Oddziały wojska uwolniły w nocy z czwartku na piątek prezydenta Rafaela Correę ze szpitala, w którym przebywał otoczony przez zbuntowanych policjantów, protestujących przeciwko pozbawieniu ich przywilejów .
Podczas akcji, która trwałą 35 minut, co najmniej 1 policjant poniósł śmierć. Żołnierze użyli broni automatycznej i granatów ogłuszających.
Correa wkrótce pojawił się na balkonie pałacu prezydenckiego i oświadczył zgromadzonym tłumom, że było to coś więcej niż zwykły protest policjantów.
"Było tam wielu intruzów ubranych po cywilnemu i wiemy skąd pochodzili" - powiedział, ale nie podał żadnych konkretów.
Correa podziękował swym zwolennikom, którzy przyszli mu z pomocą "i byli gotowi umrzeć broniąc demokracji".
Prezydent był uwięziony w szpitalu przez ponad 12 godzin po tym jak protestujący przeciwko pozbawieniu ich przywilejów policjanci rzucili w jego kierunku pojemnik z gazem łzawiącym i oblali go wodą z armatki wodnej. Według świadków, Correa, który chciał przemówić do protestujących, był bliski uduszenia.
Prezydent schronił się w pobliskim szpitalu, gdzie udzielono mu pomocy, ale budynek został otoczony przez protestujących.
Protest policjantów spowodował chaos w całym kraju i zmusił władze do wprowadzenia stanu wyjątkowego. W starciach policjantów ze zwolennikami prezydenta zginęła co najmniej 1 osoba a 6 zostało rannych.
Armia zadeklarowała lojalność wobec prezydenta, chociaż jej głównodowodzący gen. Ernesto Gonzales oświadczył, że nowe przepisy pozbawiające policjantów ich przywilejów powinny zostać "zrewidowane lub nie wejść w życie".
Zbuntowani policjanci protestowali przeciwko uchwalonemu w środę przez Zgromadzenie Narodowe przedłużeniu w policji stażu wymaganego do uzyskania awansu oraz zniesieniu niektórych nagród pieniężnych.
To tylko zachęciłoby Moskwę do kontynuowania agresywnej polityki.
Prace naprawcze trwają wszędzie tam, gdzie pozwala na to sytuacja bezpieczeństwa.
Prezydium COMECE z niepokojem przyjęło niedawny wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.