Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka poinformował w niedzielę, że zamierza kandydować w wyborach prezydenckich w 2020 r. W rozmowie z dziennikarzami skrytykował Rosję za zachowanie w stosunkach dwustronnych i zapewnił o gotowości do dobrych relacji z Warszawą.
"Zaproponuję swoją kandydaturę w tych wyborach. Jeśli jednak ludzie będą kategorycznie przeciw, to oczywiście, będzie mi przykro, ale powinni odrzucić moją kandydaturę w wyborach" - powiedział Łukaszenka dziennikarzom po oddaniu głosu w Mińsku w trwających od rana wyborach do izby niższej białoruskiego parlamentu.
Zapewnił, że "nie zamierza kurczowo trzymać się fotela (prezydenckiego (...)". Łukaszenka jest szefem państwa od 1994 r.; kolejne wybory mają odbyć się w przyszłym roku.
Białoruski prezydent wypowiedział się również na temat relacji z Rosją i planów pogłębienia integracji Mińska i Moskwy w ramach państwa związkowego. Zapowiedział m.in., że nie podpisze dokumentów w tej sprawie, jeśli nie będzie osiągnięte porozumienie w sprawach dostaw surowców i rozliczeń za ropę i gaz.
"Po cholerę nam taki sojusz?" - powiedział Łukaszenka, wskazując, że stronie białoruskiej co roku przedstawiane są nowe warunki, z powodu których "ciągle w gospodarce coś traci". "Żaden z dokumentów (o pogłębieniu integracji) nie zostanie podpisany, jeśli będzie niezgodny z białoruską konstytucją i fundamentalnymi zasadami życia naszego społeczeństwa" - oznajmił. Te zasady to według niego "niepodległość i suwerenność".
Prezydent Białorusi oświadczył, że jego kraj jest gotów do zacieśniania relacji z Polską. "Jesteśmy na Polskę zawsze otwarci, to jeden z najbliższych nam krajów (...) - powiedział Łukaszenka, cytowany przez agencję BiełTA. Dodał, że jeśli Polska tego chce, to Białoruś jest i zawsze była gotowa mieć z nią dobre i przyjazne relacje.
Zdaniem Łukaszenki Polska próbuje w swojej polityce przypodobać się UE i USA. "Ale jest to mocne państwo, które ma swoją pozycję w UE. My to cenimy" - zastrzegł. "Tylko nie kłamcie Polakom, że my tu z Rosją tworzymy jakiś sojusz, żeby wysłać przeciwko wam czołgi. Nigdy czegoś takiego nie będzie ani wobec was (Polski), ani wobec Ukrainy" - oświadczył w rozmowie z dziennikarzami.
Odpowiadając na pytanie "Dziennika Gazety Prawnej", dlaczego nie udał się na obchody 80-lecia wybuchu II wojny światowej w Warszawie, odpowiedział, że "nie ma w tym żadnej teorii spiskowej". "Przecież do (prezydenta USA Donalda) Trumpa nie macie pretensji, że go nie było. Obiecał, że będzie i nie przyjechał. Moim zdaniem liderzy państw nie powinni zbierać się z takiej okazji i (nie powinni) zbijać na tym kapitału politycznego. To jest świętość. Nie przepadam za takimi wydarzeniami" - oświadczył.
Ocenił również, że błędem było niezaproszenie na obchody do Warszawy rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. "Rosja, Białoruś, Ukraina i inne republiki (b. ZSRR) odegrały kolosalną rolę w wyzwoleniu Polski z rąk nazistów. I nagle - (Polacy) nie zaprosili. Postąpiliście niesłusznie" - powiedział białoruski przywódca.
Część komentatorów sugerowała, że Łukaszenka nie zdecydował się na wyjazd na uroczystości do Warszawy, by nie drażnić Rosji, której lider nie otrzymał zaproszenia.
Odnosząc się do niedzielnych wyborów parlamentarnych, Łukaszenka powiedział, że "nie przejmuje się", jak ocenią je zachodni obserwatorzy. "My wybory przeprowadzamy dla siebie, według swoich przepisów. Jeśli społeczeństwu nie podoba się, jak organizuje je prezydent, to w przyszłym roku może wybrać nowego" - oświadczył. Nieuznanie wyników wyborów przez Zachód będzie jego zdaniem świadczyć "o stronniczości".
O licznych nadużyciach w czasie głosowania przedterminowego mówią m.in. obserwatorzy z kampanii Prawo Wyboru, powołanej przez środowiska opozycyjne. Według Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (ODIHR/OBWE) od 1995 r. żadne wybory na Białorusi nie były uznane za spełniające standardy demokratyczne.
513 kandydatów ubiega się o 110 miejsc w izbie wyższej parlamentu - Izbie Reprezentantów, która wybierana jest na cztery lata w wyborach jednomandatowych.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.