Ks. Tadeusz Jachimowski zginął w pierwszych dniach powstania warszawskiego w nieznanych bliżej okolicznościach. Jan Dobraczyński w swoich pamiętnikach zanotował, że "został zamordowany na (...) rogu Elektoralnej i Solnej".
Pierwszego sierpnia 1944 r., we wtorek o godz. 17, wybuchło powstanie warszawskie. Kolejna, w tym roku 77. rocznica tego wydarzenia kieruje nasze myśli ku tym, którzy zginęli w ruinach Warszawy w walce o honor i wolność. Jednym z nich był ks. płk Tadeusz Julian Jachimowski, kapelan naczelny Armii Krajowej, żołnierz poeta, autor słynnego, wydawanego w wielu nakładach modlitewnika pt. "Żołnierz Chrystusowy". Ocalała w czasie pożogi spuścizna po nim została zdeponowana w Bibliotece Uniwersyteckiej KUL, gdzie czeka na swojego badacza.
Kanclerz Kurii Biskupiej Wojsk Polskich
Jego życiorys obejmuje interesujące wątki powiązane z lubelską Wszechnicą. Jednym z owych śladów jest zachowane w archiwum uniwersyteckim pismo datowane na 1 grudnia 1919 r., skierowane do ks. Idziego Radziszewskiego, założyciela i pierwszego rektora katolickiej uczelni w Lublinie, w którym czytamy: "Wobec dokonywanej weryfikacji wojskowych przez M.[inisterstwo] S.[praw] Wojsk.[owych], dla ustalenia starszeństwa i stopni, proszę o przesłanie mi zaświadczenia o wysłuchaniu 8 semestrów w Akademii Piotrogrodzkiej na sekcji dogmatyczno-biblijnej i dyplomu Magistra św. Teologii". Pismo miało charakter formalny; petent ks. Jachimowski podpisał je jako kanclerz Kurii Biskupiej Wojsk Polskich.
Warto objaśnić kontekst powstania tego krótkiego, jednozdaniowego podania. Otóż, w czasie tworzenia pisma jego nadawca był mocno usadowiony w strukturach wojskowych. Miał już za sobą studia w seminarium duchownym w Kielcach, zwieńczone przejęciem święceń kapłańskich, i kilkuletni pobyt w carskiej Rosji. Znalazł się tam, ponieważ rok przed wybuchem I wojny światowej został wysłany do Piotrogrodu, stolicy imperium rosyjskiego, aby w Akademii Duchownej kontynuować studia teologiczne i filozoficzne. Tam kształcił się pod okiem ks. Idziego Radziszewskiego, który podówczas pełnił funkcję rektora akademii, jak się później okazało, ostatniego w historii tej instytucji.
Pobyt ks. Jachimowskiego w Rosji przypadł na okres niezwykle burzliwy - imperium rosyjskie trzeszczało w szwach, trwała wojna, straszna rewolucja bolszewicka zwana październikową i wojna domowa zbierały krwawe żniwo. Wśród Polaków budziły się nadzieje na odzyskanie niepodległości. W lipcu 1917 r. z żołnierzy polskich, służących wcześniej w armii rosyjskiej, uformowano I Korpus Polski na Wschodzie pod dowództwem gen. Józefa Dowbór-Muśnickiego. Żołnierze korpusu przejawiali gorące przywiązanie do wiary i Kościoła katolickiego, co dla wielu z nich było wyrazem polskiej tożsamości. Potrzebowali także opieki i wsparcia duchowego. W takich okolicznościach rektor akademii ks. Radziszewski zwrócił się do studentów ostatniego rocznika z apelem, aby podjęli posługę kapelanów wśród polskich żołnierzy. Jednym z pierwszych ochotników był ks. Jachimowski. W kwietniu 1917 r. bp Jan Cieplak, administrator archidiecezji mohylewskiej (obejmowała terytorium niemal całej Rosji, a później ZSRR, z wyjątkiem dawnych ziem Rzeczypospolitej), mianował go kapelanem w Wojsku Polskim na Wschodzie. Niedługo potem świeżo upieczony kapelan objął służbę i wkrótce został dziekanem I Dywizji Strzelców Polskich, która weszła w skład korpusu.
W niepodległej Polsce
Swoje obowiązki wykonywał z wielkim zaangażowaniem, był nie tylko przewodnikiem duchowym, ale pełnił również rolę wychowawcy i propagatora polskości wśród żołnierzy. Już wtedy ujawniły się jego zdolności organizacyjne. Był człowiekiem odważnym, nie brakowało mu fantazji, co wielokrotnie wykazywał w trudnych okolicznościach frontowych - zaświadczały o tym przyznane mu wysokie odznaczenia wojskowe. Jego życiorys obejmuje niezwykłe, wręcz sensacyjne wydarzenie z początku lutego 1918 r., które miało miejsce w czasie potyczki z bolszewikami pod Tołoszczycą (miejscowość położona niedaleko na wschód od Bobrujska, dzisiaj środkowa Białoruś). Otóż, kiedy płk Daniel Konarzewski został ranny i kontuzjowany, ks. Jachimowski objął dowództwo brygady i zwycięsko zakończył starcie z przeciwnikiem.
Po demobilizacji I Korpusu ks. Jachimowski rozstał się z wojskiem i powrócił do Polski, która budziła się do niepodległego bytu. Nie wracał z pustymi rękoma - towarzyszyła mu fama rzutkiego duszpasterza i odważnego kapelana. Dysponował sprzętem liturgicznym i rzeczami potrzebnymi do pełnienia funkcji kapelana, stąd na podróż do Polski, wcale niełatwą, zaopatrzył się w zaświadczenie wystawione po niemiecku i po polsku, w którym stwierdzono, że jego okaziciel "ma prawo przewieźć do kraju rzeczy kościelne dla wręczenia ich Arcybiskupowi Warszawskiemu". Rzeczy te - czytamy - "zostały nabyte z funduszu złożonego przez oficerów sztabu I Dywizji Strzelców". Zaświadczenie wystawione 5 czerwca 1918 r. w Starym Bychowie (obecnie wschodnia Białoruś; tam stacjonowała jednostka) podpisał dowódca dywizji gen. ppłk Gustaw Ostapowicz.
W niepodległej Polsce ciągnęło go do munduru - po krótkim okresie pracy jako prefekt gimnazjum w Michowie wstąpił do Wojska Polskiego. Powierzono mu ważne zadania przy tworzeniu duszpasterstwa wojskowego, na którego czele stanął Stanisław Gall, pierwszy biskup polowy w II Rzeczypospolitej. Jego prawą ręką stał się ks. Jachimowski, który w 1919 r. otrzymał nominację na stanowisko kanclerza Kurii Biskupiej Wojska Polskiego, utworzonej w strukturach Ministerstwa Spraw Wojskowych. Do jego obowiązków należało m.in. tworzenie regulaminów i instrukcji dla wojskowych duszpasterzy, przygotowywanie dokumentacji przy powoływaniu parafii garnizonowych. Jednym z zadań było też prowadzenie i porządkowanie spraw personalnych kapelanów wojskowych, których dokumenty w czasie zawieruchy wojennej zaginęły czy zostały zdekompletowane. To dotyczyło także jego samego: "Dokumenty osobiste zostały w Petersburgu" - stwierdzał ks. Jachimowski w jednym z pism. Dlatego też zwrócił się do ks. Radziszewskiego, który od kilku miesięcy pełnił funkcję rektora uniwersytetu katolickiego w Lublinie, z prośbą o poświadczenie odbycia studiów w mieście nad Newą. Oczywiście, takowe otrzymał. Ksiądz Radziszewski podpisał je - co stanowi pewną ciekawostkę - jako "Rektor Uniwersytetu Lubelskiego i Akademii Duchownej Petersburskiej".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.