Brak zgody UE na otwarcie negocjacji akcesyjnych z Albanią i Macedonią Północną, to kryzys w pojmowaniu europejskości - ocenił premier Mateusz Morawiecki w piątek po szczycie UE w Brukseli . Wyraził nadzieję, że UE uda się wyjść z obecnego impasu.
Ani w czwartek, ani w piątek na szczycie unijnym nie udało się osiągnąć jednomyślności w sprawie udzielenia zgody na otwarcie negocjacji akcesyjnych z Albanią i Macedonią Północną, mimo że większość państw była za.
"To pokazuje słabość europejskości u niektórych państw, zwłaszcza Europy Zachodniej, bo kilka najbogatszych państw wstrzymuje te negocjacje, do których zresztą UE się zobowiązała" - powiedział szef polskiego rządu.
Według nieoficjalnych informacji, jakie docierały do dziennikarzy w trakcie szczytu, Francja była jedynym krajem blokującym decyzję o otwarciu rozmów akcesyjnych zarówno dla Albanii, jak i cieszącej się większym poparciem i lepiej ocenianej Macedonii Północnej. Dania i Holandia, które były zdecydowanie niechętne w przypadku Albanii, były gotowe zgodzić się na zielone światło dla Macedonii Północnej.
"Jesteśmy w martwym punkcie i możemy liczyć tylko na to, że w rozmowach kuluarowych i poprzez naszą dyplomację będziemy w stanie przyczynić się do tego, żeby przed szczytem Rady Europejskiej w Chorwacji w maju przyszłego roku, doszło do podjęcia odpowiedniej decyzji" - podkreślił Morawiecki.
Jak ocenił, cała sytuacja pokazuje, że w UE trwa kryzys w "rozumieniu europejskości". Dodał, że Polska podkreśla, jak ważne ze strategicznego punktu widzenia jest dalsze rozszerzanie Wspólnoty. "Polska, opowiadając się za bezpieczeństwem naszych zewnętrznych granic, mocno kładzie nacisk na geograficzne niejako dopełnienie Europy" - powiedział szef rządu.
UE obiecywała, że po spełnieniu odpowiednich warunków droga do rozpoczęcia negocjacji dla krajów Bałkanów Zachodnich zostanie otwarta. Jak mówił w środę unijny komisarz ds. rozszerzenia Johannes Hahn, brak decyzji UE wzmocniłby pozycje innych graczy w regionie, którzy mogą wypełnić "próżnię". Na Bałkanach Zachodnich aktywne są Rosja, Chiny i Turcja.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.