Kościół na Kubie towarzyszy ludziom w walce o ich uzasadnione roszczenia. „Nasz kraj jest w stanie upadku. Nic więc dziwnego, że Kubańczycy wyszli na ulice, domagając się pracy, chleba i lekarstw” – mówi pracujący w Camagüey ks. Fernando Luis Gálvez. Podkreśla, że przy tłumieniu protestów władze uciekają się do brutalnej przemocy i dezinformacji. Wiele osób bezpodstawnie aresztowano.
Kubański kapłan zauważa, że Kościół w tym komunistycznym kraju jest dla ludzi instytucją najwyższego zaufania, dlatego też szukają w nim wsparcia. „Towarzyszmy protestującym, wspierając ich w tym budowaniu sprawiedliwości i wysuwaniu pokojowych roszczeń. Zależy nam na tym, by przyszłość naszej ojczyzny potoczyła się po Bożych drogach, w przeciwnym wypadku najprawdopodobniej będzie to przyszłość obca Ewangelii” – mówi ks. Luis Gálvez. Podkreśla, że Kuba potrzebuje społeczno-gospodarczego odrodzenia i prawdziwej wolności.
Mówiąc o obecnej sytuacji na wyspie podkreśla, że każdego dnia słyszy lamenty i skargi ludzi. „Nie ma niczego, o czym moglibyśmy powiedzieć, że jest w porządku. Nie ma jedzenia, nie ma lekarstw, nie ma sprawnej służby zdrowia, nie ma transportu, nie ma dobrze funkcjonujących instytucji” – wylicza ks. Luis Gálvez, wskazując, że właśnie z tej sytuacji zrodził się protest zdesperowanych Kubańczyków, którzy nie widzą nadziei na lepszą przyszłość swoich rodzin. Zauważa, że Kościół od lat niestrudzenie niesie w tym kraju pomoc charytatywną. „W obecnej sytuacji już nie wystarcza. Trzeba sięgnąć korzeni problemu” – mówi kubański kapłan wspierający pokojowe protesty swych rodaków.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.