Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił we wtorek powództwo Lecha Wałęsy o naruszenie dóbr osobistych przeciwko b. działaczowi Wolnych Związków Zawodowych Krzysztofowi Wyszkowskiemu, który zarzucił b. prezydentowi kontakty agenturalne ze Służbą Bezpieczeństwa.
Sąd zastrzegł, że nie rozstrzygał, czy zarzut o agenturalnej przeszłości b. prezydenta jest prawdziwy. Powołał się na orzeczenie Sądu Najwyższego z 2000 r., uznające, że rolą sądów nie jest ustalanie faktów historycznych.
"Sąd Okręgowy w żadnym razie nie ustalił w tym procesie, aby powód (Lech Wałęsa) prowadził działalność agenturalną pod pseudonimem 'Bolek'. Powód jest i był niewątpliwe znany w Polsce i na całym świecie jako ikona Solidarności, jej legendarny przywódca i symbol zmian doprowadzających do upadku komunizmu" - podkreśliła w uzasadnieniu wyroku sędzia Urszula Malak.
Zastrzegła jednak, że Wałęsa - jako osoba publicznie znana - musi godzić się z tym, że jego życiorys będzie przedmiotem badań historycznych oraz różnych wypowiedzi, także krytycznych - jak Wyszkowskiego. "Nie można zabronić nikomu wypowiadania się i komentowania określonej wiedzy historycznej" - powiedziała.
Sąd podkreślił, że Wyszkowski miał prawo głosić takie poglądy o Wałęsie z racji konstytucyjnej gwarancji wolności słowa. "Wypowiedź pozwanego o domniemanej działalności agenturalnej powoda nie była jednostkowa. O tej sprawie mówiło się już publicznie kilka lat wcześniej. Od wyroku sądu lustracyjnego z 2000 r. (uznał on wtedy, że oświadczenie Wałęsy, iż nie współpracował z aparatem bezpieczeństwa PRL jest prawdziwe-PAP) pojawiły się nowe dokumenty, książki i publikacje. Pozwany był zatem także uprawniony do zabrania głosu" - mówiła sędzia.
Jak podkreśliła, istotne było to, że Wyszkowski w swojej opinii "dochował wszelkich starań o zachowanie rzetelności, opierając się na historycznych źródłach i wypowiedziach osób, które uznał za wiarygodne".
Podczas ogłoszenia wyroku nie było ani Wałęsy, ani Wyszkowskiego; reprezentowali ich pełnomocnicy.
Pełnomocnik b. prezydenta Ewelina Wolańska zapowiedziała po ogłoszeniu wyroku, że złoży szybko apelację. "Już jutro składam. Wyrok jest nietrafny, niesłuszny. Sąd przecież sam podkreślił, że nie ma żadnych dowodów na agenturalną działalność Lecha Wałęsy. Nie rozumiem tego wyroku. W oparciu o istniejący materiał dowodowy nie można było wydać takiego wyroku" - powiedziała dziennikarzom adwokat Wałęsy.
Pełnomocnik b. działacza WZZ Jolanta Strzelecka określiła natomiast wyrok jako zwycięstwo "wolności słowa". Ma ona nadzieję, że Wałęsa po zapoznaniu się z treścią wyroku zrozumie, że "tu nie toczy się walka przeciwko niemu". "Spodziewaliśmy się takiego wyroku. Jest to bardzo mądry wyrok, niezwykle Polsce potrzebny. Nam wcale nie zależało na ustalaniu faktów przez sąd, bo nie jest to jego rolą. Dziś, 30 lat po podpisaniu Porozumień Sierpniowych, gdzie nie było wyraźnie mowy o wolności słowa, a jedynie o ograniczeniu cenzury, możemy powiedzieć, że mamy wolność słowa" - dodała Strzelecka.
W oświadczeniu przesłanym PAP Wyszkowski napisał m.in., że wyrok jest "po pierwsze, dowodem rzetelności sędzi prowadzącej proces, po drugie sukcesem uczciwych historyków, takich jak dr Sławomir Cenckiewicz, a w ogóle błogosławieństwem dla wolności badań naukowych i wolności słowa pod rządami reesbekizacyjnych rządów Donalda Tuska".
PAP nie udało się skontaktować z Lechem Wałęsą.
B. prezydent pozwał Wyszkowskiego za wypowiedź w telewizji z 16 listopada 2005 r. zarzucającą mu, że w latach 70. był tajnym i płatnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. W tym samym dniu były prezydent otrzymał od IPN status pokrzywdzonego. Zapowiedział wówczas, że będzie od tego momentu pozywał do sądu osoby, które nadal będą twierdzić, iż był agentem służb specjalnych PRL.
Wałęsa domagał się od b. działacza WZZ przeprosin oraz 40 tys. zł zadośćuczynienia przekazanego na rzecz Szpitala Dziecięcego w Gdańsku-Oliwie.
Wtorkowy wyrok gdańskiego sądu był już trzecim w tej sprawie. Poprzednie wyroki były korzystne dla Wałęsy - uznające, że Wyszkowski go zniesławił. Jednak dwukrotnie sąd apelacyjny, ostatni raz w październiku 2007 r., uchylał te wyroki i nakazywał ponowne rozpatrywanie sprawy.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.