Rzadko już przyrządzane siemieniotka i moczka oraz wciąż popularne makówki to typowe śląskie potrawy wigilijne. Choinka pojawiła się w śląskich domach późno, charakterystyczne dla Śląska było za to budowanie w domu szopek, tzw. betlejek. A prezenty przynosi Dzieciątko.
Siemieniotka to polewka z siemienia konopnego, rozgotowana z kaszą jaglaną, z dodatkiem kaszy tatarczanej. Moczka to rodzaj gęstego sosu, używanego do klusek. Występuje w kilku odmianach; jej zasadnicza baza to piernik i pieczki, czyli suszone owoce, które są moczone i rozgotowywane. Do tego dodawano najrozmaitsze przyprawy, jak chrzan, czosnek i pasternak - bulwiastą roślinę pastewną.
Niezwykle lubiane na Śląsku makówki to plastry bułki moczone w mleku, przekładane makiem z dodatkiem bakalii, potem ochłodzone. Składniki siemieniotki i makówek - mnogość ziarenek kaszy czy maku - symbolizują obfitość.
Zanim w śląskich domach zagościła choinka, ogromnie rozbudowany był na tym terenie kult żłóbka, inaczej szopki lub betlejki. Bezpośrednio odwzorowywała ona swoim wyglądem szopkę kościelną, miała klasyczny, skromny wygląd - poza pasterzami nie było tam postaci świeckich, nie było też bogatych budynków odwzorowujących miejscową architekturę, jak to ma miejsce w szopkach krakowskich.
Choinka jako drzewko stojące w domu na Śląsku jest czymś stosunkowo nowym. Na wsi zaczęła się przyjmować w późnych latach trzydziestych XX w., a w niektórych rejonach dopiero po wojnie. Istniał jednak zwyczaj wieszania w domu tzw. połaźnicy czy podłaźnicy - czubek ściętego drzewa iglastego wisiał szczytem w dół u sufitu, ozdobiony czerwonymi jabłkami, pierniczkami, orzechami.
W centrum wigilijnego stołu był chleb - pieczono specjalnie mały, okrągły bochenek chleba, który symbolizował dobrobyt. Od niego zaczynano wieczerzę wigilijną. Najstarszy w rodzinie mężczyzna odkrawał piętkę - tzw. godni krajiczek, który przechowywano cały rok i któremu przypisywano magiczną moc - miał m.in. usuwać boleści.
Na nakrytym białym obrusem stole powinny się znaleźć zapalone świece i krzyż, w rodzinach górniczych stawiano dodatkowo zapaloną lampę górniczą. Pod stołem musiało być koniecznie coś metalowego - mógł to być młot górniczy, siekiera czy lemiesz pługa, wiążące się z magią siły i mocy, które z żelaza miały przepłynąć do organizmu ludzkiego.
Wieczerza była jedzona z jednej misy; do dziś niektóre rodziny jedzą w ten sposób makówki. "+Żebyśmy byli zawsze w kupie+ - jak mówią. To wzmacniało poczucie wspólnoty, wzajemnej miłości, dominujące podczas tej wieczerzy. Misę stawiano na opłatku - jeśli się przykleił do dna, to wróżyło urodzaj.
Prezenty na Śląsku przynosiło od zawsze Dzieciątko - prawdopodobnie było to nawiązanie do Trzech Króli, którzy składali hołd w Betlejem i przynieśli Dzieciątku dary.
Najpierw, choćby w skromny sposób, rodzice obdarowywali dzieci, dopiero z czasem upominki zaczęli sobie robić dorośli. Prezenty były w przeszłości skromne, bez zbytków i rozrzutności - słodycze, szalik, wystrugany przez kogoś z domowników konik. Zanim upowszechniła się choinka, były kładzione na parapecie.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.