Niestety, nawet w wzywaniu do wierności Ewangelii może kryć się faryzeizm.
Kilkanaście lat temu, w dzień śmierci świętego papieża Jana Pawła, byłem na Jasnej Górze. Nie, nie skłoniło mnie do tego Jego umieranie. Tak się po prostu złożyło. Umówiłem się na pielgrzymkę z maturzystami. Atmosfera wówczas tam panująca – no, wiadomo. Nie byłem jakimś nadzwyczajnym miłośnikiem papieża – Polaka. To czego nauczał, jaki był, wydawało mi się wtedy tak naturalną i oczywistą próbą wcielania w życie Ewangelii, że nie widziałem powodu, by rozpływać się w zachwytach. Dziś, widząc jak być może, znacznie bardziej doceniam ten Jego styl. Wiedziałem jednak i wtedy, że wraz z Jego śmiercią przyjdzie inne. Jakie? Nie wiedziałem. Spodziewałem się, owszem, narastającej laicyzacji. Spodziewałem się, że z czasem będą nasilały się prześladowania i szykany wobec chrześcijan. Spodziewałem się, że w samym Kościele toczyć będą się spory. Już wtedy przecież ich nie brakowało. Także w Kościele w Polsce. Nie spodziewałem się jednak w tym polskim Kościele podziałów i sporów tak głębokich, które mogłyby przesłonić wszystko inne. A jednak...
Mam wrażenie, że owe spory to głównie pokłosie prawdy, że o ile sukces ma wielu ojców, to porażka... no, może nie zawsze jest sierotą, ale dzieckiem, do którego nikt nie chce się przyznać, na pewno :). Wiadomo, w ostatnich latach nasiliła się już nie tyle obojętność wobec wiary, co wyraźna wobec niej niechęć. Zaczęło się więc wskazywanie kto winny. Pewna krytyka jest oczywiście potrzebna. Trzeba uczyć się na błędach. Tyle że część dyskutantów zamiast zastanawiać się, co jako Kościół możemy zrobić lepiej, zaczęła pokazywać palcem: „to on, oni są winni”. I w tej krytyce innych, szukającej tak naprawdę wybielenia samego siebie, straciła już nie tylko umiar, ale i zdrowy rozsądek.
Przykładów całe pęczki. Najbardziej poruszyło mnie ostatnio to, co pisano o Kościele w Kanadzie. Media, niekoniecznie Kościołowi przychylne, relacjonowały to tak, jak gdyby Kościół w tym kraju był winny ludobójstwa na Indianach. A to nieprawda. Po pierwsze chodzi o szkoły finansowane przez państwo, które w ten sposób chciało zasymilować rdzenną ludność. Źle, że katolicy w tym uczestniczyli, ale to nie tak, że to była czysto kościelna sprawa. Nie ma też mowy o żadnych masowych grobach, tylko o dużej ilości grobów (z ponad stu lat!), z których część nie była oznaczona. Tym którzy nie widza różnicy polecam przespacerowanie się po naszych starszych cmentarzach. No i najważniejsze, sprawa nie jest nowa, bo znana jest od trzydziestu lat, tyle że dziś okazało się, że owych grobów jest więcej niż oficjalnie państwo podawało. O wszystkim tym można przeczytać w artykule Jacka Dziedziny w najnowszym Gościu Niedzielnym (tekst przez cztery tygodnie jest dostępny tylko po zapłaceniu, ale warto go przeczytać). Dlaczego o tym piszę w kontekście sporów wewnątrzkościelnych? Bo niektórzy katolicy, opierając się jedynie na tych tendencyjnych artykułach z mediów i mając mgliste pojęcia o faktycznej winie katolików z Kanady, zaczęli nakazywać Kościołowi bicie się w piersi. Tak, jest za co, ale akurat nie za to, co mają owi oskarżyciele na myśli.
Uogólnianie, zakładanie złej woli, brak umiaru w formułowaniu zarzutów (nie zrównuje się człowieka, który nie skasował biletu w autobusie z tym, który zażądał wielomilionowej łapówki, prawda?), brak dokładniejszego rozeznania spraw i zobaczenia ich w szerszym kontekście to częste grzechy dzisiejszych „kościelnych” krytyków. Oczywiście spory same w sobie złe nie są. Trzeba w nich jednak pamiętać, że to nie gwałtowność, ale umiarkowanie jest cnotą. I to kardynalną.
Przede wszystkim zaś trzeba pamiętać, że dla chrześcijan podstawowym kryterium oceny winna być Ewangelia. Nauczanie Jezusa jest jakie jest. I nie zmieniło się w ciągu wieków, także w wieku XXI. To wierność wobec tego nauczania powinna być wyznacznikiem tego, co dobre a co złe. I bez faryzeizmu: temu, kto mówi na przykład że cudzołóstwo jest grzechem nie zarzucajmy, że popełnia grzech braku miłosierdzia. Bo i najmiłosierniejszy Chrystus nie tylko cudzołóstwo, ale i pożądliwe spojrzenia za grzeszne uznał.
Święty Janie Pawle: dzięki Ci za tę wspaniała lekcję Twojego pontyfikatu, że trzeba trwać i w prawdzie i w miłości. Proś za nami, byśmy ich nie rozdzielali.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.