O modlitwie w ciasnych butach, wyrzeczeniach, poświęceniu dla pracy i wierze w Boga mówi Justyna Szczygieł, modelka.
Ks. Rafał Pastwa: Pamiętasz jeszcze jak smakują słodycze? Jak wygląda twój Wielki Post – skoro Twoje życie to pasmo wyrzeczeń?
Justyna Szczygieł: Oczywiście, że czasami powstrzymuję się od jedzenia tego, na co mam ochotę, ale nie powinno się mylić postu z dietą. Jestem osobą wierzącą, więc poszczę, kiedy trzeba, nie jem też mięsa we wszystkie piątki w ciągu roku. Modlitwa, post i jałmużna mogą być atrakcyjne, tylko trzeba to zrozumieć.
Pochodzisz z małej miejscowości pod Bychawą, a twoja twarz znalazła się na okładkach magazynów i pism modowych na całym świecie…
Nie wstydzę się, że pochodzę ze wsi. Mój dom rodzinny znajduje się w Gałęzowie-Kolonii II. Można powiedzieć, że wychowałam się na krowim mleku.
Jak z Kolonii Gałęzów trafiłaś do świata mody?
W czasie świąt i uroczystości w naszym domu zbierała się liczna rodzina. Moje ciotki ciągle powtarzały, gdy byłam mała, że nadaję się tylko na modelkę, bo byłam okropnym chudzielcem. Do tego byłam wysoka. Kiedyś przyjechała chrześnica mojego taty, zrobiła kilka zdjęć i wysłała je do agencji modelek. Potem przyszło zaproszenie na warsztaty do Warszawy. Była to nauka chodzenia, makijażu i stylizacji. Następnie odbył się casting i wybrano mnie do współpracy.
Ile miałaś wtedy lat?
Niespełna piętnaście.
Jak zareagowali na to rodzice?
Nie zatrzymywali mnie. Wyszli z założenia, że jeśli chcę, to powinnam spróbować. Niebawem pojechałam z mamą do agencji modelek podpisać kontrakt. Zaczęło się najpierw od małych magazynów w Polsce. Potem przyszedł czas na sesje do tych poważnych i najważniejszych.
Pamiętasz swoją pierwszą poważną sesję zdjęciową?
Była to podróż do Indonezji. Pierwsza samolotem i zupełnie samodzielna. Nie byłam zachwycona tym wyjazdem. Miałam piętnaście lat, tęskniłam za domem, za rodzicami. Byłam w pewien sposób zła na nich, że pozwolili mi lecieć.
Ale nie zrezygnowałaś?
Nie. Niebawem wyjechałam na kilka miesięcy do Tokio, potem do Paryża i Nowego Jorku. Przez trzy lata miałam ciągłe wyjazdy. W tym czasie nie było mnie praktycznie w domu.
Jak wyglądał twój dzień? Podobno nie jest to wcale lekka i przyjemna praca?
Powiedziałabym, że nawet bardzo ciężka. Nieco wcześniej dostajemy harmonogram zajęć. Trzeba sprawdzić adresy miejsc, w których będą zdjęcia. Wstaje się dość wcześnie. A potem zdjęcia, zazwyczaj przez cały dzień.
Ale nie każda modelka trafia ostatecznie na okładkę?
Zanim odbędzie się sesja zdjęciowa, trzeba za każdym razem przejść casting, czyli zapracować na zdjęcia. Z tym że nie każdej modelce zależy na wygraniu wszystkich castingów. Warto pokazać się w magazynie prestiżowym, który nie płaci za zdjęcia, ale stanowi ważny punkt w rozwoju. Jednak trzeba uważać, żeby nie zatracić siebie wyłącznie dla kariery.
Co jest twoim największym sukcesem?
Kampania dla poważnej marki odzieżowej w Nowym Jorku, gdzie pracowałam z Davidem Simsem, jednym z najlepszych fotografów tej branży na świecie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.