Uważam, że trzeba działać zdecydowanie - powiedział akredytowany przedstawiciel Polski przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym płk Edmund Klich, pytany o ostre słowa Donalda Tuska, że projekt raportu MAK jest "bezdysusyjnie nie do przyjęcia".
Polska przekazała w czwartek Rosji uwagi do projektu raportu końcowego MAK dotyczącego katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem - w sumie ok. 150 stron dokumentów.
Płk Klich, który również przygotował ok. 40 stron uwag do projektu raportu MAK, był w piątek w Katowicach pytany przez dziennikarzy, czy ostra wypowiedź premiera Donalda Tuska była uzasadniona. "Nie chciałbym oceniać, ale uważam, że trzeba działać zdecydowanie" - podkreślił.
Polski akredytowany przy MAK nie chciał przewidywać, jaka może być reakcja Komitetu na uwagi strony polskiej. "Rosjanie są trudno przewidywalni, ja to podtrzymuję. Myślę, że nie będzie na pewno żadnych komentarzy w tej chwili. Raczej będą pracować nad tym i może komentarze po jakimś czasie" - zaznaczył.
Klich przypomniał, że przepisy nie narzucają Komitetowi żadnych terminów, w jakich powinien on ustosunkować się do uwag i wniosków strony polskiej. "Daje się możliwość, żeby druga strona dokładnie wyjaśniła wszystkie sprawy, ustosunkowała się - albo przyjęła uwagi, albo odrzuciła, ale wyjaśniając dlaczego odrzuciła" - zastrzegł.
Jak wyjaśnił, nie ma jednoznacznego rozstrzygnięcia czy MAK jest zobowiązany do opublikowania wraz z raportem stanowiska strony polskiej. "O ile wiem, strona polska wnioskowała o to" - dodał.
Ocenił, że w razie gdyby polskie uwagi nie zostały uwzględnione w opublikowanym raporcie końcowym MAK, "byłoby już dużym błędem", jeśli nie zostałyby wówczas upublicznione. "Myślę, że wtedy strona polska może je upublicznić, () jeśli MAK tego nie uczyni. () Będą dwa dokumenty - dokument MAK-u i nasze uwagi - i każdy będzie mógł sobie porównać czy zostały zrealizowane i jaka część tych uwag została zrealizowana" - wskazał.
Płk Klich zaznaczył, że nie wie, w jaki sposób MAK będzie teraz procedował nad polskimi uwagami. "To już jest sprawa wewnętrzna MAK-u. Jeśli będzie potrzeba, oczywiście będę gotów do wyjazdu do Moskwy, bo uważam, że akredytacja kończy się wtedy, kiedy raport zostanie upubliczniony" - podkreślił.
Polski akredytowany przy MAK odmówił odpowiedzi na pytania, jakie są wady projektu raportu Komitetu i jakie uwagi on sam do niego wniósł. "Jeśli jest uwag 150 (stron - PAP) do raportu, który liczy 210 stron, z tego sporo rysunków i schematów - no to komentarz chyba zbyteczny jest w tej sytuacji" - powiedział.
Przypomniał, że zarówno projekt raportu, jak i polskie uwagi, są ciągle objęte tajemnicą - zgodnie z załącznikiem 13. do konwencji chicagowskiej. "Jeśli wskazywałem w wielu moich wypowiedziach, że MAK narusza załącznik 13., sam nie chciałbym tego naruszać, ujawniając moje uwagi. Na pewno były to uwagi poważne, dotyczyły m.in. naruszeń załącznika 13. w czasie badania tego wypadku w Moskwie i w Smoleńsku" - zaznaczył.
Przypomniał również, że punkt 5.25 załącznika 13. zezwala akredytowanemu i jego doradcom na dostęp do wszelkiej dokumentacji, wszystkich materiałów, do zgłaszania wniosków, do udziału w naradach. "W tych punktach wielokrotnie były te zasady załącznika 13. do Konwencji naruszane i ja w swoich pismach - tych pism było kilka - przekazywałem uwagi albo panu Morozowowi albo pani Tatianie Anodinie" - dodał płk Klich.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.