Między skrajnościami jest miejsce na wiele różnych pośrednich rozwiązań. Pytanie tylko, które są sensownym kompromisem, a które zwycięstwem jednej strony.
Oj, nie spodobał się niektórym mój komentarz o ochronie przyrody i marnowaniu żywności. Pierwszy jego wątek – o prawach autorskich – nie został właściwe nawet zauważony, więc ja też już daję spokój. Nie spodobał się, i jak zwykle w takich razach bywa, moje poglądy przypisuje się mojej niewiedzy. Tymczasem – napiszę bardzo nieskromnie – jest dokładnie odwrotnie. Wiem i widziałem za dużo, żeby dać sobie wciskać „ochroniarskie” (bo wcale nie ekologiczne) frazesy.
O co chodzi? W ochronie przyrody chodzi o zachowanie umiaru w korzystaniu ze środowiska naturalnego. Różnie można ów umiar widzieć, ale trzeba właśnie umiaru, a nie demonizowania jednego, a nie zauważania drugiego. Ekologia to „nauka o strukturze i funkcjonowaniu przyrody, zajmująca się badaniem oddziaływań pomiędzy organizmami a ich środowiskiem oraz wzajemnie między tymi organizmami (czyli strukturą ekosystemów)” – czytamy w Wikipedii. Tymczasem w dyskusjach publicznych nad na pewno potrzebną ochroną przyrody dostrzegam głownie takie postulaty, w których na podstawie błędnych założeń (niezmienności świata przyrody i traktowania jej jak skamieniałości) dostrzega się tylko niewielką część zachodzących w przyrodzie procesów i wskazuje człowieka jako obce ciało w ciele Matki – Natury, odpowiedzialnego za wszystkie jej nieszczęścia. Nieszczęścia z definicji, bo przecież niekoniecznie faktycznego.
Tymczasem podważyć można po kolei wszystkie założenia tego myślenia. Po pierwsze świat, środowisko przyrodnicze (mam tu na myśli także przyrodę nieożywioną) są zmienne. Po drugie, zgodnie z zasadami ewolucji , zmiana warunków powoduje tylko zmiany w ekosystemie; kwestią umowy jest czy te zmiany nazwiemy dewastacją czy nie. Przecież bez zagłady świata wielkich skrzypów, a potem świata dinozaurów, nie byłoby naszego świat, prawda? A różnorodność w świecie przyrody w takiej na przykład Polsce, to w dużej mierze nie do zakwestionowania zasługa człowieka. No bo gdyby nie człowiek mielibyśmy tylko trochę mokradeł i wysokogórskich łąk, a resztą stanowiłyby lasy – oczywiście z cała masą wyschniętych drzew, bo tak najczęściej wygląda zdrowy, nietknięty działalnością ludzką las. W takim środowisku szanse wielu żyjących dziś w naszym kraju gatunków byłyby niewielkie.
Po trzecie zaś człowiek – czy tego chcemy czy nie – jest cząstką tego świata przyrody. I jego obecność zawsze będzie wpływać na środowisko. Sensowna ochrona przyrody powinna więc prowadzić do mądrej koegzystencji człowieka i świata przyrody, nie do prób zamknięcie człowieka w wydzielonych i nie wpływających na resztę świata enklawach. Bo inaczej dojdziemy do absurdów. Np. że człowiek powinien się jak najmniej ruszać, bo jego aktywność powoduje, że więcej je, bardziej świat ogrzewa i produkuje więcej dwutlenku węgla. A jeść powinien mało, żeby był chudziutki i jak umrze z jego zwłok powstało – oczywiście w długim łańcuchu przemian - jak najmniej szkodzącego przyrodzie CO2.
Dojdziemy do absurdów? W pewnych sprawach już doszliśmy. Na przykład kiedy rodzice decydują, że nie będą mieli (więcej) dzieci, żeby zaoszczędzić zasoby planety. Albo kiedy z podobnych motywów propaguje się w krajach tzw. trzeciego świata antykoncepcję...
Jak najmniej człowieka, jak najmniej ludzi. To hasło mniej czy wyraźniej widać dziś w działaniu wielu ruchów „ekologicznych”. Skąd taka nienawiść do człowieka? Znam na to pytanie odpowiedź. Wiem, kto człowieka aż tak bardzo nienawidzi, że chciałby, by w ogóle nie istniał, bo z jego powodu kiedyś przeciw Bogu się zbuntował i z jego powodu został strącony z nieba...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.