Nie jest łatwo być wyznawcą Chrystusa na Bliskim Wschodzie – przyznaje bp Krzysztof Nitkiewicz w rozmowie z KAI.
KAI: A jeszcze inne formy działania?
- Stolica Apostolska podejmuje także działania dyplomatyczne. Jeśli idzie o Ziemię Świętą. popiera dialog izraelsko-palestyński, mający na celu utworzenie suwerennego państwa palestyńskiego a z drugiej strony zabezpieczenie prawa Izraela do swobodnego rozwoju, zarówno integralności granic jak i bezpieczeństwa jego obywateli. Stolica Apostolska troszczy się też na płaszczyźnie dyplomatycznej o prawa chrześcijan, zwłaszcza prześladowanych. Muszę powiedzieć, że dyplomacja niektórych krajów, szczególnie podkreślającej swą laickość Francji jest bardzo zaangażowana w obronę na Bliskim Wschodzie praw chrześcijan i katolików. Patriarchowie maronicki i melchicki, kiedy przyjeżdżają do Francji są traktowani tak jak głowy państwa. Wynika to z historycznego zaangażowania Francji na Bliskim Wschodzie. Podobne inicjatywy podejmuje dyplomacja włoska i niemiecka.
KAI: Co w tej sprawie robią, lub powinni czynić Polacy ?
- Z perspektywy zwykłego obywatela taką najprostszą formą zaangażowania na rzecz Kościoła na Bliskim Wschodzie jest coroczna składka w Wielki Piątek na Grób Święty. Sumy zebrane w naszych świątyniach są przeznaczane na Ziemię Świętą w szerokim rozumieniu tego słowa: Jordania, Izrael, Terytoria Palestyńskie, Liban, Syria a nawet Egipt. Tak więc składając ofiary w Wielki Piątek pomagamy tamtejszym chrześcijanom. Dzięki temu mogą oni przetrwać w swej ojczyźnie. Drugą formą są wyjazdy pielgrzymkowe do tamtych rejonów: do Ziemi Świętej, Syrii, Turcji, do Libanu. Poprzez te pielgrzymki naprawdę pomagamy tamtejszym chrześcijanom, bo jest to dla nich źródło dochodu, a obecność współbraci z innych krajów ich umacnia i dodaje nadziei. Odczytują ją jako przejaw solidarności.
KAI: Czy polska dyplomacja również się angażuje?
- Trudno mi powiedzieć i nie chcę tutaj wyznaczać linii działania Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Biorąc jednak pod uwagę to, iż w większości jesteśmy krajem chrześcijańskim i katolickim, byłoby czymś naturalnym, gdy polska dyplomacja idąc w ślady działań Francji, Włoch, Niemiec czy Grecji włączała się w inicjatywy broniące praw chrześcijan w tamtym regionie. Dotyczy to nie tylko rodowitych wyznawców Chrystusa ale również robotników przybywających do państw muzułmańskich z innych krajów w poszukiwaniu pracy. Padają oni często ofiarą wyzysku, ich głos jest zupełnie niesłyszalny. Myślę, iż musimy jako kraj włączać się regularnie w szereg działań podejmowanych na rzecz obrony praw chrześcijan na Bliskim Wschodzie, zarówno na forum Unii Europejskiej, jak i Organizacji Narodów Zjednoczonych. Normą jest dziś troska o prawa uchodźców politycznych i tzw. „więźniów sumienia”. Tam natomiast całe społeczności cierpią dyskryminację jedynie z tego powodu, iż są chrześcijanami. W środkowym Egipcie zrobiły na mnie wrażenie kościoły otoczone murem, który ma po 4 czy 5 metrów z obawy przed zamachami oraz z potrzeby choćby minimalnej intymności, gdyż nieustannie chrześcijanie czują się inwigilowani, stale są pod kontrolą. Pamiętam taką sytuację w Egipcie, kiedy wytoczono księdzu proces sądowy za to, że odnowił drzwi do plebani. Drzwi nie były wcale zabytkowe, a on nie poprosił o pozwolenie, bo by go nie dostał. Kiedy natomiast duchowny ochrzci kogoś, kto przyjął wiarę katolicką, możemy być pewni, że nie uniknie więzienia czy bardzo wysokiej grzywny. Nie ma więc wolności religijnej. Istnieje jedynie wolność sprawowania kultu, a i to nie wszędzie – w Arabii Saudyjskiej nie ma nawet tego. Myślę, że my, którzy walczyliśmy w dziejach „o wolność naszą i waszą”, powinniśmy być bardziej zaangażowani w obronę tych naszych braci – chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Inne kraje europejskie czynią to od dawna.
KAI: Księże Biskupie, jak sobie poradzić z fundamentalizmem i ekstremizmem islamskim?
- Jest to nade wszystko problem władz poszczególnych krajów. Nie da się go wyeliminować na drodze ustawodawczej. Np. w Egipcie, gdzie organizacja fundamentalistyczna – Bracia Muzułmanie – nie mogą wprost dostać się do parlamentu, wchodzą tam pod płaszczykiem innych organizacji i zdobywają mandaty. W Jordanii Ministerstwo Spraw Wewnętrznych cenzurowało swego czasu kazania bardziej wojowniczych imamów. Te działania nie zawsze są skuteczne. Na pewno trzeba podtrzymywać dialog z islamem, zarówno na poziomie intelektualnym jak i osobowym, dbając o wzajemne relacje. Ważna jest też współpraca gospodarcza i popieranie szkolnictwa. Pamiętajmy, że sporą grupę uczniów szkół katolickich na Bliskim Wschodzie stanowią muzułmanie. W tych placówkach formowani są przyszli obywatele wolni od agresji, nienawiści.
KAI: Czy to oznacza, że elity tych krajów uczęszczają do szkół katolickich?
- Tak często się dzieje. Na przykład synowie prezydenta Egiptu, Hosni Mubaraka uczęszczali do szkoły katolickiej. Kiedy pracowałem w Kongregacji dla Kościołów Wschodnich moją koleżanką w pracy była siostra Bernardette Mesrob ze Zgromadzenia Sióstr Różańca Świętego. Wcześniej pełniła ona funkcję dyrektorki szkoły w Ammanie, do której uczęszczały córki króla Jordanii. Jest więc czymś normalnym, że elity formują swoje dzieci w szkołach katolickich i z ich strony nie musimy obawiać się agresji. Jest to głównie przypadłość ludzi niewykształconych, cierpiących niedostatek, którymi łatwo manipulować. Trzeba więc do nich dotrzeć, zainwestować w ogólne struktury szkolnictwa.
KAI: Czy w kwestii wolności religijnej Europejczycy powinni domagać się wzajemności ze strony krajów arabskich?
- Bardzo istotne jest domaganie się pewnej wzajemności. W Europie osiedla się coraz więcej emigrantów z krajów muzułmańskich. Dobrze, że mogą się cieszyć wolnością religijną. Ale potrzebna jest większa współpraca między Kościołem a władzami państwowymi i zatroszczenie się władz o potrzeby duchowe swych obywateli mieszkających w krajach islamskich, na przykład w Arabii Saudyjskiej. Dlaczego mieszkający tam i pracujący Polacy, Niemcy, Włosi, Filipińczycy nie mogą mieć swojego kościoła? Niech chodzi o stawianie spraw na ostrzu noża i o swoisty szantaż, uważam, że byłoby to nieuczciwe postawienie sprawy, ale władze tych krajów powinny wiedzieć, że oczekujemy wzajemności i że tamtejsi chrześcijanie mają swoje potrzeby religijne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.