Po długim okresie spadku popularności rosną znowu notowania prezydenta USA Baracka Obamy. Pomogło mu wystąpienie w Tucson po masakrze i gesty pod adresem republikańskiej opozycji.
Według najnowszego sondażu "Washington Post" i telewizji ABC News, 54 procent Amerykanów uważa obecnie, że Obama dobrze pełni urząd prezydenta. 43 procent jest przeciwnego zdania.
Jeszcze kilka tygodni temu i przez prawie cały zeszły rok mniej niż 50 procent wyborców aprobowało sposób sprawowania władzy przez Obamę.
Notowania prezydenta poprawiły się zwłaszcza po jego przemówieniu w zeszłym tygodniu w czasie uroczystości żałobnej na cześć ofiar masakry w Tucson w stanie Arizona.
Prawie 80 procent Amerykanów wystawiło mu wysoką ocenę za to wystąpienie. Nawet 71 procent Republikanów uznało, że prezydent wykazał cechy przywódcze po tej tragedii.
Wzrósł jednocześnie optymizm co do perspektyw współpracy Obamy z nowym Kongresem, w którym po listopadowych wyborach Republikanie przejęli większość w Izbie Reprezentantów i zmniejszyła się przewaga Demokratów w Senacie.
Obecnie już 55 procent społeczeństwa twierdzi, że obie strony mogą ze sobą owocnie współpracować. Jest to wzrost o 7 procent w porównaniu z początkiem stycznia.
Zdaniem obserwatorów, Obama poczynił po wyborach istotne gesty pojednawcze pod adresem opozycji, m.in. mianując nowym szefem swej kancelarii Williama Daleya, uchodzącego za centrowego Demokratę.
We wtorek w "Wall Street Journal" ukazał się artykuł prezydenta, w którym obiecał on wyeliminowanie niektórych regulacji rządowych krępujących wzrost ekonomiczny.
"To najnowszy krok Białego Domu w celu poprawy stosunków z korporacyjną Ameryką, w nadziei na pobudzenie inwestycji przez wielkie koncerny międzynarodowe i zmniejszenie bezrobocia" - skomentował to konserwatywny dziennik.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.