Raport MAK jest zakpieniem sobie z Polski, a także wykorzystaniem postawy Donalda Tuska i obecnego rządu - ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński.
"Raport jest zakpieniem sobie z Polski, ale oczywiście jest też wykorzystaniem postawy Donalda Tuska i tego rządu, postawy, której w żadnym wypadku nie da się obronić" - oświadczył na konferencji prasowej Kaczyński. "Każdy, kto ma choćby troszkę wiedzy na temat Rosji i zdrowego rozsądku, mógł przewidywać, że tak będzie. Stąd tak skandaliczną decyzją było powierzenie tej sprawy Rosjanom i niepodjęcie żadnych starań, żadnej walki o to, by ta sprawa była z polskim udziałem czy udziałem międzynarodowym" - zaznaczył.
Podkreślił, że raport MAK obwinia "polskich pilotów i Polskę za tę katastrofę całkowicie jednostronnie i w gruncie rzeczy bez żadnych dowodów".
"Mamy tu do czynienia z zespołem spekulacji, w gruncie rzeczy na niczym nieopartych. Tego typu, że były naciski, jacyś psychologowie mają twierdzić, że były naciski, choć żadnych dowodów na to (...) nie ma" - oświadczył brat tragicznie zmarłego w katastrofie prezydenta. Pytał też, na jakiej podstawie oskarża się Lecha Kaczyńskiego o presję na załogę samolotu. Jego zdaniem, nie ma na to żadnych dowodów.
Pytany o słowa szefowej MAK Tatiany Anodiny, że raport MAK to cała prawda, odparł, że "zgadza się ze stwierdzeniem, że to jest cała nieprawda". "To jest Radio Erywań" - dodał.
Szef PiS zapowiedział też, że jego klub będzie wnosił do Sejmu o podjęcie uchwały odrzucającej raport MAK. Jak zaznaczył, trzeba kontynuować wysiłki w sprawie wyjaśnienia katastrofy, mimo że jest to trudne ze względu na wyczerpanie procedury konwencji chicagowskiej. "To jest zadanie każdego polskiego rządu, chociaż nasza wiara w to, że ten rząd jest w stanie to zadanie wypełnić, jest - łagodnie mówiąc - bardzo, ale to bardzo słaba" - dodał.
PiS będzie też wnioskował o informację premiera na temat wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
W opinii Kaczyńskiego kształt raportu MAK jest wynikiem decyzji, które podjął Donald Tusk. Prezes PiS powiedział, że decyzje te sprowadziły się do oddania śledztwa ws. katastrofy Rosjanom i "zaniechania wszelkich działań (...), które by pozwoliły na zaangażowanie w tę sprawę (...), także czynników związanych z Unią Europejską". Jak ocenił, taka możliwość istniała, ale nie została wykorzystana.
Prezes PiS zaznaczył, że była możliwość podjęcia przez Sejm uchwały mówiącej o tym, by nawet w ramach konwencji chicagowskiej wystąpić do Rosji, by śledztwo zostało przejęte przez Polskę. Jak dodał, premier powiedział wtedy, że "nie można podważać zaufania do Rosji i tego rodzaju działań nie podejmie".
Według niego, w raporcie MAK nie ma odpowiedzi na zasadnicze pytania, m.in. dotyczące działań rosyjskich kontrolerów lotu podczas lądowania Tu-154M, które zakończyło się katastrofą 10 kwietnia.
Szef PiS pytał, czemu nie wyjaśniono, dlaczego kontrolerzy lotu mówili pilotom Tu-154, iż samolot "jest na kursie, na ścieżce", co - jak wyjaśnił - oznacza schodzenie na pas lądowania. "Taki komunikat otrzymywali piloci i to była podstawowa przesłanka ich działania, co do tego nie ma żadnej wątpliwości" - oświadczył Kaczyński.
Według niego, zasadnicze jest także pytanie, dlaczego komenda odejścia TU-154 "na drugi krąg" padła o 14 sekund za późno. Zdaniem szefa PiS, czas ten "był całkowicie decydujący dla dalszego lotu samolotu".
Jak mówił Kaczyński, nie poddano też analizie sprawy rozmieszczenia radiolatarni, a w raporcie nic nie ma na temat rozmów telefonicznych wieży kontroli lotów z Moskwą. Pytał także, dlaczego kontrolerzy na wieży w Smoleńsku nie reagowali na niewłaściwą wysokość lotu samolotu.
W jego ocenie, wysoce wątpliwa jest teza, że dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik miał "we krwi pewną niewielką ilość alkoholu". Ale - zastrzegł Kaczyński - nawet gdyby ta teza była prawdziwa, to nie ma związku z tym, co się wydarzyło.
Szef PiS podkreślił, że nie ma "najmniejszego nawet dowodu" na to, że Lech Kaczyński wywierał presję na załogę samolotu. Dodał, że pilot, który kiedyś odmówił jego bratu lotu do Tbilisi (podczas konfliktu z Rosją w 2008 roku) "otrzymał za to odznaczenie". W ocenie prezesa PiS, nie ma żadnych przesłanek, by sądzić, iż "tamto wydarzenie miało być podstawą jakieś presji".
W raporcie MAK podano, iż lot TU-154 był "międzynarodowy, nieregularny (jednorazowy), z celem przewozu pasażerów". Kaczyński ocenił z kolei, że "nie ma najmniejszej wątpliwości", iż był to lot wojskowy. "Lotnisko było wojskowe, pułk był wojskowy, piloci byli wojskowi (...) a rozkaz ministra obrony Rosji z 2004 roku jasno reguluje, kto decyduje o lądowaniu tego samolotu. Otóż decyduje o tym lotnisko" - mówił.
Prezes PiS nawiązał do wypadku samolotu Tu-134 (wcześniejszej wersji Tu-154), który z prezydentem Mozambiku na pokładzie rozbił się, uderzając w górę z prędkością 410 km/h. "Z 51 pasażerów 10 ocalało. Tutaj (w Smoleńsku - PAP) na pokładzie była zupełna masakra. Jest pytanie, jak to się stało. Szybkość była z całą pewnością mniejsza niż 410 km/h, zderzenie też nie miało charakteru zderzenia ze ścianą" - powiedział Kaczyński.
Według niego wobec tego ciągle aktualne jest pytanie, co naprawdę stało się na pokładzie samolotu, zwłaszcza w kontekście zeznań polskich pilotów, którzy mieli mówić, że będąc na lotnisku słyszeli wybuchy.
Prezes PiS był pytany, czy - po ogłoszeniu raportu MAK - prezydent Bronisław Komorowski powinien uczestniczyć w uroczystościach rocznicowych w Smoleńsku i jaka powinna być teraz dyplomatyczna odpowiedź Polski.
"Ja nie mam zamiaru uczestniczyć w tych uroczystościach, ale tutaj to nie ma żadnego znaczenia. My będziemy proponowali uchwałę Sejmu, która odrzuca to sprawozdanie i zobowiązuje rząd - zwraca się także - bo tutaj zobowiązanie jest niemożliwe - ale zwraca się także do prezydenta o to, by ta sprawa była na wszystkich możliwych forach międzynarodowych przez Polskę podejmowana" - odpowiedział Kaczyński.
Pytany, jakich działań w sprawie raportu MAK oczekuje od premiera Kaczyński powiedział: "Co do działań pana Tuska - jest dzisiaj rzeczą powszechnie wiadomą, że uprawia politykę, która się sprowadza w gruncie rzeczy do elementów propagandowych. W żadnej propagandzie tego najgorszego premiera po 1989 roku nie mam zamiaru uczestniczyć. Ta sprawa jest jego gigantyczną kompromitacją" - powiedział. "W każdej dobrze funkcjonującej demokracji już go by dawno na scenie politycznej nie było" - dodał.
W opinii Kaczyńskiego, za obecną sytuację dotycząca katastrofy smoleńskiej są ludzie odpowiedzialni - "moralnie i politycznie, a także w sensie karnym".
Wśród przyczyn katastrofy smoleńskiej wymienionych w raporcie MAK są: błędy w pilotażu, zły dobór załogi, złamanie przepisów, obecność osób postronnych w kabinie pilotów, zlekceważenie ostrzeżeń, braki w wyszkoleniu załogi, brak zgrania jej członków i złą organizację lotu.
Przedstawiciele MAK podali, że bezpośrednimi przyczynami katastrofy było: nieodejście od lądowania na lotnisku w Smoleńsku mimo złych warunków, nieuwzględnienie komunikatów TAWS, presja na załogę.
MAK uwzględnił ok. 20-25 polskich uwag do projektu raportu nt. katastrofy smoleńskiej odnoszących się do aspektów technicznych. Polska strona przekazała uwagi do projektu raportu MAK 16 grudnia - w sumie było to ok. 150 stron.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.