Amerykański generał John F. Campbell, dowodzący siłami koalicji na wschodzie Afganistanu, przeprosił szefa MON Bogdana Klicha za wypowiedzi w tygodniku "Time" nieokreślonych oficerów z jego dowództwa, krytycznie oceniających polskich żołnierzy w Afganistanie.
Tłumaczenie listu amerykańskiego generała do Klicha zamieścił w niedzielę MON na swej stronie internetowej.
"Proszę przyjąć przeprosiny, płynące z głębi mojego serca i serc wszystkich żołnierzy służących na wschodzie Afganistanu. Wierzę, że podstawy naszej współpracy pozostaną silne i będziemy wspólnie kontynuować budowę lepszego Afganistanu" - napisał gen. Campbell.
Dodał, że jest "skonsternowany wypowiedziami nieokreślonych wyższych dowódców armii amerykańskiej oraz bliżej nieokreślonych oficerów z mojego dowództwa". Zapewnił Klicha, że skieruje do prasy swe stanowisko w sprawie "lekceważących komentarzy o naszych partnerach koalicyjnych". "Bez aktywnego uczestnictwa i poświęcenia Polaków oraz żołnierzy innych krajów partnerskich, nie osiągnęlibyśmy sukcesu tutaj, we wschodniej części Afganistanu" - podkreślił.
Generał podkreślił, że Wojsko Polskie "ofiarnie walczy, od ponad pięciu lat, na wschodzie Afganistanu, ramię w ramię z amerykańskimi i afgańskimi żołnierzami. On sam jest świadkiem służby i poświęcenia żołnierzy polskich z dwóch ostatnich kontyngentów służących w prowincji Ghazni i jest dumny, że może nimi dowodzić. Według gen. Campbella, gen. Andrzej Reudowicz wraz z podwładnymi kontynuują wysiłki i poprzez ciężką walkę dokonują ogromnej zmiany w życiu Afgańczyków w Ghazni.
"Gen. Campbell zna doskonale realia Afganistanu; zna także doskonale naszych żołnierzy i naszych dowódców i wie, co pisze " - powiedział Klich dziennikarzom, komentując list, który nazwał "oczekiwanym". "Cieszę się, że wyraża przeprosiny w imieniu swoim i żołnierzy amerykańskich" - powiedział minister. Dodał, że z satysfakcją odnotował powtórzenie słów, które wiele razy słyszał od niego o dobrej służbie i ofiarności polskich żołnierzy. Klich uznaje artykuł "Time" za "fałszywkę, spowodowaną po to, by sojuszników poróżnić". "Polacy i Amerykanie stoją ramię przy ramieniu" - zapewnił.
W "Time" anonimowi oficerowie armii USA krytycznie ocenili polskie zaangażowanie militarne w Afganistanie, którego nie postrzegają jako istotnego odciążenia własnych sił zbrojnych. Według tygodnika, po przybyciu amerykańskiego batalionu do prowincji Ghazni latem br. okazało się, że talibowie wznowili działalność na terenach, które armia USA przekazała rok wcześniej pod polską kontrolę w stanie spacyfikowanym. Zdaniem jednego z amerykańskich oficerów, niedostateczne patrolowanie dróg spowodowało, iż trasa między bazami koalicyjnymi została naszpikowana pułapkami minowymi.
Ponadto oficerowie US Army twierdzą, że polskie "hierarchiczne podejście do działań bojowych kiepsko pasuje do kampanii przeciwpartyzanckiej, która wymaga, by oficerowie średniego i niższego szczebla podejmowali decyzje w realnym czasie na miejscu". Dodają, że sześciomiesięcznym turnusom Polaków brakuje ciągłości, a "logistyczne bałaganiarstwo czyni ich zależnymi od amerykańskiego wsparcia".
Klich powiedział w sobotę, że artykuł jest oburzający. "Polscy żołnierze w Afganistanie to dobrzy fachmani, świetnie wykonują tam swoją robotę, za co są regularnie chwaleni przez sojuszników" - podkreślił szef MON. "Artykuł w poważnym piśmie, jakim jest +Time+ powstał w oparciu o anonimowe źródła - opinie ludzi, którzy nie ośmielili się powiedzieć nic z otwartą przyłbicą; ludzi, którzy mówią nieprawdę" - dodał.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem