań" - zauważył. Pytany o pomysł, by wiceprezydent był jednocześnie szefem BBN, ocenił to jako próbę "znalezienia zajęcia dla nowo tworzonego urzędu".
Polska wypracowała własną tradycję - mówił Balicki - według której w szczególnych sytuacjach, określonych w konstytucji, prezydenta zastępuje marszałek Sejmu. Formuła ta sprawdziła się - według niego - po katastrofie smoleńskiej. "Ja bym tego nie zmieniał. (...) Działamy pod wpływem chwili, kiedy doszło do zastępstwa i to drugiego stopnia, kiedy wchodził również w grę marszałek Senatu. To jest jednak sytuacja wyjątkowa" - zaznaczył.
Także konstytucjonalista Piotr Winczorek podkreślał w rozmowie z PAP, że "pewną tradycją narodową od okresu międzywojennego" jest przejmowanie obowiązków prezydenta przez marszałka Sejmu. Jak mówił, po tragedii smoleńskiej sytuacja skomplikowała się, bo marszałek Sejmu - p.o. prezydenta - Bronisław Komorowski był jednocześnie kandydatem na prezydenta. "Ale gdyby tak nie było, gdyby ktoś inny kandydował, nie marszałek, wszystko by się odbywało w sposób bezgłośny" - ocenił.
Winczorek, podobnie jak Balicki, jest zdania, że urząd wiceprezydenta "nie przystaje" do polskiego ustroju parlamentarno-gabinetowego. "Chyba że (Napieralski) chce ten ustrój zasadniczo zmienić i wprowadzić system prezydencki, to wtedy można o tym mówić" - dodał konstytucjonalista. Podkreślił, że wiceprezydent jest "instytucją systemu prezydenckiego, a nie systemu parlamentarnego czy parlamentarno-gabinetowego". "Wiceprezydenci są w tych krajach obecnie, w których jest system prezydencki. Stany Zjednoczone to typowy przykład" - dodał.
Parlamentarzyści PO, PiS i PSL - pytani przez PAP, jak oceniają propozycję Napieralskiego - byli raczej sceptyczni, choć nie wykluczali dyskusji na ten temat.
Wiceszef klubu PO Waldy Dzikowski powiedział, że Platforma Obywatelska nie uchyla się od dyskusji na ten temat. Jak dodał, wydaje się jednak, że to "lekko amerykański sposób". Zaznaczył, że państwo polskie po tragedii smoleńskiej "dało sobie radę", a ciągłość władzy została utrzymana.
Zdaniem Dzikowskiego propozycja Napieralskiego to "kolejny element do debaty konstytucyjnej, rozmów na ten temat". Jednocześnie - mówił poseł PO - propozycja szefa SLD może wynikać z jego chęci podtrzymania zainteresowania swoją osobą. "Kampania się skończyła, a Grzegorz Napieralski ją kontynuuje" - zauważył.
"Pomysł Napieralskiego jako jeden z wielu pomysłów mógłby być np. omówiony przez konwent konstytucyjny" - mówił z kolei rzecznik PiS Mariusz Błaszczak. Jak przypomniał, PiS proponował powołanie konwentu zajmującego się tematem zmian w konstytucji, w którego skład weszliby politycy, naukowcy i eksperci. "Ten projekt został odrzucony przez PO, szkoda" - zaznaczył.
W opinii Błaszczaka w czwartek "wywołano chaos na zapotrzebowanie polityczne PO". "Równie dobrze przecież pan Bronisław Komorowski mógł nie zrzekać się mandatu poselskiego i mógł być marszałkiem do czasu zaprzysiężenia, ale widać chodziło o to, w naszej ocenie, żeby odsunąć uwagę opinii publicznej od spraw naprawdę ważnych na takie sprawy, które nie są istotne" - powiedział.
Eugeniusz Kłopotek (PSL), pytany o propozycję szefa SLD, powiedział: "Na dzisiaj nie zawracajmy sobie tym głowy". "Póki co naprawdę mamy ważniejsze sprawy w naszym kraju niż się zastanawiać, czy ma być wiceprezydent w naszym kraju czy nie" - zaznaczył. Jak dodał, "w przyszłości" można dyskutować także i o tym pomyśle przy okazji rozmów nad kształtem konstytucji.
Urząd wiceprezydenta istnieje w 59 państwach, m.in. w Stanach Zjednoczonych, Argentynie, Brazylii, Kolumbii, Nigerii, Kenii, RPA i Indiach. W Europie wiceprezydenta ma tylko Bułgaria, Cypr i Szwajcaria.
W Stanach Zjednoczonych kadencja wiceprezydenta trwa cztery lata. Wybierany jest on wraz z prezydentem. Wiceprezydent zastępuje prezydenta w przypadku jego śmierci, rezygnacji lub usunięcia z urzędu; jest też przewodniczącym Senatu.
W Bułgarii wiceprezydenta wybiera się razem z prezydentem w wyborach bezpośrednich na pięcioletnią kadencję, a w Szwajcarii wyboru wiceprezydenta i prezydenta dokonuje na rok Zgromadzenie Federalne. Następnie wiceprezydent zastępuje prezydenta.
Na Cyprze zgodnie z konstytucją wiceprezydent powinien być Turkiem, a prezydent - Grekiem.(PAP)
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.