Liban kontynuuje swoje nieubłagane pogrążanie się w otchłani.
Prezydent i rząd nie robią nic, by zapobiec postępującemu kryzysowi i zapewnić Libańczykom lepszą przyszłość. W tej sytuacji zdecydowany głos zabrał kard. Béchara Boutros Raï, który mocno upomniał klasę polityczną i wezwał do pilnego przeprowadzenia koniecznych reform.
Maronicki patriarcha Libanu wskazał m.in. na przerażającą korupcję, ogromną inflację, która wyniszcza kraj, falę zwolnień, upadek służby zdrowia, nasilający się głód i rosnącą desperację ludzi, która wielu prowadzi do samobójstwa. W swym przemówieniu retorycznie pytał, odkąd to upokorzenie jest libańskim sposobem na życie, a żebranie na ulicy jedyną metodą przetrwania. Kard. Raï kolejny raz poparł społeczne protesty, które wybuchły 17 października ub.r., przypominając, że w tym czasie władze nie uczyniły nic, by poprawić los Libańczyków. Wskazał, że politycy cierpią na poważny kryzys zaufania, a mimo to zamiast szukać politycznego rozwiązania wciąż skupieni są na trosce o własne interesy.
Hierarcha w mocnych słowach podkreślił, że rządzący starają się ukryć swoją odpowiedzialność za rozpad państwa i wymigać o wszelkich koniecznych reform strukturalnych. Taka postawa podważyła zaufanie społeczności arabskiej i międzynarodowej do Libanu, mimo jego ogromnego potencjału. Kard. Raï wskazał, że kraj ten stał się prywatną własnością skonfiskowaną przez klasę polityczną, która rozporządza nim ze szkodą dla interesu publicznego. Maronicki patriarcha zapowiedział rządzącym, że naród nie będzie dalej zginał kolan i milczał, tylko weźmie przyszłość w swoje ręce. Zauważył, że prawdziwymi wywrotowcami nie są młodzi ludzie pragnący zmian, ale politycy, którzy je uniemożliwiają. Prezydenta Aouna wezwał do „przerwania oblężenia narzuconego wolności narodowej”, a wspólnotę międzynarodową do ochrony jedności Libanu.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.