Tajlandzki rząd przeprosił we wtorek mieszkańców regionu, gdzie w 2004 roku tysiące osób zginęło w wyniku uderzenia fal tsunami, za to, że dzień wcześniej zostało wydane fałszywe ostrzeżenie przed tym kataklizmem i setki ludzi musiało opuścić swoje domy.
Kilkuset mieszkańców południowo-zachodniej prowincji Phang Nga uciekło w poniedziałek na położone wyżej tereny po tym, jak w okolicy rozległ się dźwięk syren ostrzegających przez tsunami.
Wicepremier Tajlandii Suthep Thaugsuban tłumaczył, że fałszywy alarm spowodowała "techniczna usterka, która zostanie zbadana". "Pragnę wszystkich przeprosić. Rozumiem, że ludzie są wściekli, bo dźwięk syren zmusił ich do ucieczki, która okazała się niepotrzebna" - powiedział w Bangkoku wicepremier w rozmowie z dziennikarzami.
Władze Tajlandii dążą do budowy systemu ostrzegania przed tsunami, po tym jak 26 grudnia 2004 roku wywołane przez trzęsienie ziemi ogromne fale morskie uderzyły w wybrzeże andamańskie; zginęło wówczas 5398 ludzi, a prawie 3 tys. zaginęło.
Tsunami na Oceanie Indyjskim, jedna z największych klęsk żywiołowych na świecie, zabiło przed prawie sześcioma laty ponad 226 tys. ludzi w 13 krajach, w tym wielu obcokrajowców, którzy przebywali tam na wakacjach.
Lokalne władze w sześciu dotkniętych kataklizmem tajlandzkich prowincjach zwracały uwagę, że w 2004 roku syreny nie były wystarczająco głośne, albo włączały się przez przypadek.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.