W pożarze, do jakiego doszło w sobotę nad ranem na północy Marsylii, zginęły trzy osoby. Próbowały się one ratować wyskakując z okien, ale żadna nie przeżyła upadku z ósmego piętra. Jedna z ofiar - kobieta trzymała w swych ramionach niemowlę, które ocalało.
O pożarze w 14. dzielnicy Marsylii (Les Flamants) poinformowała w sobotę marsylska policja.
Wielopiętrowy budynek stanął w ogniu o godz. 5:30. Poszkodowanych jest łącznie 13 osób. Oprócz trzech osób, które nie żyją, dwoje mieszkańców budynku jest ciężko rannych, a osiem ma objawy zatrucia dymem - podała policja.
Ogień nie został jeszcze opanowany, na miejscu wciąż pracują strażacy - podkreślają francuskie media.
Część 14. dzielnicy znana jako "Les Flamants" miała być poddana rewitalizacji w najbliższych tygodniach. Władze planują wyburzenie tam większości zabudowy i postawienie nowych domów.
Niemal wszyscy mieszkańcy tej części Marsylii opuścili już swe dawne mieszkania. W części budynków wciąż jednak pozostają dzicy lokatorzy, co opóźnia rozpoczęcie prac - podało w sobotę lokalne radio France Bleu Provence. To właśnie ci ludzie padli ofiarą pożaru.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.