Kościół w Birmie robi co może aby ulżyć cierpiącym. W parafiach powstają punkty covidowe, w których można wykonać bezpłatne testy i otrzymać podstawową opiekę medyczną. Zakażonymi opiekują się zakonnice, które odwiedzają chorych w domach. Służba zdrowia w tym kraju praktycznie nie istnieje ponieważ większość lekarzy aresztowała junta wojskowa, która pół roku temu przejęła władzę w wyniku zamachu stanu.
Kościół nie przestaje także wspierać obywateli w ich dążeniu do wolności. Regularnie ponawia apele o zaprzestanie przemocy i rozpisanie demokratycznych wyborów. Niemal każdego dnia do pokoju nawołuje kard. Charles Bo, apelując do władz o natychmiastowe zakończenie krwawych starć z protestującymi i poszanowanie dla praw człowieka.
Sytuacja humanitarna w Birmie stale się pogarsza. Rośnie liczba przesiedleńców. Według ONZ jak dotąd ponad 200 tys. osób musiało opuścić swoje domy. Według szacunków Światowego Programu Żywnościowego prawie 3,5 mln Birmańczyków jest zagrożonych głodem. Od czasu zamachu stanu liczba potrzebujących pomocy żywnościowej w całym kraju wzrosła o 2 mln i to głównie w miastach. Ceny paliwa i żywności poszybowały w górę. Zniknęły tysiące miejsc pracy – mówi Radiu Watykańskiemu Cecilia Brighi, sekretarz Stowarzyszenia Włochy-Birma Razem.
Birmie grozi szybki upadek
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.