Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna powiedział w piątek, że jest umiarkowanym optymistą, jeśli chodzi o możliwość wypracowania jednej ustawy w sprawie metody zapłodnienia in vitro.
Sejm w piątkowym głosowaniu skierował do prac w komisjach projekty ustaw ws. in vitro, zgłoszone przez Małgorzatę Kidawę-Błońską, Jarosława Gowina (PO) i Bolesława Piechę (PiS). Posłowie odrzucili projekt Teresy Wargockiej (PiS).
W ocenie marszałka Sejmu, kluczowa będzie decyzja, którym projektem komisje zajmą się jako pierwszym. "To są emocjonalne rzeczy i to było widać w czasie debaty" - stwierdził Schetyna.
W jego ocenie, praca nad projektami w sprawie in vitro "to będzie sprawdzian dla parlamentu" i pokazanie, że można różnić się, ale i "dobrze współpracować, przedstawiać argumenty i o nie walczyć". "Jestem umiarkowanym optymistą" - dodał Schetyna.
Pytany czy uda się do końca kadencji przyjąć ustawę w sprawie in vitro marszałek zauważył, że pozostał niecały rok, a "wszystko zależy przede wszystkim od chęci poszukiwania zgody i wspólnego mianownika".
Różnica między projektami posłów PO polega przede wszystkim na podejściu do kwestii tworzenia zarodków. Gowin proponuje, by można było wytwarzać ich maksymalnie dwa, ale pod warunkiem, że oba miałyby być implantowane. Kidawa-Błońska nie wprowadza takiego limitu i umożliwia zamrażanie embrionów. Ponadto posłanka dopuszcza in vitro także dla osób niebędących małżeństwami, pod warunkiem, że są to pary heteroseksualne. Gowin ogranicza in vitro tylko do małżeństw.
Posłowie PiS chcą całkowitego zakazu in vitro. Piecha dopuszcza jednak możliwość tzw. adopcji zamrożonych zarodków, które zostałyby wytworzone przed wejściem w życie nowych przepisów. Takiego rozwiązania nie przewidywała Wargocka.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.