Rosyjskie MSZ wyraziło we wtorek oburzenie z powodu obrzucenia w poniedziałek wieczorem koktajlami Mołotowa terenu ambasady Rosji w Mińsku. MSZ Białorusi ze swej strony określiło ten incydent, jako "przestępczy wybryk chuligański".
W poniedziałek około 22.50 czasu lokalnego (godz. 21.50 czasu polskiego) nieznani sprawcy wrzucili na teren rosyjskiej ambasady w Mińsku dwie butelki z łatwopalną cieczą. Nikt nie ucierpiał. Jedna z butelek trafiła w zaparkowany przed budynkiem samochód. Auto stanęło w płomieniach, ochrona placówki samodzielnie ugasiła pożar.
"Oceniamy to zdarzenie jako oburzający akt" - oświadczyło MSZ Rosji. Jego zdaniem, była to "próba wniesienia w dwustronne relacje elementów nieufności i napięcia".
Rosyjski resort spraw zagranicznych wyraził przekonanie, że władze Białorusi uczynią wszystko, aby nie dopuścić do powtórzenia się takich akcji w przyszłości.
MSZ Białorusi oceniło incydent jako "przestępczy wybryk chuligański wymierzony w zdrowy rozsądek i stosunki białorusko-rosyjskie". Dodało, że w Mińsku "z niepokojem i ubolewaniem przyjęto zdarzenie przed ambasadą Rosji". Zapewniło, że organy bezpieczeństwa aktywnie poszukują sprawców i że zostaną oni surowo ukarani w zgodzie z prawem.
Przed ambasadą Białorusi w Moskwie we wtorek rano zwiększono środki bezpieczeństwa.
Radio Echo Moskwy uznało incydent przed rosyjską ambasadą w Mińsku za pierwszą na Białorusi wrogą akcję przeciwko Rosji.
Przewodniczący Komisji ds. Wspólnoty Niepodległych Państw w Dumie Państwowej, niższej izbie rosyjskiego parlamentu, Aleksiej Ostrowski wyraził wątpliwość, by incydent w Mińsku był inspirowany przez przedstawicieli struktur władzy na Białorusi. "Jest to próba spotęgowania przez niektóre siły napięcia w relacjach rosyjsko-białoruskich" - oznajmił Ostrowski, którego cytowało Echo Moskwy.
Msza św. w 106. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.