Episkopat wzywał do obrony Ojczyzny, do modlitw za zwycięstwo oręża polskiego, gorliwie wspierał poczynania władz cywilnych oraz wojska. Polski Kościół katolicki nigdy nie wykazał się tak wielkim zaangażowaniem, jak latem 1920 r. - pisze prof. dr hab. Wiesław Jan Wysocki, kierownik Katedry Historii Najnowszej UKSW. W tym roku mija 90. rocznica Bitwy Warszawskiej, nazywanej "Cudem nad Wisłą".
Podobnie zareagowały organizacje syjonistyczne, choć z bezprecedensowym i jednostronnym wypominaniem „doznanych krzywd”... wewnętrznych. Separatyzm tych środowisk – niezależnie od deklaratywnej lojalności – musiał budzić nie tylko wobec nich powściągliwość, ale i daleko idącą podejrzliwość.
Kapelani w okopach
Około 25 tysięcy ochotników tylko do 10 sierpnia 1920 r. gotowych było zasilić walczące oddziały. Był to wynik szerokiej akcji agitacyjnej władz państwowych, samorządowych, organizacji społecznych i wspólnot kościelnych i wyznaniowych. Zaciąg ochotniczy był spontaniczny; najmłodszymi byli 15-letni uciekinierzy z domu, najstarszym 65-letni mężczyzna, którego trzej synowie byli już w wojsku.
18 lipca, obchodzony jako święto Armii Ochotniczej, stał się okazją do wyrażenia patriotycznych uczuć przez szerokie kręgi społeczeństwa. Święto miało charakter podniosły i poważny; propagowano pożyczkę Odrodzenia Polski, zbierano ofiary na Biały Krzyż, czyli na fundusz pomocy dla żołnierza. Uroczystości kościelne odbywały się na placu Saskim, gdzie celebrował Mszę św. biskup polowy WP gen. Stanisław Gall, podczas której w czasie podniesienia z Cytadeli oddano 20 strzałów armatnich, zaś po Mszy celebrans wręczył gen. Józefowi Hallerowi poświęcony sztandar Armii Ochotniczej. Na zakończenie ceremonii biskup pobłogosławił Najświętszym Sakramentem "tych, co gotowi w bój iść za ojczyznę. Uklękły tłumy. Z piersi wyrwały się suplikacje żarliwe. Śpiewano „Święty Boże” z przejęciem i silną wiarą, iż Bóg odwróci od nas zalew wrogów Kościoła."
Biskupi odpowiadając na apel Naczelnego Wodza, Józefa Piłsudskiego, o „dobrych kapelanów”, którzy by szli w szeregach razem z żołnierzami a w okopach podnosili go na duchu, godzili się do wojska oddać 5 proc. liczby kapłanów w swoich diecezjach. Wielu prefektów wraz z młodzieżą ochotniczo zgłosiło się do służby.
W odezwie z 9 lipca 1920 r. kard. Kakowski, metropolita warszawski, wzywał kapłanów: "Wobec powiększenia się kadrów wojskowych i płynącej stąd potrzeby obsługi duchowej, wzywam kapłanów archidiecezji do zgłaszania w Kurii Metropolitalnej swej kandydatury na kapelanów wojskowych, a tymczasem wszyscy kapłani powinni stać na powierzonych sobie przez władzę stanowiskach. Całemu podwładnemu duchowieństwu polecam z jak najbardziej wytężoną gorliwością spełniać wszystkie obowiązki pasterzowania nie tylko za siebie, lecz i za tych, co obsługiwać będą zastępy ochotnicze obrońców ojczyzny."
Z największą powagą i sumiennością odpowiedział na ten apel ks. Ignacy Skorupka, kapelan-ochotnik, który stał się symbolem „cudu nad Wisłą” i batalii z bolszewikami w 1920 r.
Dzieło Opatrzności i armii
Bitwa o Warszawę stała się wyjątkowym egzaminem dla Kościoła katolickiego, skupiającego większą część społeczeństwa polskiego; w tym okresie zmagań polsko-bolszewickich nastąpiła wielka spontaniczna integracja Kościoła i narodu, porównywalna tylko do wcześniejszych wydarzeń poprzedzających 1863 r., choć na skalę daleko większą.
Pisał o tej atmosferze i późniejszym sukcesie polskim kard. Aleksander Kakowski: "Cud nad Wisłą jest oczywiście dziełem Opatrzności, ale też i dziełem armii i całego narodu, który w kilkudniowych zmaganiach w obronie stolicy wyładował całą swą energię i poświęcenie. Poszli do szeregów księża jako kapelani i sanitariusze. Wielu z nich wróciło ozdobionych krzyżami walecznych. Poszła szlachta średnia i drobna, nieomal wszystka na własnych koniach. Z mojej rodziny poszło czterech Kakowskich, dwóch Ossowskich, dwóch Wilmanów, Janowski, prawie wszyscy, co byli zdolni do boju. Poszła wszystka inteligencja, młodzież akademicka i gimnazjalna od 6-ej klasy. Poszli robotnicy fabryczni gromadnie. Niestety, w niedużej ilości poszli chłopi, bo do roku 1920 chłopi z Kongresówki mało czuli się Polakami. Dopiero, kiedy się przekonali, że bolszewicy znęcają się nad chłopami i że w potrzebie należy bronić Ojczyzny przed wrogiem – od 1920 roku stali się obywatelami Polski. Nie zagrzała chłopów do wojny odezwa Witosa, którego przecież na to powołano na prezesa rady ministrów, żeby pociągnął chłopów do wojska. Dopiero szkoła polska nauczyła chłopa być Polakiem".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Seria takich rakiet ma mieć moc uderzeniow zblliżoną do pocisków jądrowych.
Przewodniczący partii Razem Adrian Zandberg o dodatkowej handlowej niedzieli w grudniu.
Załoga chińskiego statku Yi Peng 3 podejrzana jest o celowe przecięcie kabli telekomunikacyjnych.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.