Dziennikarz Sylwester Latkowski powiedział w czwartek przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków, że był inwigilowany przez służby specjalne i policję - zarówno w czasie rządów PiS, jak i PO. W ocenie Latkowskiego chodziło o ujawnienie jego informatorów.
Komisja bada sprawę kontroli operacyjnej dziennikarzy, którą służby miały prowadzić w latach 2005-2007.
Latkowski współtworzył programy m.in. dla Telewizji Polskiej. Był reżyserem i autorem pomysłu cyklicznego programu "Konfrontacja" o bieżących wydarzeniach społeczno-politycznych. Jest autorem filmu i książki "Zabić Papałę" o kulisach śmierci byłego komendanta głównego policji oraz filmu "Wszystkie ręce umyte. Sprawa Barbary Blidy".
W 2009 roku Latkowski na swoim blogu opublikował listę ponad 30 dziennikarzy, którzy w jego ocenie byli inwigilowani przez służby specjalne i policję. Jak napisał, w okresie rządów PiS w ministerstwie sprawiedliwości kierowanym przez Zbigniewa Ziobro "obowiązywała czarna lista dziennikarzy".
W czasie przesłuchania Latkowski zaznaczył, że więcej wiedział o inwigilacji dziennikarzy niż sam jej doświadczał. Jak mówił, nie pracował w prasie codziennej, więc nie był w centrum zainteresowania. "Ponieważ spotykałem się z funkcjonariuszami służb, pozyskiwałem wiedzę (na temat inwigilacji dziennikarzy PAP)" - powiedział.
Zeznał, że pierwsze sygnały o tym, że może być inwigilowany przez służby specjalne, miał w czasie, gdy w TVP prowadził program "Konfrontacja", który po raz ostatni został wyemitowany pod koniec 2006 roku. "W tym okresie miałem pierwszą informację o sprawdzaniu mojej osoby" - powiedział. Nie umiał podać dokładniejszej daty. Dodał, że informacja o inwigilowaniu go przez służby "dość niedawno została nawet potwierdzona".
"Robiła to policja i Centralne Biuro Śledcze. Dotyczyło to programu poświęconego sprawie zabójstwa Marka Papały. Kiedy zacząłem pracować nad filmem i książką (na ten temat), to wtedy była już seria działań" - zeznał. Jak zaznaczył, nie dotyczyło to tylko okresu rządu PiS, ale także okresu rządów PO.
Nie powiedział jednoznacznie, czy chodziło jedynie o sprawdzanie billingów jego rozmów telefonicznych, czy także o ich podsłuchiwanie. Zeznał natomiast, że był obserwowany. "Wpadli, ponieważ kolega policjant, z którym się spotykałem, rozpoznał jedną z osób (...). Miałem też taką dziwną sytuację, że były wiceszef ABW po spotkaniu ze mną został poproszony do Komendy Głównej Policji" - powiedział.
Jak ponadto powiedział, wie od informatorów, że po opublikowaniu artykułu na temat pikniku z okazji święta policji, na którym wspólnie bawili się komendanci i biznesmeni ("Policyjne Związki", tyg. Polityka, 2009 r.) były sprawdzane billingi rozmów telefonicznych jego i Piotra Pytlakowskiego(obaj byli współautorami tekstu).
W ocenie Latkowskiego celem inwigilowania go było ujawnienie tożsamości jego informatorów w służbach i policji. Jak powiedział, dochodziło do zastraszania osób, z którymi rozmawiał. Jednocześnie oświadczył, że nic nie wie o tym, aby osoby, z którymi się kontaktował, poniosły jakieś negatywne konsekwencję rozmów z nim. "Z dwóch osób, o których wiem, jedna została wezwana i traktowała to dość ironicznie, a druga została postraszona i nie spotkała się ze mną. Później mi tłumaczyła, że ma dziecko i nie będzie rozmawiała, bo za dużo ryzykuje" - powiedział dziennikarz.
Oświadczył też, że oficerowie służb, z którymi się spotykał, mówili mu, że jest objęty kontrolą. Zaznaczył, że są to jedynie oświadczenia jego informatorów, a on nie ma na to dowodów.
Latkowski nie odpowiedział na wiele pytań posłów, powołując się na tajemnicę dziennikarską i konieczność ochrony źródeł informacji. Poseł PO Krzysztof Brejza złożył wniosek o przesłuchanie Latkowskiego w trybie niejawnym. Wniosek będzie głosowany na najbliższym posiedzeniu komisji.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.