No to czym w końcu jest natura? Bóstwem czy bezbronnym niemowlęciem, które bez człowieka sobie nie poradzi?
Każdy scenariusz jest możliwy – mówią specjaliści z WHO pytani o sytuację związaną z epidemią koronowirusa w Chinach. Epidemia może niebawem się skończyć, a może zamienić się w ogólnoświatową pandemię z cała masa zachorowań i wieloma zgonami. Między tym sporo pośrednich możliwości. Nie, spokojnie: ten wirus raczej ludzkości nie zabije. W tej chwili śmiertelność to podobno koło 2 procent. Zdecydowana większość chorobę przeżywa. Ale gdyby zabrakło fachowej opieki albo gdyby ten wirus w kierunku większej zjadliwości zmutował, ten procent może się na zwiększyć.
Zawsze zastanawiam się, jak zachowują się w takich sytuacjach głosiciele tezy, że dla ochrony przyrody potrzeba, by radykalnie spadła liczba ludzi na świecie, próbujący też wcielać tę ideę w życie przez propagowanie aborcji, antykoncepcji czy sterylizacji. Słyszałem – może to plotki, więc bez nazwisk – że niektórzy na wieść o możliwej pandemii wpadli już w panikę bojąc się o niewielką już – z racji wieku – resztkę swojego życia. Nie wiem, ale to, że ktoś wysoko ceni własne życie, w pogardzie mając cudze, jakoś niespecjalnie mnie dziwi. Raczej mocno irytuje. W każdym razie sytuacja z epidemią w Chinach pokazuje, jak człowiek niewiele może. Wydaje nam się, że jesteśmy panami świata, że od nas zależy wszystko. Nawet to, czy klimat będzie się ocieplał czy nie. Okazuje się, że możemy bardzo niewiele. I że wystarczy jeden paskudniejszy od tego obecnego wirus, by bez wojny atomowej albo zderzenia ziemi z jakąś kometą życie ludzkości na ziemi się skończyło. A życie w ogólności... To pewnie niejeden kataklizm na ziemi już przetrwało. I dopóki Ziemia się nie rozpadnie albo nie pochłonie ją w rozrastające się w Czerwonego Olbrzyma Słońce raczej w jakieś tam formie istnieć będzie nadal.
Niewiele możemy i tak naprawdę pewnie niewiele też o świecie wiemy. Wydaje nam się tylko. Skoro nie znamy jednak, jak rozległe są obszary naszej niewiedzy, całe to gadanie o tym jak to niby wiele wiemy, to zwykłe samochwalstwo. A skoro tak, potrzeba nam więcej pokory wobec sił przyrody. I zaufania, że Pan Bóg zbudował jednak ten świat bardzo porządnie i nie ściągną nań zagłady zbyt liczne stada krów „produkujących” prócz mleka i mięsa zbyt wiele CO2 i CH4.
Natrafiłem dziś zresztą na dość stary, ale bardzo ciekawy artykuł. O chmurach. Jego autor wskazuje, że ich występowanie czy ich grubość mogą radykalnie wpływać na temperaturę naszej planety. Podobno nawet smugi kondensacyjne po przelocie samolotów taki wpływ mają, co dowiodły obserwacje naukowców po atakach na World Trade Center, kiedy z amerykańskiego nieba na jakiś czas samoloty zniknęły. Czy naprawdę ma sens gadanie takich rzeczy, że jeśli ograniczymy dzietność, to spowodujemy, że z natury swojej zmienny klimat uda nam się jakimś cudem ustabilizować?
Po prostu trzeba na serio potraktować to, że natura to potężna siła, wobec której człowiek musi zachować pokorę. Póki co ubóstwia się ją, stawia na piedestale, składa się jej (także krwawe) ofiary, jednocześnie mrugając okiem, że bez nas, ludzi, to ona sobie nie poradzi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.