Żyjemy jak Hiob, dlatego zwracamy się do Boga i pytamy Go, dlaczego to wszystko się dzieje - mówi ks. Iginio Passerini z Codogno, gdzie z wykryto pierwszy we Włoszech przypadek zakażenia koronawirusem.
W Codogno, położonym we włoskiej Lombardii , wykryto pierwszy we Włoszech przypadek zakażenia koronawirusem. Wówczas niewielkie miasteczko stało się słynne na cały świat. Pewnego dnia rano proboszcz tamtejszej parafii pw. św. Teodora, ks. Iginio Passerini, pobłogosławił w kościele 11 ciał zmarłych złożonych w trumnach czekających na kremację. To ofiary wirusa SARS-CoV-2.
Jak informuje 72-letni proboszcz, w Codogno w ciągu miesiąca zmarły 124 osoby. W okresie analogicznym 2019 roku był to 45, czyli prawie jedna trzecia mniej. We włoskim regionie, który został najbardziej dotknięty koronawirusem, krematoria pracują praktycznie cały czas. Można powiedzieć nawet, że się nie wyrabiają. Wydaję się, że wszystkie zakazy zaczęły funkcjonować, ale niestety nie maleje liczba zgonów.
- Ogólnie mieliśmy około 300 przypadków zakażonych osób, skoncentrowanych przede wszystkich w pierwszych tygodniach tego kryzysu. Wprowadzenie na naszym terenie strefy czerwonej okazało się bardzo trafne. Bez tego nasz region znajdowałby się teraz w jeszcze gorszej , wręcz dramatycznej sytuacji – mówi ks. Passerini
Jak jego parafianie reagują na epidemię?
- Jest obawa, także w naszej wspólnocie chrześcijańskiej. Każdy myśli o swojej rodzinie. Ale z drugiej strony widzimy wielki dramat ludzi, którzy zostali sami w szpitalach, bez możliwości przytulenia się. Zmarli bez pochówku na cmentarzach. Osoby nam bliskie odchodzą i nie mamy możliwości nawet się pożegnać - opisuje sytuację 72-letni kapłan.
W jaki sposób pomaga się w Codogno rodzinom po stracie bliskich? Czasem jedyną możliwością jest telefon. W Codogno działa historyczna miejska rozgłośnia radiowa, która codziennie o godzinie 10 transmituje Mszę świętą.
- Parafianie proszą, aby wypowiadać imię zmarłego, dla nich jest to bardzo ważne. Niestety nie znamy wszystkich zmarłych: zakłady pogrzebowe pracują dzień i noc i nie zawsze są w stanie przekazać nam dane wszystkich. Zapisujemy na kartce te imiona osób zmarłych, o których nam powiedzą i później modlimy się za nich – relacjonuje ks. Iginio.
Oprócz tego codziennie popołudnia kapłan transmituje przez kanał na YouTube modlitwę różańcową, a w każdą niedzielę po południu Mszę świętą. Ostatnią oglądało 400 osób.
- Ludzie teraz potrzebują modlitwy, tej łączności duchowej ze sobą nawzajem i z Bogiem. Przeprowadzamy także wideokonferencje, aby spotkać się z młodzieżą, z katechetami i radą pastoralną – mówi ks. Passerini.
W tej trudnej sytuacji przychodzi mu na myśl Księga Hioba , kiedy to prorok żyje otoczony tylko tymi zdarzeniami negatywnymi które mogą się przytrafić. Teraz wokół niego jest podobnie: „zmarł ten człowiek”, „tamta kobieta jest w szpitalu”, „tamtemu się pogorszyło”. Włosi są zanurzeni w lawinie, które się stacza i nie chce się zatrzymać. Każdy boi się, kto będzie następny.
- Żyjemy jak Hiob, i dlatego zwracamy się do Boga, i pytamy Go, dlaczego to wszystko się dzieje. Izolacja Codogno trwa już ponad miesiąc, ale potrzeba cierpliwości, jak na barce Noego. Jesteśmy tutaj, wszyscy razem, i musimy czekać, aż przestanie padać – mówi biblijnym obrazem włoski kapłan.
Zachęca, aby szukać wszystkiego, kryje w sobie ten wyjątkowy czas. Rodziny powinny teraz więcej czasu przebywać ze sobą. Nastał czas, kiedy możemy wzmocnić relacje, pochylić się nad tym, na czym na co dzień nie mieliśmy okazji.
- Znakiem nadziei jest z pewnością solidarność, która wybuchła wraz z pandemią. Wielu ludzie uaktywniło się, aby pomagać osobom starszym, aby wesprzeć stowarzyszenia i organizacje, które na co dzień pomagają innym. Piękny przykład społeczności dają lekarze i pracownicy służby zdrowia. My, jako Kościół, musimy spoglądać na te osoby. To oni pokazują nam, w jaki sposób ofiarowywać samych siebie dla innych – stwierdza ks. Passerini.
Jego zdaniem ta wyjątkowa sytuacja ułatwia otwarcie się na myślenie i poszukanie Boga. Pojawiają się w ludzkich sercach pytania, refleksje i to one przygotowują drogę do lepszego jutra. Choć kryzys dotknie także samego Kościoła. W diecezji Lodi epidemia przerwała daleko posunięte przygotowania do synodu diecezjalnego, który czekał tamten region w 2021 roku.
- Ta przerwa pokazuje nam, że musimy rzetelnie zajrzeć w swoje serca. Ona pomoże nam zgłębić różne tematy i przede wszystkim pokazać nam priorytety, nad którymi będziemy musieli się dłużej zatrzymać – opisuje proboszcz z Codogno.
Śmierć kilku współbraci w kapłaństwie pokazało włoskiemu proboszczowi kolejny raz, aby nie marnować swojego życia i powołania.
- W tych dniach wiele razy dzwonimy do siebie jako księża. Kto zachorował, informuje nas, jak sytuacja się rozwija – tak jak w rodzinie. Próbujemy odkryć wartość braterstwa. Wierzymy, że w życiu nic nie dzieje się przez przypadek. Dzisiejszym wyzwaniem jest przyjąć to, co się wydarza i odpowiedzieć na apel zawarty w całym tym wydarzeniu – podsumowuje doświadczony włoski kapłan.
Wywiad z księdzem Passerinim, który przeprowadził Gioele Anni, ukazał się na stronie szwajcarskiego portalu katolickiego „Catt”. Za pomoc w tłumaczeniu dziękujemy ks. Kamilowi Cielińskiemu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.