Były szef CBA Mariusz Kamiński zeznaje we wtorek na posiedzeniu zamkniętym przed komisją śledczą ds. nacisków. Posłowie będą go pytać o szczegóły akcji CBA w ministerstwie rolnictwa w związku z tzw. aferą gruntową.
"Nic więcej raczej nie wniosę, poza tym co mówiłem jawnie. Wszystkie najważniejsze kwestie powinny paść na posiedzeniu jawnym i myślę, że padły" - powiedział Kamiński dziennikarzom przed posiedzeniem komisji, które rozpoczęło się po godz. 11.30. Dodał, że będzie mówił o szczegółach działań operacyjnych CBA. "Nie są to sprawy fundamentalne" - zaznaczył.
Kamiński zeznawał w trybie jawnym przed komisją w połowie lutego. Zapewnił wówczas, że Biuro działało zgodnie z prawem w związku z tzw. aferą gruntową. Podkreślił, że nie rozumie, na jakiej podstawie prokuratura postawiła mu zarzuty w tej sprawie.
Mariusz Kamiński w październiku ubiegłego roku usłyszał od prokuratorów z Rzeszowa zarzuty nadużycia uprawnień, kierowania nielegalnymi działaniami operacyjnymi CBA dotyczącymi wręczenia łapówki osobom powołującym się na wpływy w resorcie rolnictwa i funkcjonariuszom publicznym oraz kierowania podrabianiem dokumentów i wyłudzeniem poświadczenia nieprawdy w oparciu o te dokumenty.
Prokuratura uznała, że CBA dopuściło się niezgodnego z prawem stworzenia "fikcyjnej sprawy" ziemi, na potrzeby której wytworzono fikcyjną dokumentację do jej odrolnienia. Ponadto prokuratura uznała za niezgodne z prawem działania operacyjne CBA, które polegały na wręczeniu łapówki Andrzejowi K. (skazanemu nieprawomocnie w aferze gruntowej).
"To są zarzuty kuriozalne. Prokuratura w niezwykłym pośpiechu postawiła mi niezwykle niestaranne i nierzetelne zarzuty. (...) Działania prokuratury można wytłumaczyć tylko tym, że była potrzeba polityczna związana z ujawnieniem afery hazardowej" - powiedział we wtorek dziennikarzom Kamiński.
"Liczę na to, że nowy prokurator generalny przyjrzy się tej sprawie i prokuratura wycofa się z postawionych zarzutów i akt oskarżenia do sądu nie trafi. Zarzuty zostały postawione w październiku, od tej pory nic się w tej sprawie nie wydarzyło. Wiem, że śledztwo po raz kolejny zostało przedłużone. Nie rozumiem działania prokuratury rzeszowskiej. Wydaje mi się nierzetelne" - zaznaczył.
Zdaniem Kamińskiego prokurator generalny powinien wyciągnąć wnioski personalne wobec osób, które uczestniczyły w procesie postawienia mu zarzutów. "Jedną z tych osób był prokurator krajowy Edward Zalewski" - dodał.
Podczas wcześniejszego przesłuchania przed komisja Kamiński przekonywał, że CBA rozpoczęło działania w sprawie tzw. afery gruntowej, ponieważ posiadało wiarygodne informacje dotyczące możliwości popełnienia przestępstwa. Zeznał też, że CBA zawsze miało zgodę prokuratury i sądu na zakładanie podsłuchów w związku z tzw. aferą gruntową.
CBA podstawiając swoich agentów, wykryło, że dwóch mężczyzn, powołując się na wpływy w ministerstwie rolnictwa, oferowało za łapówkę (dla ówczesnego szefa resortu Andrzeja Leppera) odrolnienie gruntów na Mazurach. W lipcu 2007 r. mężczyźni - Piotr Ryba i Andrzej K. zostali zatrzymani (w procesie o płatną protekcję nieprawomocnym wyrokiem skazano ich); jednak operacja zakończyła się nie tak, jak planowało CBA, bo - jak początkowo przyjęła prokuratura - Lepper został uprzedzony o akcji i odwołał spotkania. W efekcie tzw. afery gruntowej Lepper został zdymisjonowany.
Kamiński odnosząc się we wtorek do wyroku w sprawie Ryby i Andrzeja K., powiedział: "Sąd dokonał oceny legalności wszystkich działań CBA. Sąd stwierdził, że mieliśmy wiarygodne informacje, które zobowiązywały nas do podjęcia działań, które podjęliśmy. (...) Dla mnie ta sprawa jest zamknięta. Sąd się w tej sprawie się wypowiedział. Przestępcy zostali ukarani".
Zaplanowane na środę przesłuchanie w trybie niejawnym szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego zostało przełożone. Jarosław Kaczyński przysłał komisji pismo, w którym wyjaśnia, że nie może się stawić ze względów osobistych. Prezes PiS opiekuje się ciężko chorą matką.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.