Marek Migalski, usunięty z delegacji PiS do Parlamentu Europejskiego, uważa, że argumenty użyte przez władze partii w związku z tą decyzją, są dla niego obraźliwe i nieprawdziwe. Żałuje, że jego list do prezesa PiS nie wywołał dyskusji o nowej strategii tego ugrupowania.
Nie złamałem zasad, nie kierowałem się własnym dobrem, nie postępowałem egoistycznie - napisał Migalski w oświadczeniu zamieszczonym na swym blogu w piątek.
Jego zdaniem, strategia PiS po wyborach prezydenckich "prowadzi prostą drogą do klęski wyborczej" w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Jak dodał, list otwarty to "dramatyczna próba podjęcia debaty nad możliwością uniknięcia obu tych przegranych, które byłyby już piątą i szóstą z rzędu przegraną naszej formacji w konfrontacji z PO".
Eurodeputowany - jak pisze - żałuje, że jego list nie spowodował oczekiwanej przeze niego dyskusji i debaty o strategii, "jaką należy przyjąć, by odsunąć obecną, nieudolną ekipę od władzy". "Pomimo, deklarowanej przez władze partii, otwartości i gotowości do tego typu dyskusji, spotkały mnie jedynie wyzwiska i insynuacje. W ostateczności - pozbycie się mnie z frakcji" - pisze Migalski. Jego zdaniem, niewiele osób odniosło się do treści zawartych w liście, co "zadaje kłam tezie, że w PiS można swobodnie dyskutować i spierać się. Coraz mniej jest tam polityków, których prezes traktuje podmiotowo i którzy chcą być tak traktowani". "Nie jestem w stanie zrozumieć, w jakim stopniu wykluczenie mnie z delegacji PiS w PE przyczyni się do wzrostu popularności tej partii. W jaki sposób pozbycie się mnie z własnych szeregów będzie pomocne w odsunięciu PO od władzy? Jak da się wygrywać i przyciągać nowych wyborców bez tolerowania takich ludzi, jak ja? Jarosławowi Kaczyńskiemu, w ogromnej mierze, zawdzięczam to, że jestem dziś politykiem i posłem do PE. I zawsze będę o tym pamiętał. Jednak przy zachowaniu obecnej linii partii i obecnego postępowania jej prezesa nie wróżę sukcesu Prawu i Sprawiedliwości. Bez rozpoczęcia wewnętrznej dyskusji i powrotu do języka oraz stylu z czasów kampanii prezydenckiej PiS na zawsze pozostanie w opozycji i legitymizować będzie rządy PO. Ale mimo wszystko, mimo tego, jak zareagowano na mój list, jakie środki represyjne zastosowano wobec mnie, będę trzymał kciuki za Jarosława Kaczyńskiego" - napisał Migalski w oświadczeniu.
Komitet Polityczny PiS - na wniosek prezydium delegacji partii w europarlamencie, Ryszarda Legutki i Tomasza Poręby - zdecydował w czwartek o wykluczeniu Marka Migalskiego z grona członków delegacji PiS w PE. "Zachowanie deputowanego Marka Migalskiego wskazywało wyraźnie, że jego priorytetem jest działalność na rzecz własnej kariery, a nie dobro Prawa i Sprawiedliwości. Podstawowym celem działań polityków PiS nie może być własny interes i popularność, zwłaszcza kiedy odbywa się to kosztem całej formacji politycznej" - napisano.
Poręba powiedział PAP, że na przyszłotygodniowym spotkaniu frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy PiS, stanie sprawa ewentualnego wykluczenia Migalskiego z grupy. W skład EKR, utworzonej po ostatnich wyborach do PE w czerwcu 2009 roku, wchodzą przedstawiciele ośmiu partii narodowych, w tym PiS, Partia Konserwatywna z Wielkiej Brytanii, Obywatelska Partia Demokratyczna z Czech. Do grupy należy 54 europosłów, w tym 15 Polaków. Przewodniczącym jest Michał Kamiński, a jednym z trzech wiceprzewodniczących jest również europarlamentarzysta PiS - Adam Bielan.
Najbliższe posiedzenie Frakcji EKR odbędzie się we wtorek. Aby wyrzucić europosła wniosek w tej sprawie musi poprzeć cała Frakcja łącznie z Anglikami, Czechami i Polakami.
Wyrzucony z frakcji eurodeputowany staje się posłem niezrzeszonym, czyli nienależącym do żadnej z obecnie funkcjonujących w PE siedmiu grup politycznych. Obecnie na 736 eurodeputowanych niezrzeszonych jest 28; nie ma wśród nich ani jednego Polaka.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.