Holenderskie Stowarzyszenie na rzecz Wolnej Eutanazji wyprodukowało spoty bez ogródek zachęcające do eutanazji. W jednym z nich proponuje się nawet… uduszenie osoby.
Sprawę opisuje Cristina Giongo w największym włoskim katolickim dzienniku "Avvenire". "W tym nieprawdopodobnym czasie Holenderskie Stowarzyszenie na rzecz Wolnej Eutanazji - NVVE, które ma 172 tys. zarejestrowanych osób - rozpoczęło kampanię reklamową w ogólnokrajowych kanałach, a niektóre spoty emituje w najpopularniejszym paśmie wieczornym" - alarmuje gazeta.
W pierwszym spocie pojawia się kobieta o siwych włosach, bardzo zadbana, elegancka, biorąca udział w sesji fotograficznej, po której "zaprasza cię", by zwrócić się do nich, "jeśli szukasz kogoś, kto może wesprzeć i zaspokoić twoje pragnienie śmierci".
Hasło brzmi: "Nowa normalność to możliwość powrotu do powszechnej dyskusji o końcu". "Nową normalnością" nazywa się też koniec lockdownu, który dla stowarzyszenia oznaczał zawieszenie przyjmowania wniosków o eutanazję.
W drugim spocie kobieta jest młodsza, obok niej stoi krzesełko reżyserskie, by dać do zrozumienia, że "to ty musisz być reżyserem swojego życia".
"Wszystko to w czasie, w którym w Holandii, do 28 lipca, było 2316 nowych zakażeń COCID-19, w większości wśród młodych między
Także z powodu epidemii i niemożności organizowania spotkań ze swoimi członkami NVVE rozpoczęła udzielanie porad online, by móc kontynuować swoją działalność "pomocową" i oferować zniżki dla tych, którzy zechcą się zarejestrować.
Na YouTubie krążą także inne filmiki promocyjne, bezwzględnie okrutne. Jeden z nich na przykład przedstawia kobietę, która wchodzi do sklepu z materacami, kładzie się na jednym z nich, bierze poduszkę i prosi ekspedientkę, by mocno przytrzymała ją na jej twarzy. "Ale w ten sposób panią uduszę" - oponuje sprzedawczyni. "Właśnie o to mi chodzi". Dziewczyna patrzy na nią jak na wariatkę i wyprasza ze sklepu. Ale głos w tle mówi uspokajająco: "Nie martw się, jesteśmy my!".
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.