Premier Włoch Silvio Berlusconi odrzucił oskarżenia, które doprowadziły do objęcia go śledztwem w sprawie prostytucji, do jakiej miało dochodzić w jego rezydencjach. Szef rządu zarzucił prokuraturze stosowanie metod jak w postępowaniu w sprawie mafii.
W rozpowszechnionym w środę przesłaniu do swych zwolenników z ruchu Promotorzy Wolności premier oświadczył, że nie jest zamieszany w nakłanianie do prostytucji, tym bardziej - dodał - nieletnich.
"Nie było niczego, czego powinienem się wstydzić" - stwierdził Berlusconi, odnosząc się do ujawnionych akt prokuratury, według których w jego domach dochodziło do prostytucji.
Dochodzenie, jakim został objęty, nazwał "bardzo ciężkim atakiem pewnych prokuratorów, którzy podeptali prawo w celach politycznych przy wielkim medialnym rozgłosie".
Berlusconi podkreślił, że główna bohaterka skandalu, nieletnia do niedawna Ruby, uczestnicząca w przyjęciach w jego domu, "oświadczyła adwokatom i tysiące razy wszystkim włoskim i zagranicznym dziennikom, że nigdy, ale to przenigdy" nie miała z nim stosunków seksualnych. Wyjaśnił, że Ruby mówiła, że ma 24 lata.
W opinii premiera Włoch w sprawie Ruby uruchomiono operację, jakby wymiar sprawiedliwości miał do czynienia z kamorrą albo cosa nostrą. Ponadto, według niego, doszło do naruszenia "podstawowych praw konstytucyjnych".
"Jestem spokojny, rząd będzie dalej pracował" - zapewnił Berlusconi. Zapowiedział, że jednym z jego celów jest zagwarantowanie tego, aby "lewicowi sędziowie nie mogli więcej pozbyć się tego, kto został wybrany przez obywateli".
Szef rządu zadeklarował, że chciałby natychmiast złożyć zeznania, ale - jak dodał - nie może "stawić się przed sędziami, którzy nie mają kompetencji" w tej sprawie i którzy "chcą wykorzystać ją jako narzędzie walki politycznej".
Sytuacja bezpieczeństwa na Haiti systematycznie pogarsza się od kilku lat.
W tym roku przypada 1700. rocznica pierwszego soboru ekumenicznego w Nicei.
Scholz skrytykował propozycję zwiększenia wydatków na obronność do 3,5 proc. PKB.