Reklama

Problem do rozwiązania

Jeśli warunki się nie zmienią, testy będą wykonywane rzadko. Być może nic się nie wydarzy. Być może się uda. Ale jeśli nie, będziemy mieli epidemię w rozkwicie.

Reklama

Połowa sierpnia. Niedługo minie pół roku naszego życia z wirusem. W dużej mierze przystosowaliśmy się do sytuacji, nie da się żyć w zamknięciu bez końca. Za chwilę dzieci i młodzież po półrocznej przerwie wrócą do szkół, za chwilę też zacznie się jesień – czas mniejszych i większych infekcji. Z pewnością nie będzie on wyglądał “jak zawsze”.

Pierwsza różnica jest prosta: w tym roku nie może być mowy o chodzeniu z przeziębieniem do pracy. Nie ze względu na siebie, ale na otoczenie. Z pewnością większość infekcji nie będzie spowodowane najnowszym koronawirusem, niemniej będzie bezpieczniej dla wszystkich, jeśli kilka dni zostaniemy w domu.

Mam gorączkę i kaszel. Co dalej? Po pierwsze, najlepiej z przychodnią kontaktować się telefonicznie (w wielu w tej chwili nie ma innej możliwości, co nie jest dobre, ale to temat na inny komentarz). Zapewne w wielu przypadkach wskazany będzie po prostu antybiotyk. Nierzadko jednak powstanie pytanie o test w kierunku COVID. I tu obecnie trafiamy w wąskie gardło systemu.

Obecnie test (wymaz z nosa i gardła) wykonuje się w stosunkowo niewielu ogólnodostępnych punktach. Czas oczekiwania na badanie to doba, czasem kilka dni. W szpitalach, które same wykonują badania swoim pacjentom na wynik czeka się kilka godzin. Ta doba czy dwie wynika z faktu, że próbka musi być przewieziona do centralnego laboratorium, w którym czeka na swoją kolej. Jeśli będzie więcej badań, czas oczekiwania się wydłuży.

Krótko mówiąc: mamy zbyt mało laboratoriów. Trzeba dodać: także punktów pobierania wymazów. Badania będą wykonywane albo zbyt rzadko, albo na wynik będziemy czekać zbyt długo.

Większość osób przechodzi zakażenie łagodnie. Nie ma specyficznego leczenia. Chorzy otrzymują środki jak przy przeziębieniu, po kilku dniach zwykle jest poprawa. Po co wykonywać test, skoro nie zmieni on leczenia? Przede wszystkim po to, by wiedzieć, kiedy człowiek może wrócić do pracy. Po kilku dniach czy po kilku tygodniach? Jeśli wróci zbyt wcześnie, a miał COVID, będzie zarażał. To także informacja ważna dla jego bliskich: czy sami są narażeni? Czy stanowią zagrożenie dla innych?

Wynik testu powinien być dostępny możliwie najszybciej. Nie tylko dlatego, że trwanie w zawieszeniu generuje spory stres. Praktyka wskazuje, że w czasie oczekiwania na wynik, jeśli stan zdrowia się pogarsza, trudno uzyskać sensowną pomoc medyczną. O ile nie ma ewidentnego zagrożenia życia nawet pogotowie woli zostawić człowieka w domu, niż zabrać do szpitala. Nie bardzo też wiadomo, do którego szpitala: zwykłego czy jednoimiennego? A przecież ludzi przeziębionych nie omijają inne choroby.

Jeśli warunki się nie zmienią, testy będą wykonywane rzadko. Być może nic się nie wydarzy. Być może się uda. Ale jeśli nie, będziemy mieli epidemię w rozkwicie. A zamknięcie kraju w podobny sposób, jak miało to miejsce wiosną, nie jest już możliwe.

Wczoraj zmienił się minister zdrowia. Ma problem do rozwiązania.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
3°C Czwartek
wieczór
1°C Piątek
noc
1°C Piątek
rano
2°C Piątek
dzień
wiecej »