Chińskie władze zablokowały w środę dostęp do portalu internetowego Wikileaks w związku z potencjalnie kłopotliwymi treściami amerykańskich dokumentów dyplomatycznych, które zostały tam opublikowane.
Podczas próby wejścia na strony wikileaks.org i cablegate.wikileaks.org pojawia się komunikat, że połączenie zostało przerwane lub użytkownik sieci internetowej zostaje przekierowany do chińskiej wyszukiwarki Baidu. Komunikat taki zazwyczaj pojawia się, gdy połączenie z zagranicznymi stronami zostaje odcięte.
Jak pisze agencja Associated Press, nie wiadomo, co chińskie władze uznały za obraźliwe w amerykańskich dokumentach dyplomatycznych. Opublikowane dokumenty zawierają kilka szczerych relacji z rozmów na temat chińskich osobistości i sojusznika ChRL - Korei Północnej.
W jednym z dokumentów były premier Singapuru Lee Kuan Yew w rozmowie z zastępcą sekretarza stanu USA Jamesem Steinbergiem ocenił w 2009 roku północnokoreański rząd jako psychopatyczny, a przywódcę Korei Płn. Kim Dzong Ila jako "niemrawego starego typa", który "pyszni się na stadionach oczekując na pochlebstwa".
W innej depeszy, cytowany jest chiński dyplomata, według którego Korea Płn. Kim to "rozwydrzone dziecko" usiłujące zwrócić na siebie uwagę USA poprzez prowokacyjną próbę rakietową.
Według innego dokumentu, niewymienione z nazwiska źródło chińskie podało, iż kierownictwo partii komunistycznej Chin zleciło wniknięcie do systemu komputerowego Google'a w ramach szerszej kampanii sabotażowej w internecie, prowadzonej przez rząd.
Chiny mają największy na świecie rynek internetowy - liczbę użytkowników sieci szacuje się na 384 miliony. Google posiada 35 proc. rynku wśród wyszukiwarek internetowych działających w Chinach, podczas gdy jego miejscowa konkurencja - Baidu Inc. - około 60 proc.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.